Podwórkowa awantura z zakazem gry w piłkę
Zdesperowani rodzice jednego z osiedli urządzili happening, aby pokazać, że zakaz gry w piłkę jest nonsensowny.
Konflikt międzysąsiedzki na osiedlu Szczecineckiej Spółdzielni Mieszkaniowej przy ulicy Gdańskiej tlił się od dłuższego czasu. Wszystko przez to, że dzieci grają w piłkę na trawiastym placyku między dwoma blokami. Tuż obok jest mały plac zabaw - piaskownica i bujak - ale dzieci, jak to dzieci, wolą kopać piłkę.
A to średnio podoba się niektórym sąsiadom, zwłaszcza tym, których okna wychodzą na zaimprowizowane boisko. Słownych utarczek zdenerwowanych hałasami lokatorów z dziećmi i ich rodzicami nie sposób już zliczyć. Sytuacja zrobiła się bardzo napięta, ale do niedawna był kruchy kompromis, który zarządziła SzSM ustawiając znak zakazu gry w piłkę obowiązujący po godzinie 20.
Sęk w tym, że od niedawna ograniczenie czasowe zniknęło i znowu zaczęły się słowne przepychanki. - Sąsiedzi przeganiają dzieciaki, grożą, że zadzwoniła po policję i doszło do tego, że dzieci boją się wyjść na podwórko - mówi jedna z pań z osiedla.
- Nikogo nie straszymy, ale naprawdę trudno znieść wielogodzinne krzyki i kopanie piłki parę metrów od naszych okien - mówią zwolennicy zakazu i podkreślają, że przy okazji niszczone są trawa i krzaki.
Przeciwnicy zakazu mają wątpliwości czy jest on w ogóle legalny. Dlatego zdecydowali się na niecodzienną akcję mającą ukazać jego absurd. Grupa rodziców wraz z dziećmi owinęła wokół słupa z zakazem gry w piłkę kolorowe bibułki, a na sam znak założyła kartonowe pudło imitujące telewizor z dramatycznym apelem - dajcie wolność!
Napisali także wierszyk: „Każdy wiek ma swoje prawa, a dziecięcym jest zabawa. Rower piłka i huśtawka, skoki biegi, a nie ławka. Chcemy bawić się pod blokiem, by dorośli czujnym okiem mogli sprawdzić, czy syn wnuczek z łobuzami się nie tłucze. I czy bawi się bezpiecznie, więc prosimy bardzo grzecznie, żeby z nami negocjować i z podwórka nie rugować”.
Chcieliśmy o stanowisko zapytać władze SzSM, ale - na wieść jakie mamy pytanie - prezesi spółdzielni stali się dla nas nieuchwytni.