- Wybaczcie, ale przez półtorej godziny dziennie nie jesteśmy w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb - mówi Zbigniew Pakuła, prezes gorzowskiej Warty.
Warta jest pierwszym klubem, który głośno domaga się rozbudowy bazy sportowej w Gorzowie. Powód?
Jest banalny. W naszym mieście jest dziesięć klubów piłkarskich, a zaledwie cztery boiska do trenowania. Do zagospodarowania są boiska na stadionie Stali i w Małyszynie. Z nich nie można korzystać, a szkoda, bo dzieci i młodzież nie mają gdzie trenować. Nie oszukujmy się, kluby, które powstały w Gorzowie kilka miesięcy temu są nastawione na komercję i zarobek, ale ich obiekty są niedostępne choćby dla naszego klubu, który jako jeden z nielicznych ma rozbudowaną piramidę szkoleniową.
Z tego powodu w środę na stadionie Warty odbyła się akcja zebrania podpisów pod petycją, dotyczącą budowy nowych boisk. Jaki był efekt?
Już po pół godzinie mieliśmy sto podpisów. Do pełni szczęścia potrzebujemy minimum pięćset, ale to nie koniec akcji, bo lista zostanie puszczona w zakładach pracy i innych zainteresowanych klubach.
Co było iskrą zapalną do takiego działania?
Kilka dni temu otrzymaliśmy z magistratu harmonogram korzystania z miejskich obiektów, z którym się po prostu nie zgadzamy. Co ciekawe, dotarł on do nas dopiero wtedy, gdy mieliśmy już ustalony plan treningów dla naszych młodych piłkarzy, między innymi z OSiR-em. Dostaliśmy go już w trakcie sezonu, czyli wtedy, gdy mamy już wszystko poustalane, od treningów po mecze. Gospodarze obiektów praktycznie nie wiedzą co mają robić i zgodnie z jakimi wytycznymi mają wpuszczać poszczególne grupy oraz zespoły na dany obiekt.
W środę na głównej płycie stadionu przy ul. Krasińskiego trenowało blisko 120 osób. To mało komfortowa sytuacja zwłaszcza dla seniorów...
Tak to właśnie wygląda, odkąd o połowę obcięto nam godziny korzystania ze stadionu. Jeśli chodzi o górną płytę, to zabrano nam możliwość trenowania przez dwa, trzy dni w tygodniu! To bardzo dużo. Co ciekawe, w tym samym czasie na drugiej murawie trenowała zaledwie szesnastka dzieci z Progresu. Ręce opadają, po prostu brak słów...
Czyżby ktoś popełnił błąd?
Taki układ ustalił wydział sportu za namową wiceprezydenta Gorzowa Jacka Szymankiewicza. Nie może być tak, że pan wiceprezydent ma swoje dziecko w Progresie, więc ma ono do dyspozycji całe boisko, a w tym samym czasie u nas trenuje ponad setka dzieci. Przecież po miesiącu murawa znów będzie do remontu. Progres ma swoje boisko, ale z ust jego działaczy usłyszałem, że nie będą niszczyli swojej płyty, bo taniej wychodzi korzystanie z miejskich obiektów. To niepoważne słowa, bo grupą młodzika spokojnie mogą grać u siebie.
Ma pan pomysł, jak rozwiązać ten problem?
Już przedstawiliśmy miastu swoją koncepcję. Wystarczy stworzyć listę wiodących klubów w Gorzowie. Pozostałe, które chciałyby korzystać z ich boisk, musiałyby mieć podpisaną z nimi umowę. Stilon i Warta to dwa najstarsze oraz wiodące kluby w mieście i to do nich powinno należeć jakieś zdanie. Oba mają szkolenie na dobrym poziomie. Pozostali, skoro już są, powinni z nimi współpracować lub znaleźć sobie inne obiekty. Nie po to walczyliśmy o stadion przy Krasińskiego, który traktujemy jak drugi dom, żeby ktoś nas z niego wyrzucał. Wybaczcie, ale przez półtorej godziny dziennie nie jesteśmy w stanie zaspokoić wszystkich naszych potrzeb i reszty klubów korzystających z obiektu.
Problem rozwiązałoby powstanie nowych boisk w mieście.
Stąd nasza petycja. Chcemy, aby władze zauważyły, że przy takim zainteresowaniu dotychczasowa baza sportowa jest za mała. Zamiast skłócać kluby, może w końcu zacznie działać i zbuduje nowe boiska.