Pokazujmy to, co u nas dobre. Nawet gdy właśnie nie dzieje się nic złego
O tym, czy Białystok ma przez resztę Polski przypiętą łatkę miasta ksenofobicznego i czy takiej łatki łatwo się pozbyć, opowiada dr Katarzyna Sztop-Rutkowska, socjolożka.
Od lat próbujemy - jako Białystok, Podlasie - promować się wielokulturowością. Ale i tak w Polsce postrzegani jesteśmy jako nietolerancyjni, ksenofobiczni, bojący się inności. Pani - teraz białostoczanka - przyjechała do nas z Łodzi. Może więc łatwiej jest pani spojrzeć na nas z boku. Jacy jesteśmy?
Po pierwsze ja wcale nie jestem przekonana, co do tego, że mamy tę łatkę. Być może po prostu przesadzamy z odbiorem, takim negatywnym, naszego miasta. Może gdyby to postrzeganie nas poddać badaniu na jakiejś ogólnopolskiej próbie, to faktycznie okazałoby się, że nam się tylko tak wydaje? Bo jeden reportaż [chodzi o materiał TVN, według wielu osób - w tym białostockich radnych i prezydenta - stronniczy, gdzie mowa m.in. o ataku na polsko-hinduską rodzinę czy marszu ONR-u. Nie ma natomiast słowa o realizowanym przez miasto programie „Białystok dla tolerancji” - przyp. red] nie czyni jasnej sytuacji, że rzeczywiście może być coś nie tak. Po drugie - ja już dawno nie jestem w Łodzi, również mentalnie. Moje spojrzenie na Białystok na pewno nie jest z boku, tylko od środka.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień