Podróż w kapsule czasu. Cofamy się o 142 lata
Te skarby nie były schowane w muzealnych magazynach, ale w... murach jednej z kamienic w Nowej Soli. Skrywały tajemnice sprzed 142 lat.
Co łączy z sobą niemiecką Rzeszę, braci z Czech oraz... kubańskie cygara? Oczywiście Nowa Sól! Odnaleziona w tym mieście jedna z najstarszych w Polsce kapsuł czasu, odkryła przed nami tajemnice sprzed 142 lat...
Neusalz, 27 lipca 1874. Poniedziałek
Przy ulicy Herrn-Gasse, będącej częścią osiedla braci morawskich, 19-osobowa grupa pochyla się nad tajemniczym przedmiotem. „W imię Boga w Trójcy jedynego, z jego wsparciem i błogosławieństwem...” - z oddali słychać słowa żarliwej modlitwy. Po chwili celebracji do akcji wkraczają fachowcy, murarze. Tajemniczy przedmiot ginie w ciemnościach jednego z zakamarków budowanego właśnie domu. Cegła po cegle przykrywa go, by w końcu zniknął dla wszelkich oczu na wiele, wiele lat...
Nowa Sól, 13 kwietnia 2016. Środa.
W kamienicy przy ul. Wrocławskiej 9 praca wre. Zabytkowy budynek, dzięki współpracy miasta oraz wspólnoty komunalnej, po latach doczekał się w końcu remontu z prawdziwego zdarzenia. W pewnym momencie, podczas zbijania tynku pod ocieplenie, pracownicy zauważają tajemniczą tablicę z wygrawerowaną datą z XIX wieku. Po chwili w murach docierają także do kasetki...
Kapsuła czasu, bo tym właśnie jest tajemnicze znalezisko, po 142 latach ponownie trafia do rąk ludzi. Datowana jest dokładnie na rok 1874, co w praktyce oznacza, że jest to jedna z najstarszych odnalezionych kapsuł czasu w Polsce (wyrównany został „rekord” znaleziska w szkole w Strzegomiu sprzed trzech lat).
- Od razu zabezpieczyliśmy ją do czasu oficjalnego otwarcia - opowiada Mariusz Smolarczyk, prezes Zakładu Usług Mieszkaniowych w Nowej Soli, który nadzorował inwestycję w zabytkowej kamienicy. Odbyło się to następnego dnia, w obecności władz miasta oraz oczywiście w błysku fleszy...
Jakie tajemnice kryła w sobie skrzynka, i co mówi nam o sekretach miasta?
Niezwykłe osiedle...
Wspólnym punktem wszystkich „fantów” jest historia braci morawskich, spadkobierców morawskiego husytyzmu, którzy w 1743 roku otrzymali od króla Prus Fryderyka II zezwolenie na wolne praktyki religijne w Nowej Soli. W rejonie obecnej ul. Wrocławskiej, Muzealnej i Wróblewskiego wybudowali własne osiedle. Miejsca, dziś z pozoru niepozorne, niegdyś były prawdziwą kuźnią kadr. Bo to właśnie bracia morawscy byli prekursorami dynamicznego rozwoju miasta.
Dość powiedzieć, że to właśnie z ich grona wyszedł założyciel słynnej do dziś fabryki nici, Johann David Gruschwitz. Niegdyś potężny zakład, który także po wojnie był chlubą Polski na skalę Europy, dziś jest niestety opuszczony. Ruiny od lat są głównie atrakcją dla poszukiwaczy przygód (nielegalnych oczywiście), dla których duchy dawnych czasów wciąż są tutaj obecne. Obecnie obiekt czeka na rewitalizację, jej losy powinny rozstrzygnąć jeszcze w tym roku.
251 lat historii fabryki nici
A wszystko rozpoczęło się w 1765 r., gdy w Nowej Soli powstała duża manufaktura wytwarzająca tkaniny lniane i przędzę. W 1808 r. przybył do niej Johann Dawid Gruschwitz. Dzięki jego staraniom zamontowano pierwszą maszynę przędzalniczą, którą wkrótce wykupił, zakładając w 1816 r. własną wytwórnię nici. Fabryka z roku na rok się rozwijała, przechodząc w kolejne rządy rodziny z rodu Gruschwitz. Pierwsze lata II wojny światowej nie wpłynęły znacząco na produkcję, wstrzymano ją dopiero na początku lutego 1945 r. W 1951 r. fabryka zmieniła nazwę na Nadodrzańskie Zakłady Przemysłu Lniarskiego.
Na przełomie lat 60. i 70. XX w. nastąpiły zmiany w infrastrukturze, postawiono nowe hale, m.in. jedną z najnowocześniejszych w tej części Europy halę produkcji nici syntetycznych. W 1973 r. zmieniono nazwę zakładu na Nowosolska Fabryka Nici „Odra” (zakład zatrudniał ponad 3 tys. osób z miasta i okolic). Do końca lat 80. XX w. NFN „Odra” była wiodącym producentem nici w krajach tzw. bloku wschodniego. Początek lat 90. przyniósł załamanie koniunktury gospodarczej. Nie przyniosły rezultatu próby ratowania fabryki przez zwolnienia grupowe, przerwy w produkcji i pozbywanie się części majątku. Przekształcona w spółkę fabryka zakończyła działalność w 1998 r.
Budowa samego osiedla braci morawskich rozpoczęła się w roku 1764 r. Wzniesiono nowe domy i zakłady rzemieślnicze, a w 1769 r. poświęcono zbór, który w swojej zewnętrznej formie przetrwał do dziś (to sala gimnastyczna przy ul. Wróblewskiego). 247 lat później, 12 czerwca 2016 roku, luteranie zaadaptowali z kolei jedno z pomieszczeń na piętrze budynku przy ul. Wrocławskiej 16, oddając do użytku nową kaplicę.
Warto podkreślić, że w XVIII wieku czeska osada, w ówczesnej niemieckiej Rzeszy, słynęła z najlepszych szkół, a sama Neusalz, choć niewielka, była już swoistą potęgą gospodarczą.
Według różnych relacji, kolonia braci morawskich w ówczesnej Neusalz lśniła czystością, ulice były bardzo zadbane, obsadzone zielenią. Najpiękniejszym zakątkiem była jednak droga prowadząca między ogrodami, od zboru do leżącego za nim cmentarza. Była tak malownicza, że nazwano ją „małym rajem”. Sam cmentarz natomiast, kontrastując z pięknym otoczeniem, był skromny, a nagrobki ujednolicone. W ten sposób wyrażona została naczelna zasada herrnhutów - „braterska równość”.
Cygara prosto z Kuby
Bracia morawscy prowadzili m.in. największą firmę handlową w mieście o nazwie Meyerotto et Co. W kapsule czasu odnaleziono m.in. butelkę, wyprodukowaną właśnie przez to przedsiębiorstwo (samo wino pochodziło z winnicy w Zaborze, a precyzyjniej z miejscowości Saabor, bo tak nazywało się wówczas to miejsce).
Fantów w kapsule było oczywiście o wiele więcej. W skrzynce znajdowały się również blankiety weksli, między innymi wspomnianej firmy Meyerotto, której budynek sąsiadował z kamienicą. Historycy z muzeum zidentyfikowali także monety, które zostały z kolei umieszczone w pudełku po cygarach. Sprowadzane były specjalnie z... Hawany. Właśnie przez firmę Meyerotto. Co ciekawe, po dokładnym sprawdzeniu dawnych pieniędzy okazało się, że najstarsza moneta pochodzi z roku 1768!
Osobną kwestią były także stare niemieckie gazety z końcówki XIX wieku, które potwierdzały datę wspomnianego znaleziska. Prawdziwą perełką dla pracowników nowosolskiego muzeum była specjalna gazeta prowadzona przez braci morawskich na terenie ówczesnej Neusalz . - Wiedzieliśmy, że była ona wydawana na tym terenie, jednak nie posiadaliśmy do tej pory żadnego egzemplarza w zbiorach - przyznaje Tomasz Andrzejewski, dyrektor miejskiego muzeum.
Między gazetami znaleziono także pięknie kaligrafowany list fundacyjny. Poza długą listą nazwisk osób, które piastowały urzędy w roku 1874 (w Rzeszy jak i samej Neusalz), dowiedzieliśmy się m.in., że według ówczesnych danych miasto zamieszkiwały „5.624 dusze” (stan na 31 grudnia 1871).
Kiedyś pracowali tu piekarze
Dzięki kapsule, odkryto także sekrety samego budynku, w którym ją odnaleziono. Okazuje się, że w miejscu domu przy dzisiejszej ul. Wrocławskiej stał niegdyś inny, jednopiętrowy budynek mieszkalny, z którego korzystali piekarze. Po bokach i z tyłu pracowali mydlarze i mosiężnicy. W roku 1840 wyprowadził się stąd ostatni właściciel i rozpoczęto prace mające na celu przebudowanie go w siedzibę diakonii wspólnoty. Piekarze zdecydowali jednak uczynić z tego budynku mieszkania czynszowe (pod wynajem). W roku 1854 w drodze kupna budynek przeszedł w ręce prywatne i ponownie służył jako piekarnia, aż do roku 1872, gdy mistrz piekarski Wiecke, także w drodze sprzedaży, odstąpił budynek firmie Meyerotto et Corporations. Rozbiórka starego domu rozpoczęła się w kwietniu, a nowe mury zaczęły powstawać w maju 1874 roku. Zgodnie z listem na górnych piętrach powstały mieszkania, a w piwnica pod stalowym sklepieniem miała służyć na składowanie wina.
Dla potomnych
Wszystkie „skarby z przeszłości”, po odnalezieniu, zostały poddane inwentaryzacji. Dokumenty zostały przetłumaczone, ich kopie można obejrzeć dziś bezpośrednio w muzeum. A sama kapsuła, nieco „odświeżona”, z nowymi fantami z roku 2016 została ponownie zamurowana w kamienicy przy ul. Wrocławskiej 9...
- Wszystko po to, by potomni mogli znaleźć także jakiś ślad po nas - opowiada prezydent Wadim Tyszkiewicz. - Kto wie, może też otworzą ją za ponad 100 lat? I może wtedy będą już np. jakieś latające pojazdy? - śmieje się na koniec włodarz.