Podlaski Sojusz Lewicy Demokratycznej szuka nowego szefa. Gorączkowo
Konwencja już w sobotę, ale nie wiadomo czy Sojuszowi uda się wybrać szefa. Niektórzy przebąkują o przełożeniu wyborów
Jest tak ciężko, jak chyba jeszcze nie było. Za chwilę wybory, a nie bardzo wiadomo, kto powinien kierować partią. Ten, który był uważany za faworyta wyjeżdża za granicę i na wyborach go nie będzie – mówi nam jeden z działaczy podlaskiego SLD.
Tym faworytem miał być były sekretarz Sojuszu Bogdan Budzisz. To jego nazwisko pojawiało się najczęściej jako następcy Krzysztofa Bila-Jaruzelskiego.
– Potwierdzam, nie będzie mnie na wyborach. Wyjeżdżam. Miło było usłyszeć, że byłem murowanym kandydatem. To znaczy, że koleżanki i koledzy doceniają moją pracę. Jednak nie zamierzam ubiegać się o stanowisko przewodniczącego. Ale mamy przecież wiele zacnych osób, które mogą poprowadzić partię – mówi Bogdan Budzisz.
Konkretnych nazwisk wymieniać nie chce. Bo wbrew pozorom nie jest to łatwe zadanie. W dodatku w samym Sojuszu trwa niemałe zamieszanie. Oficjalnych kandydatów nadal nie ma. Niektórzy przebąkują nawet, że konwencja w sobotę się odbędzie, ale same wybory zostaną przełożone. Jednocześnie pojawiają się też głosy, że chętnych do fotela szefa jest nawet dwóch. To były białostocki radny Janusz Kochan oraz Karol Korneluk, obecny radny Suwałk. Ten ostatni ponoć się zastanawia.
– Na tę chwilę nie odpowiem na pytanie, czy wystartuję w wyborach – mówi nam radny Karol Korneluk.
Jednoznacznej odpowiedzi unika też Janusz Kochan. – Jeszcze się mocno zastanawiam nad ewentualnym startem w wyborach. Na tę chwilę na 90 proc. startował nie będę. Jednak w polityce nie mówi się nigdy. I może być taka sytuacja, że nie chcę, ale muszę – tłumaczy Janusz Kochan.
Pewne jest, że polityk, który zostanie szefem SLD będzie miał bardzo trudne zadanie. Partii nie ma w Sejmie. Od kilku lat poparcie sondażowe dla SLD oscyluje w okolicach 5-proc. progu wyborczego, czasem jest to ok. 8 proc.
Problemem są też wyraziści działacze w regionie, jakimi kiedyś byli poseł Eugeniusz Czykwin, były marszałek Janusz Krzyżewski, czy były przewodniczący partii Krzysztof Bil-Jaruzelski. Ten ostatni z powodów osobistych pod koniec listopada ubiegłego roku zrezygnował z przewodniczenia Sojuszowi.
Niewielu reprezentantów SLD ma też w samorządach. Jest tylko jeden radny w sejmiku – Włodzimierz Pietroczuk i jeden w białostockiej radzie miasta Wojciech Koronkiewicz. Ten ostatni formalnie do SLD nie należy. – Dlatego nie bardzo wypada mi komentować sytuację wewnątrz partii. Mam jednak nadzieję, że przewodniczący SLD zostanie wybrany jak najszybciej. Partia bez szefa jest jak okręt bez kapitana – uważa Wojciech Koronkiewicz.
Czy SLD wróci jeszcze do łask wyborców? Pierwszy sprawdzian już w przyszłym roku w czasie wyborów samorządowych. Potem przyjdzie czas na parlamentarne.
– Myślę, że uda nam się przekonać Polaków co do tego, że parlament bez lewicy to PiS wielkości 50 proc. plus jeden. Jeśli nie chcecie, żeby PiS rządził, proszę głosujcie na SLD – mówił w rozmowie z „Porannym” Włodzimierz Czarzasty, szef SLD.