Pogotowie nie może dojechać do pacjenta. Przez absurdy!
Słupki, ogrodzenia, źle zaparkowane auta - z takimi problemami muszą sobie radzić załogi karetek.
Muszą sobie radzić, a przecież powinny się skupić na ratowaniu życia pacjentów. Tymczasem często trudno im się w ogóle do tych pacjentów dostać.
- Jakiś czas temu, gdy wracałam z pracy do domu, zauważyłam ambulans, który krążył po osiedlu - mówi pani Agnieszka, mieszkanka jednego z bloków przy ul. Białogardzkiej w Bydgoszczy. - Widać było, że załoga nie bardzo wie, jak sobie poradzić z ogrodzeniami, których coraz więcej nam w okolicy wyrasta. Na szczęście karetka nie jechała na sygnale, więc pewnie to nie był pilny przypadek. Ale strach pomyśleć, co gdyby jechali do zawału i musieli się przebijać przez te wszystkie przeszkody.
Coraz częściej ogradzane bloki, słupki uniemożliwiające wjazd na chodnik, samochody parkujące dosłownie wszędzie - nawet na trawnikach i miejscach niedozwolonych - to wszystko sprawia, że dojazd ambulansu do pacjenta może się znacznie wydłużyć. A w grę wchodzi czyjeś życie.
- Tak naprawdę nawet trudno wskazać konkretne miejsca, bo niemal wszędzie jest już problem - mówi Krzysztof Wiśniewski, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego. - Najgorsze są ogrodzone osiedla, które dodatkowo są zabezpieczone szlabanem, a nie ma nikogo, kto może go otworzyć. Wtedy osoba, która wzywa karetkę, sama musi to zrobić. A co, jeśli właśnie ona jest pacjentem? Co, gdy na przykład straci przytomność albo zwyczajnie nie jest w stanie podejść nawet do okna?
Inna sprawa to samowolka, jeśli idzie o parkowanie. - Na osiedlach samochód stoi przy samochodzie. Jest ich mnóstwo nawet na chodnikach i zakazach postoju - opowiada Wiśniewski. - Dużym ambulansem już nie wjedziemy, nie mówiąc nawet o wielkim wozie straży pożarnej. Kolejny problem to hipermarkety i centra handlowe.
Co jeszcze utrudnia pracę służbom ratowniczym?
- Brak odpowiedniej wielkości oznakowań numerów bloków i domów. Brak ich prawidłowego podświetlenia.
- Zepsute domofony i windy.
- Agresywne zwierzęta (szczególny problem w domach jednorodzinnych). Ratownik medyczny ma prawo odmówić wejścia na posesję, gdy czuje się zagrożony.
- Nieprzygotowana wcześniej dokumentacja medyczna (szukanie jej w pośpiechu, gdy liczy się każda sekunda).
- Zachowanie kierowców na drogach - często głośno słuchają muzyki w samochodzie i nie słyszą sygnałów dźwiękowych nadjeżdżających służb. W sytuacji pojawienia się np. ambulansu na drodze wpadają w panikę, nie wiedzą dokąd zjechać, jak się zachować. Nie obserwują innych kierowców i tworzy się niebezpieczny chaos.
Niestety, sytuacja wciąż się pogarsza. „Moda” na odgradzanie się od świata trwa od kilku lat, w dodatku wcale nie jest trudno do tego doprowadzić. Wystarczy złożyć wniosek do wspólnoty czy spółdzielni mieszkaniowej. Raczej nie zdarza się, by nie wydano zgody. Co gorsza, nie trzeba o nią prosić żadnych służb. Chyba że ogrodzenie ma być wyższe niż 2,2 metra. Ale to się zdarza rzadko.
- Absurdem są też kraty na klatkach schodowych - mówi dalej rzecznik WSPR. - Niby mają zwiększać bezpieczeństwo mieszkańców, a paradoksalnie drastycznie je zmniejszają w sytuacji, gdy potrzebna jest szybka pomoc medyczna.
- Kiedyś dojdzie przez to do tragedii - mówi pan Edmund, nasz Czytelnik, który zadzwonił do nas w tej sprawie. Mieszka we Włocławku. - Nie słyszałem co prawda, żeby u nas się coś takiego stało, ale raz po raz z kraju dochodzą informacje, że na przykład przez takie osiedlowe absurdy pomoc do kogoś, kto jej potrzebuje, nadchodzi zbyt późno. Ogradzamy się i robimy to zupełnie bezmyślnie.
Rzeczywiście, w naszym regionie w ostatnim czasie nic takiego się nie wydarzyło, ale ku przestrodze warto przypomnieć dwie sytuacje, do których doszło w ubiegłym roku w Gorzowie Wielkopolskim. W obu przypadkach ambulans miał problem, by pokonać zabezpieczenia na osiedlach i dojechać jak najbliżej miejsca wezwania. W jednym załoga karetki jechała do małego dziecka, w drugim do nieprzytomnej kobiety po operacji serca.
- Możemy nie zdawać sobie z tego sprawy, ale naprawdę w sytuacji zagrożenia życia liczy się dosłownie każda sekunda - podkreśla Krzysztof Wiśniewski z WSPR. - Dlatego gdy wzywamy ambulans do chorego, postarajmy się jak najbardziej pomóc ratownikom medycznym - otworzyć wszystkie bramy, ogrodzenia, drzwi, furtki. Tak, by pomoc mogła zostać udzielona jak najszybciej - kończy.