Podstawówka zaostrza środki bezpieczeństwa
- Nie pozwalają nam wejść do szkoły - alarmują rodzice. - Chodzi o bezpieczeństwo uczniów - odpowiada dyrekcja bydgoskiej placówki.
Dyrekcja Szkoły Podstawowej nr 65, która mieści się w Fordonie, po przerwie świątecznej zmieniła zasady dotyczące przyprowadzania i odbierania małych uczniów. Teraz rodzice muszą dzwonić domofonem i czekać aż ktoś wpuści dzieci. - Placówka jest przed nami zamknięta - opowiada mama sześciolatka. - Jednak prawdziwe problemy są, gdy skończą się lekcje. Kłębimy się na zewnątrz i wypatrujemy swoich pociech. Nauczycielki, które powinny zadbać o to, aby tylko uprawnione osoby odbierały uczniów, przy tak licznej gromadzie nie są w stanie tego zrobić. Zdarzały się już sytuacje, gdy maluchy wybiegały na dwór bez kurtek i czapek.
Rodzice twierdzą, że wcześniej nikt z nimi nie konsultował takiego rozwiązania.
- Rozumiem, że chodzi o bezpieczeństwo - uważa ojciec jednej z uczennic. - Jednak oddelegowane nauczycielki nie są w stanie przypilnować wszystkich maluchów. Takie inicjatywy powinny być omawiane z nami. A tutaj postawiono nas przed faktem dokonanym.
W zeszłym tygodniu dyrekcja zorganizowała spotkanie z rodzicami, na którym wypracowano kompromis. - Od teraz młodsze będą odbierane z drugiej strony, gdzie znajduje się boisko, ale to i tak nie rozwiązuje wszystkich problemów - uważa mężczyzna. - Dobrze, że podczas lekcji szkoła jest zamknięta i nikt postronny nie może do niej wejść. Ale dlaczego rodzice po zakończeniu zajęć nie mogą zabrać dzieci?
Teren podstawówki nie jest ogrodzony, a wiele osób korzysta również z basenu, lodowiska i placu zabaw, które się przy niej znajdują. - Chodzi nam przede wszystkim o zapewnienie uczniom bezpieczeństwa - wyjaśnia Małgorzata Rogowska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 65. - Bywały sytuacje, że nieznajomi wchodzili, aby skorzystać z toalety. Kilkukrotnie musieliśmy również wzywać policję, ponieważ osoba z zaburzeniami psychicznymi próbowała wtargnąć do budynku.
Dyrekcja wprowadziła dodatkowe zabezpieczenia, aby nie dopuścić do powtarzania się takich sytuacji. - To nie jest tak, że zabroniliśmy rodzicom wstępu - tłumaczy Rogowska. - Mogą wejść swobodnie, gdy chcą porozmawiać z psychologiem i wychowawcą. Mogą również odebrać dzieci ze świetlicy. W filii uczy się obecnie 416 uczniów i duża liczba rodziców przebywających na terenie placówki nie zawsze przyczynia się do prawidłowego funkcjonowania szkoły.
Z podobnych rozwiązań korzystają także inne podstawówki.
- Rodzice przyprowadzają dzieci tylko do szatni, a nauczyciele odprowadzają uczniów do klas - tłumaczy Renata Kwapiszewska, wicedyrektor SP nr 4. - Ten system działa już u nas od kilku lat.