Pogryziona przez psy pani Katarzyna chce ponad milion złotych od gminy [wideo]
Katarzyna Kozłowska, dotkliwie pogryziona przez psy w Nowej Wsi, domaga się odszkodowania od gminy w wysokości ponad miliona złotych.
Wszystko zaczęło się styczniowego (13 stycznia 2015) przedpołudnia. Katarzyna Kozłowska, jak co dzień wyszła na spacer ze swoim najmłodszym dzieckiem - dziewięciomiesięczną wówczas córeczką Marysią. W okolicach rodzinnego domu kobieta czuła się bezpiecznie, często spacerowała tą samą trasą. Tego dnia było jednak inaczej. Kiedy szła ulicą Bursztynową, z jednej z posesji przez dziurę w ogrodzeniu wyszły trzy psy, które zaatakowały kobietę. Przez kilka minut gryzły ją. Kobieta robiła wszystko, co mogła, aby osłonić wózek, w którym była jej córeczka.
Wideo: "Odszkodowanie jest symboliczne. Jestem samotną matką, ale sąd nie wziął tego pod uwagę". Pogryziona przez psy walczyła o życie
źródło: TVN24/x-news
Opiekunem zwierząt okazał się 39-letni sąsiad, który na terenie swojej posesji trzymał kilka psów. To właściciel czworonogów jako pierwszy zauważył, że kobieta została zaatakowana przez psy, udzielił pomocy i wezwał pogotowie.
Mężczyzna przed sądem odpowiadał za narażenie dziecka na śmierć lub utratę zdrowia i nieumyślne spowodowanie trwałego uszczerbku na zdrowiu pani Katarzyny.
Choć najgorsze chwile kobieta ma już za sobą, to złe wspomnienia wciąż wracają. Pani Katarzyna boi się miejsca, w którym została pogryziona. - Ale nie przysłaniają mi normalnego życia - mówi. - Staram się wyprzeć te myśli i iść do przodu - dodaje.
Wideo: Proces właściciela psów, które pogryzły kobietę. "Nie ma majątku, będzie trudno o odszkodowanie"
źródło: TVN24/x-news
Właściciel czworonogów - 39-letni mężczyzna - został skazany na osiem miesięcy więzienia. Zasądzono także odszkodowanie w wysokości 5 tys. złotych na rzecz poszkodowanej. Sąd zdecydował o tak niskiej kwocie ze względu na możliwości finansowe skazanego. Niestety, to kropla w morzu potrzeb kobiety. Pani Kasia od feralnego dnia jest leczona. Najpierw walczono o jej życie w szpitalu we Włocławku, potem w bydgoskiej lecznicy lekarze starali się uratować nogę. Kobieta spędziła ponad pół roku w szpitalu. Potem przechodziła żmudną rehabilitację, co wiąże się z ogromnymi kosztami, na które rodziny pani Kasi nie stać. Stan zdrowia kobiety nie pozwala jej również na powrót do pracy.
Na sprawach sądowych obecny był tata pokrzywdzonej, który wciąż przeżywał wydarzenia sprzed kilkunastu miesięcy. Dostał tego dnia telefon, że córka została pogryziona przez psy. Początkowo myślał, że chodzi o jego psy. Od razu przyjechał do domu. Ale tam nikogo nie było. Skierował się na polanę, na której doszło do tragedii. Córka była na noszach zabierana do karetki. Podziękował mężczyźnie, który zadzwonił po pogotowie. Zapytał go, czy to jego psy? Zaprzeczył.
Aby pomóc kobiecie, zorganizowano kilka akcji. Pieniądze na rehabilitację zbierali między innymi koszykarze włocławskiego Anwilu. Caritas Diecezji Włocławskiej pod specjalnym numerem konta zbiera pieniądze dla Katarzyny Kozłowskiej z Nowej Wsi. Każdy może przekazać wsparcie. Akcja jest bezterminowa, będzie trwała do czasu, aż uda się uzbierać wymaganą kwotę potrzebną na leczenie pogryzionej kobiety.
Teraz do sądu trafił pozew o odszkodowanie od gminy, w którym poszkodowana twierdzi, że gminni urzędnicy wiedzieli o agresywnych psach, biegających bez opieki, ale nie reagowali. Ewa Braszkiewicz, wójt gminy Włocławek, twierdzi, że gmina prawa nie złamała.
- Nie dostaliśmy jeszcze zawiadomienia, dlatego niewiele mogę na ten temat powiedzieć - mówi Ewa Braszkie-wicz. - Ogólnie uważam, że zarzuty są bezpodstawne. Psy miały właściciela, a samorządy gminy mają obowiązek zajmować się psami, ale bezdomnymi. Za psa odpowiedzialność ponosi opiekun.
Jak mówili nam mieszkańcy podwłocławskiej Nowej Wsi, po dramatycznym wypadku pani Kasi jest tam bezpieczniej. Po ulicach nie chodzą już bezpańskie psy.