Podobno jak nie krzyczysz: „Polska dla Polaków” - to nie jesteś patriotą
Patriotyzm to miłość do kraju i przyzwoitość. Nie można być dobrym Polakiem, nie będąc dobrym człowiekiem- mówi nam Jarosław Makowski, historyk filozofii.
Kiedy słyszy Pan „patriota”, kto Panu przychodzi do głowy?
Ksiądz Józef Tischner - przez swoją działalność, i duszpasterską, i intelektualną, uosabiał to, co w polskości najcenniejsze: z jednej strony bezwarunkową miłość i troskę o Polskę i Kościół, z drugiej przenikliwy krytycyzm, a z trzeciej - ewangeliczne duszpasterstwo, którego centrum był upadający grzesznik, który się podnosi. Ten typ postawy popadł ostatnio w zapomnienie, ale mam nadzieję, że w przyszłości to ks. Tischner, a nie ks. Rydzyk, będzie ikoną autentycznego patrioty.
Patriotyzmu uczyłem się też od swojej babci. Jej postawę nazywam patriotyzmem rzeczy małych - to codzienne wypełnianie powinności wobec najbliższych, lokalnej wspólnoty i ojczyzny. Bez wielkich słów, strzelistych deklaracji. Dziś, zamiast praktykować patriotyzm rzeczy małych, uprawia się patriotyczną demagogię, czyli - jak mówił Lincoln - sprytnie ubiera się najbardziej liche idee w najwznioślejsze słowa. Przykładowo: niszczenie Trybunału Konstytucyjnego nazywa się spełnianiem woli suwerena. Moja babcia wielkich słów nie używała. Będąc przyzwoitą, robiła swoje.
Ale żyła przyzwoicie?
Patriotyzm to przyzwoitość. To miłość do kraju i odpowiedzialność za ojczyznę, a więc również - za braci i siostry, z którymi dzieli się tę samą historię, kulturę, język i z którymi, niosąc na barkach przeszłość, buduje się przyszłość. Patriotyzm to Ty i Ja, które przekształca się w My. Patriotyzm ma wymiar moralny. Jest zobowiązaniem wobec drugiego człowieka. Nie można być dobrym Polakiem, nie będąc dobrym człowiekiem. Tymczasem dzisiaj w Polsce dużo łatwiej kocha się budowaną na swój obraz i podobieństwo „ojczyznę” niż swojego brata i siostrę.
Wielu z tych, którzy krzyczą „Bóg, honor, ojczyzna” lub „Śmierć wrogom ojczyzny”, ma problem z moralnym zobowiązaniem wobec bliźnich czy państwa - płacenia, przykładowo, podatków. Tych wzniosłych słów, w których przeglądają się dzieje Polski, używa się obecnie nie po to, by wspólnotę scalać, ale by ją dzielić. Patriotyzm jest dziś instrumentalnie wykorzystywany, by przykryć de facto nacjonalizm, ksenofobię i rasizm.
Jaka jest różnica między patriotyzmem a nacjonalizmem?
Zgadzam się z Janem Pawłem II, który mówił, że „charakterystyczne dla nacjonalizmu jest to, iż uznaje dobro tylko własnego narodu i tylko do niego dąży, nie licząc się z prawami innych”, a „autentyczny patriotyzm nie zna nienawiści do nikogo”. Ci, którzy dziś rządzą w Polsce, uznają tylko swoje dobro. Piętnują tych, którzy mówią, że inaczej przeżywają polskość, nazywając ich „gorszym sortem” albo „ukrytą opcją niemiecką”. Na czym polega różnica między mną a Jarosławem Kaczyńskim? Otóż ja nie twierdzę, że prezes nie kocha Polski - mówię tylko, że nie podoba mi się sposób, w jaki tę miłość manifestuje. Natomiast on odmawia mi miłości do ojczyzny, nazywając z pogardą lewakiem. Sposób, w jaki prawica przeżywa swoje zobowiązanie wobec ojczyzny, nazywam patriotyzmem zamkniętym.
Jest on wykluczający, ciasny, mający ograniczoną tolerancję do wszystkiego, co niepolskie. Patriotyzm otwarty w inności, wielości tradycji widzi nie tyle zagrożenie, co bogactwo. I szansę! To patriotyzm, na który składa się bezwzględna miłość i krytyczna lojalność. Miłość do swojego kraju, do tradycji, do pięknych kart historii. Ale i zdolność, by przyznać się do tych kart dziejów, które winny być przestrogą. Tylko że o ciemnych kartach historii są w stanie mówić tylko ci, którzy są silni, dumni, którzy znają swoją wartość. Nacjonaliści rzucający racami są dumni nie z Miłosza, nie z tego, że Polska jest w Unii, ale z tego, że mogą zionąć nienawiścią wobec słabszych. Tyle że to nie przejaw siły, ale grupowej słabości i zakompleksienia.
Pan o patriotyzmie zamkniętym i otwartym pisał już kilka lat temu. Od tego czasu te proporcje się zmieniły?
Zdecydowanie. To wszystko, co było przedmiotem dumy przez ostatnie 25 lat - europejskość, otwartość, tolerancja - stało się przedmiotem wstydu. To, co było przedmiotem wstydu: rasizm, ksenofobia, antysemityzm, stały się przedmiotem dumy. Prawica dokonała gwałtu na polskiej duszy. Apelowała: musimy wstać z kolan i zacząć być sobą. A jak prawica jest sobą, to ma twarz nacjonalistyczną i ksenofobiczną. Będziemy potrzebowali dużo czasu, by pozbyć się tego nacjonalistycznego jadu…
Ile, według Pana?
To będzie długi marsz. Tym bardziej że wszystkie narzędzia, które kształtują postawy, charakter, sumienie, są w rękach prawicy: edukacja, media publiczne, instytucje państwowe. Prawica wynosi na piedestał swoich bohaterów. Ostatnio tytuł patrioty roku został przyznany Antoniemu Macierewiczowi - człowiekowi, który żyje obsesjami, insynuacjami, nienawiścią wobec przeciwników politycznych, dla którego interes własny i partii jest ważniejszy niż dobro ojczyzny. Tego typu inicjatywy mają jeden cel: ciągłe zatruwanie polskiej duszy. Po to, by Polacy uważali za patriotę Macierewicza, a nie Wajdę. Międlara, a nie Tischnera. Sęk w tym, że nie ma nikogo, kto mógłby powiedzieć: „dość profanacji”! Mógłby to zrobić Kościół, gdyby chciał. Ale Kościół wybrał milczenie.
Dlaczego Kościół nie może powiedzieć: dość?
Bo duża część biskupów i księży bardziej wierzy w „dobrą zmianę” niż w „Dobrą Nowinę”. Kościół przyjmując pocałunek od Jarosława Kaczyńskiego myślał, że dzięki temu będzie mógł w większym stopniu - za sprawą instytucji państwowych - ewangelizować. Tymczasem ten pocałunek okazał się pocałunkiem śmierci. Dziś mamy do czynienia nie z państwem wyznaniowym, ale z kościelnym państwem religii smoleńskiej. Władza wykorzystuje Kościół, by legitymizować swoje herezje. A Kościół już nie może się wycofać.
Czemu?
Z prostego powodu: dziś wszystkie teczki IPN-u są we władaniu rządu. A Kościół po doświadczeniach z niedoszłym prymasem Stanisławem Wielgusem wie, że skoro Jarosław Kaczyński jest w posiadaniu teczek SB, to nie zawaha się ich użyć, jeśli taka będzie dziejowa konieczność. A to, że są teczki biskupów, wielką tajemnicą nie jest.
To co teraz?
Nacjonalizm, jak jad sącząca się nienawiść, bezmyślność biorą dziś górę. Dlatego tak ważny jest spór o dzisiejszy kształt patriotyzmu, gdyż jest to walka o polską duszę. PiS wygrał nie dlatego, że Polacy odrzucili dorobek rządów PO. PiS wygrał, bo odmienił duszę społeczeństwa, a - jak mówił ksiądz Tischner - prawdziwa rewolucja dokonuje się na tej płaszczyźnie. Kiedy postępowcy i liberałowie zajmowali się modernizacją, mając w nosie edukację obywatelską, prawica zajmowała się wychowaniem „nowego Polaka”, który nie wstydzi się, że jest nacjonalistą czy antysemitą.
Dlaczego patriotyzm kojarzy się z prawicą? Czemu do tego doszło?
Są dwa powody. Po pierwsze, język, który ma moc mobilizującą. A narracja nacjonalistyczna jest gorąca i angażująca. Słyszy pani te hasła: Bóg, honor, ojczyzna, suwerenność itd. Język liberałów jest zimny: praworządność, obywatelskość, społeczeństwo. Można umrzeć za Boga lub ojczyznę, ale nie za praworządność, prawda? Dziwimy się, dlaczego wielu młodych łapie się na te hasła. Bo oni poszukują sensu. A sensu życia nie daje nowy smartfon, ale może dać walka - nieważne, że urojona - z wrogami ojczyzny. Po drugie duża część polskich liberałów czy lewicowców po 1989 r. uznała, że skoro mamy nowoczesność i jesteśmy w Unii, to patriotyzm jest passe. Nic bardziej mylnego. Nie można oddawać tak ważnych wartości i słów, jak ojczyzna czy patriotyzm, bez walki.
A skoro postępowe elity oddały „prawo do patriotyzmu” bez walki, to prawica wzięła je przerabiając na własną modłę - mieszając patriotyzm z nacjonalizmem i ksenofobią. I powstała taka narracja: „jeśli nie krzyczysz na marszach „Polska dla Polaków!”, nie gardzisz imigrantami, nie złorzeczysz osobom o innych skłonnościach seksualnych - to znaczy, że nie jesteś patriotą. Tylko co to, do cholery, znaczy?! Naprawdę trzeba gardzić innymi, by być dobrym Polakiem? To zachowanie niebezpieczne. Przykład Brexitu pokazał, jak bardzo. Niektórzy polscy politycy cieszyli się z Brexitu, nie rozumiejąc, że Anglicy głosują za nim nie dlatego, że na Wyspach mieszkają ciapaci, a dlatego, że mieszkają tam Polacy. I to Polacy stali się pierwszymi ofiarami brytyjskiego nacjonalizmu, rasistowskich ataków, też tragicznych, bo przecież zginął Polak. Jak trzeba być bezmyślnym, by podsycać narodowe nacjonalizmy?
Po kulturze otwartości i tolerancji, która wydawała nam się oczywistością, przyszła kultura nienawiści, lęku i zderzenia nacjonalizmów. Siedzimy na beczce prochu i niewiele trzeba, żeby odpalić lont. A jak odpalimy, nikt nie zapanuje nad konsekwencjami wybuchu.
Uważa Pan, że kolejna wojna jest realna?
Jeśli wszyscy mówią, że będzie wojna, to zaczynamy wierzyć w to, że jest nieunikniona. Mamy dziś fascynację wojną. Te zabawy z bronią, organizowanie grup paramilitarnych i rekonstrukcyjnych - to nie są niewinne igraszki. To wręcz przygotowanie do tego, co wydaje się czyhać za rogiem. Wojna i cierpienie. Jesteśmy jak karpie, które jeszcze nie wiedzą, że Wigilia oznacza dla nich śmierć. I sami sobie ją gotujemy. Wojna przychodzi jak złodziej - nigdy nie wiesz, kiedy zapuka do twoich drzwi. Jeśli chcesz żyć w pokoju, powiada się, szykuj się do wojny. Bzdura. Jeśli chcesz żyć w pokoju, musisz go przygotować.