Podpalacz Dariusz P. z Jastrzębia: „Jestem odpowiedzialny za ten pożar"
Podczas ostatniej rozprawy Dariusz P. sugerował, że do tragicznego pożaru z 10 maja 2013 roku mogła doprowadzić 13-letnia Gosia, jedna z jego córek. Później przyznał, że to on jest odpowiedzialny za pożar, ale nie z powodu podpalenia. Tymczasem strony wskazują, że wyrok poznamy może już pod koniec tego roku.
Nie zgadzał się z biegłym z zakresu pożarnictwa, uznał opinię za absurdalną, przez chwilę sugerował, że to 13-letnia wówczas Gosia, jego córka, mogła doprowadzić do pożaru, a na koniec... rozpłakał się - za nami wyjątkowo emocjonalna rozprawa w procesie Dariusza P. z Jastrzębia-Zdroju, który jest oskarżony o celowe podpalenie domu, w którym zginęła jego żona oraz czwórka dzieci.
„W moim domu nie doszło do podpalenia!”
Nie podlega dyskusji, że swoim zachowaniem po pożarze - a zwłaszcza tym pierwszym SMSem, który napisałem do siebie - skierowałem śledztwo na fałszywe tory, ale absolutnie nie zgadzam się z tezą, że w moim domu doszło do podpalenia. Po prostu powstał pożar, którego przyczyna została określona fałszywie - mówił Dariusz P., odnosząc się do opinii biegłego z zakresu pożarnictwa, Adama Somerlika, który na jednej z ostatnich rozpraw całkowicie obalił teorie oskarżonego dotyczące przyczyn pożaru. Wskazał jasno: „to było podpalenie”.
- Już po wejściu do domu byłem niemal pewien, że pożar nie był dziełem przypadku, a celowym działaniem człowieka. Świadczyła o tym ilość widocznych śladów podpalenia. Musiałem jedynie ustalić w którym miejscu powstał pożar i jak się rozprzestrzenił – zeznał przed sądem w Rybniku Adam Somerlik, biegły z zakresu pożarnictwa, jednoznacznie wskazując na podpalenie. Ta rozprawa, która odbyła się w miniony poniedziałek, była pewnego rodzaju odpowiedzią oskarżonego na to, o czym mówił biegły Somerlik.
Sędzia odrzuca wnioski. „Nie mają znaczenia”
W trakcie rozprawy Dariusz P. oraz jego obrońca złożyli kilka wniosków, które dotyczyły m.in. ponownego przeprowadzenia wizji lokalnej, przesłuchania oskarżonego z użyciem wariografu czy jeszcze jednego przesłuchania biegłych psychiatrów - wszystkie wnioski zostały odrzucone. Powód? Brak znaczenia dla sprawy. Ale Dariusz P. nie zamierzał dać za wygraną...
- Punkty rzekomych podpaleń wskazane przez biegłego są w mojej ocenie absurdalne, nielogiczne i kompletnie bezsensowne. Rozumiem decyzję wysokiego sądu o odrzucenie wniosku o wizję na miejscu, ale w sposób niewiążący chciałbym prosić o dokonanie tej wizji - apelował, ale sąd pozostał niewzruszony. Oskarżony dodawał, że – jego zdaniem – ta sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby nie SMSy, które sam do siebie wysyłał. Nie zgadzał się również z tym, że wszystkie okna i żaluzje były szczelnie pozamykane podczas pożaru. - W kuchni i łazience na pewno były otwarte okna – mówił.
Był także oburzony faktem, że nie poddano materiałów ze spalonej szafy do badań na obecność cieczy palnej, o czym biegły w swojej opinii często wspominał. - Mówił o benzynie, nafcie, rozpuszczalniku. O badania wystąpiono za późno, więc się nie odbyły, a mogły – podkreślał Dariusz P.
Sugeruje, że 13-letnia Gosia mogła być winna?
Jednym z najbardziej szokujących momentów poniedziałkowej rozprawy był wtedy, kiedy Dariusz P. zaczął sugerować, że coś wspólnego z pożarem w domu mogła mieć jego - 13-letnia wówczas - córka Gosia.
- Czuję się zakłopotany, bo zostałem przed sądem przedstawiony jako manipulant, który dokonuje mistyfikacji, ale swego czasu pojawiła się taka informacja, że moja córka Gosia może sobie „popalać” papierosy. Na jej beżowej kurtce w szafce widziałem raz taki brązowy ślad, wyglądający jak po zgaszeniu papierosa. Później na mojej kurtce miałem dwa takie same ślady - mówił Dariusz P., a oczy sędziego otwierały się coraz szerzej.
- Sugeruje pan, że to Gosia wznieciła pożar? - dopytywał sędzia Wojciech Furman, ale oskarżony odpowiedział wymijająco. - Ja tylko sygnalizuję i mówię o swoich przemyśleniach, o tym, co mi się przypomina podczas rozmyślań w areszcie. Wiem, że to może brzmieć, jakbym chwytał się brzytwy, ale tak nie jest - twierdził Dariusz P.
„Wiem, że sam sobie strzeliłem samobója”...
Nie jestem idiotą. Uważam, że gdyby ktoś w taki sposób chciał podpalić ten dom to byłby debilem. Wiem, że sam sobie strzeliłem „samobója” tym SMSem, bo on był podstawą do stworzenia takiej, a nie innej opinii i całego postępowania śledczych - mówił na koniec Dariusz P. i stwierdził, że nie zgadza się tym, że jego dom został przez kogokolwiek podpalony.
- Za całą tę sprawę ponoszę odpowiedzialność z powodu pewnego rodzaju partactwa czy prowizorek, których się dopuściłem. Ale nie z powodu rzekomego podpalenia - mówił, po czym się rozpłakał.
Lista świadków, których trzeba przesłuchać powoli się kończy, a sędziowie nie przyjmują wniosków, mogących przedłużyć rozprawę - jest szansa, że proces Dariusza P. z Jastrzębia-Zdroju zakończy się pod koniec roku.
Według pierwszych nieoficjalnych informacji, proces Dariusza P. miał zakończyć się podczas tegorocznych wakacji. Tak jednak się nie stanie, zwłaszcza, że rozprawy zostały rozłożone w czasie przez zbliżający się okres wakacyjny.
- Kolejną rozprawę zaplanowaliśmy na 13 czerwca. Wówczas chcemy odtworzyć wszelkie dowody, jakie posiadamy, czyli zdjęcia i wideo - mówił sędzia Wojciech Furman. Możliwe, że zostanie wtedy także przesłuchany jeszcze jakiś świadek, lecz nie jest to pewne.
Następne rozprawy czekają nas 25 lipca i 12 sierpnia. Jak wskazują przewidywania stron, proces może zakończyć się pod koniec tego roku. Przypomnijmy, że Dariuszowi P. grozi dożywocie.
*Niesamowite oświadczyny na dachu Spodka w Katowicach ZDJĘCIA
*Takie wyposażenie samochodów naprawdę ułatwia życie
*Słynna restauracja Kryształowa w Katowicach będzie zamknięta
*Nowy abonament RTV, czyli opłata audiowizualna z rachunkiem za prąd ZASADY, KWOTY, ZWOLNIENIA!
*Tak wyglądają nowe biurowce KTW przy rondzie w Katowicach
*WNIOSKI I DOKUMENTY na 500 zł na dziecko w ramach Programu Rodzina 500 PLUS