Podróż we mgle do pracy skończyła się tragedią
Gęsta mgła, niemal zerowa widoczność, mróz, śliski asfalt. Doszło do wypadku. Dwie osoby zginęły na miejscu, trzy trafiły do szpitala.
To miała być podróż jak co dzień. Dwie mieszkanki Słońska jechały wczoraj do pracy. Razem z nimi w fordzie escorcie podróżowały jeszcze dwie osoby. Podróż zakończyła się tragedią, o której mówili niemal wszyscy mieszkańcy Słońska, Kostrzyna i okolicznych miejscowości.
Dochodziła siódma rano. Drogą krajową nr 22 ze Słońska do Kostrzyna jechał dostawczy volkswagen i osobowy ford. Z naprzeciwka nadjeżdżał tir. Wtedy stało się coś bardzo złego...
Dokładny przebieg zdarzeń ustalą policjanci
Wczoraj nie było wiadomo, kto jest winny tej tragedii. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że volkswagen, który wychodził z zakrętu, mógł wpaść w poślizg i wypaść na pas drogi, którym jechał tir. Kierowca ciężarówki, chcąc uniknąć zderzenia, zjechał na przeciwległy pas ruchu. Ten sam, którym w stronę Kostrzyna jechał ford. - Dwie kobiety jadące fordem zginęły na miejscu. Dwie kolejne osoby z forda trafiły do szpitala. Tak samo jak kierowca busa, którego auto ostatecznie zatrzymało się na drzewie – mówi Bartosz Janowicz, naczelnik słubickiej drogówki. Jedna z ofiar miała około 50, a druga około 60 lat.
Siła uderzenia była potężna
Część karoserii tira została dosłownie oderwana od kabiny. Roztrzaskany ford escort zatrzymał się na poboczu. Byliśmy na miejscu kilkadziesiąt minut po zdarzeniu. Na początku ciężko było się dopatrzeć, co właściwie się wydarzyło. Gęsta mgła ograniczała widoczność do kilkudziesięciu metrów. Było widać tylko rozstawione przez strażaków pachołki i lampy ostrzegawcze. Ale z biegiem czasu mgła ustępowała. Zaczęły się wyłaniać radiowozy, pojazdy strażaków, karetka...
Ustępująca mgła odsłoniła na asfalcie całą masę szczątków kilku pojazdów.
Pobite reflektory, rozbite szkło z szyb, połamane plastiki. Z czasem z mgły wyłoniły się wraki. Najpierw bus. Auto nie było mocno rozbite. Ciężarówka stała w poprzek drogi, widać było poważne uszkodzenia w dolnej części kabiny. Na końcu zobaczyliśmy forda. Samochód był całkowicie zniszczony, obok krzątali się policjanci, którzy dokonywali oględzin wraku.
Drogę otwarto około 14.00, czyli siedem godzin po tragedii
– Mijałem się z lawetą, na której jechał ten ford. Widok był makabryczny. Gdy człowiek widzi taki obraz, to noga od razu cofa się z pedału gazu i jedzie się wolniej – mówił nam pan Ryszard, nasz Czytelnik z Kostrzyna.