Podwyżki opłat za energię mogą rozpalić nas do czerwoności. Ale trudno będzie ostudzić emocje wodą, bo ona też może być droga...
- Ze strachem słucham informacji o każdej planowanej podwyżce. I zastanawiam się, na czym jeszcze mogę zaoszczędzić - przyznaje Krystyna Wolak-Kamińska z Zielonej Góry. Nie kryje zdenerwowania, bo jak mówi, każdą podwyżkę najbardziej odczuwają emeryci, czyli także ona. - Co miesiąc najpierw idę na pocztę opłacić, co muszę. Potem liczę, ile zostaje mi na życie. Martwię się, co to będzie.
- Na czynsz idzie nam 520 złotych miesięcznie, na prąd 130 co dwa miesiące. Do tego gaz - 100 złotych. Teraz trzeba będzie dołożyć do tego kolejne kilkadziesiąt złotych, jak nie ponad sto - wyliczają Krystyna i Józef Wieteccy z Gorzowa. - Jak się słucha o podwyżkach, to aż wiązankę chce się puścić - stwierdza pan Józef.
Ludzi najbardziej przerażają podwyżki za prąd i wodę. W wakacje weszły dwie związane z energią, a szykuje się kolejna.
- 1 lipca weszła w życie ustawa o odnawialnych źródłach energii. Wprowadza ona opłatę 2,5 zł za każdą megawatogodzinę. Gospodarstwo domowe w ciągu roku zużywa średnio 2 MWh, więc zapłaci 5 zł - wyjaśnia Michał Suski, ekspert ds. energetyki w Business Centre Club. - Wzrosła też opłata przejściowa. Dotychczas wynosiła ona 3,87 zł, a teraz 8 zł miesięcznie, więc to kolejne 50 zł do zapłacenia w ciągu roku. Rząd ma też przedstawić założenia rynku mocy. Jeśli szacunkowe 8 mld zł, które trzeba będzie płacić elektrowniom, podzielimy przez 160 mln MWh, które Polska zużywa, to na gospodarstwo domowe wyjdzie około 100 zł - wylicza Suski. Tłumaczy też, dlaczego finansowy ciężar za rynek mocy ma być przerzucony także na gospodarstwa domowe, które zużywają tylko 1/4 prądu w Polsce: - Najwięksi odbiorcy przemysłowi, a na liście jest ich sto, mają już ulgi, żeby byli konkurencyjni. Dlatego oni tych kosztów nie poniosą.
Jak się słucha o podwyżkach, to aż wiązankę chce się puścić - mówi pan Józef
Ostateczna decyzja o wprowadzeniu rynku mocy jeszcze nie zapadła, ale sprawa wydaje się być przesądzona. Tak samo zresztą, jak wzrost opłat za wodę. Rząd chce podnieść opłatę za korzystanie ze środowiska. Metr sześcienny wody podziemnej, która później będzie wykorzystywana w naszych domach, kosztuje dziś niecałe 7 gr, a po podwyżce może to być nawet 60 gr. Siłą rzeczy przełoży się to na podniesienie cen wody.
- U nas z tego tytułu może to być około 1 zł za metr sześcienny - szacuje Tomasz Surdacki, dyrektor ds. technicznych w Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji w Gorzowie. Decyzji, oczywiście, jeszcze nie ma. - Na razie czekamy na ustawę o prawie wodnym i dopiero ona będzie podstawą do ustalania kwoty ewentualnych podwyżek - zaznacza Zbigniew Liberek z Zielonogórskich Wodociągów i Kanalizacji. Tu do końca marca podwyżek nie będzie.
Jak już informowaliśmy, podniesienie cen wody skrytykowało Zrzeszenie Gmin Województwa Lubuskiego. Ostatnio zrobili to także polscy farmaceuci, którzy zwracają uwagę, że wpłynie to na wzrost cen produkowanych u nas leków.
W porównaniu z podwyżkami cen prądu i wody wzrost opłat za ciepło jest kosmetyczny. W Zielonej Górze będzie to 0,88 proc., a w Gorzowie 0,5 proc., a więc poniżej prognozowanej na 1,5 proc. inflacji. - W Gorzowie trwa program Kawka. Mieszkańcy śródmieścia korzystają na tym, że zamiast pieców mają kaloryfery, a wszyscy mieszkańcy na tym, że koszty dostarczenia ciepła maleją - podkreśla Mirosław Rawa, dyrektor gorzowskiej elektrociepłowni.
A co z gazem? Na razie na jakiekolwiek podwyżki się nie zanosi. Od stycznia nie wejdzie też w życie żaden pomysł, który zmuszałby wszystkich odbiorców do płacenia abonamentu RTV.
- Lepiej, żeby tych wszystkich podwyżek nie było, bo ludzie nie będą z nich zadowoleni. Uważam, że ceny za prąd i wodę, jak na nasze emerytury, renty i wypłaty, powinny być na tym samym poziomie - komentuje Wojciech Dalecki, handlowiec z Nowej Soli.