Mimo, że od światowej premiery Pokémon GO minęły blisko dwa miesiące, to o fenomenie prostej zdawałoby się gry na telefon, wciąż jest głośno
Warto z bliska przyjrzeć się, czym jest popkulturowy fenomen, obok którego mało kto przechodzi już obojętnie.
Dane liczbowe mogą przecież robić wrażenie: gra uzyskała dotychczas około 440 milionów dolarów przychodu. Dziennie Pokémon GO zarabia około 4 mln USD. W szczytowym momencie popularności aplikacja wyprodukowana przez firmę Niantic miała więcej użytkowników niż Twitter, czyli największy, oparty na mikroblogowaniu, serwis społecznościowy świata. W sumie grę pobrano już około 180 milionów razy, w tym około półtora miliona pobrań zanotowano w Polsce (oficjalna premiera gry w naszym kraju odbyła się w połowie lipca). I choć w ostatnich tygodniach Pokémon GO straciło na świecie około 15 milionów użytkowników, to w dalszym ciągu tytuł ten nie schodzi z czołowych miejsc na listach popularności. Nawet, jeśli powyższa wyliczanka w pewnym stopniu pokazuje siłę tytułu, to nie objaśnia jednak wszystkiego.
Kieszonkowe stwory - z czym to się je?
Na całym świecie Pokémon GO stało się niezwykle popularne. Gra błyskawicznie wylądowała na kilkudziesięciu milionach urządzeń. Opisując w największym skrócie, co tak przyciągnęło do niej miliony graczy w różnym wieku na całym świecie, przede wszystkim należy wspomnieć o tym, czym są Pokémony. To - upraszczając - magiczne stworki o różnych właściwościach, które żyją pośród ludzi. Sympatyczne zwierzątka, z którymi można wspólnie spędzać czas, a także trenować i walczyć z innymi. Na tym przede wszystkim skupił się serial animowany wyprodukowany w Japonii (tzw. anime) w 1997 roku. Do Polski zawitał w 2000 roku. Wcześniej, bo w 1996 roku, swój początek wzięła seria gier konsolowych produkowanych przez japońskiego giganta, firmę Nintendo. I choć z czasem w wielu krajach moda na Pokémony przygasła (choć nadal produkowane były gry video, zabawki, filmy animowane, gadżety i wiele innych), to wraz z premierą Pokémon GO marka ponownie ożyła w świadomości wielu, także wśród tych, którzy wcześniej nie bardzo zaznajomieni byli z całym zjawiskiem.
Prostota i przystępność receptą na sukces
Na czym więc polega, zawarte w grze, łapanie Pokémonów? Najpierw należy pobrać na telefon specjalną aplikację, w zależności od rodzaju i marki smartfona, z AppStore’ a (w przypadku iPhone’ów) lub ze Sklepu Play (w przypadku telefonów z systemem Android). Można też ściągnąć Pokémon GO z innych, nieoficjalnych źródeł, ale nie jest to zalecane ze względów bezpieczeństwa. Aplikacja jest darmowa i choć są w niej tzw. mikrotransakcje (wbudowane płatności, dzięki którym można w pewnych aspektach ułatwić sobie rozgrywkę), to nie są one konieczne, by dobrze i komfortowo się bawić.
Spełniając odpowiednie wymagania sprzętowe (szczegóły w ramce), włączamy mobilny internet, GPS, uruchamiamy grę i wychodzimy z domu. Bo właśnie na spędzaniu czasu w rzeczywistym świecie opiera się gra. Na ekranie wyświetlają nam się od czasu do czasu stworki, które należy złapać przy pomocy dostępnych kulek, tzw. pokéballi. Do tego, w specjalnie oznaczonych na mapie naszej miejscowości lokalizacjach (tzw. gymy) możemy walczyć naszymi złapanymi już stworkami z pokémonami innych graczy. I otrzymywać za to nagrody. W jeszcze innych oznaczonych na mapie punktach (tzw. pokéstopy) możemy zdobywać kolejne gadżety niezbędne do dalszej gry (m.in. pokéballe i mikstury leczące potrzebne do poprawienia stanu zdrowia rannych w walce pokémonów). Gra oczywiście posiada jeszcze więcej opcji i niuansów, ale warto je poznać samemu. Cały system jest jednak i tak mocno uproszczony względem pełnoprawnych, “dużych” produkcji, które firma Nintendo wypuszcza od lat na swoje konsole przenośne. Ale ta uproszczona mechanika Pokémon GO to najprawdopodobniej właśnie jeden z kluczy do sukcesu tytułu, bo przyciągnął osoby wcześniej niekoniecznie zainteresowane elektroniczną rozrywką.
Pokémon GO, czyli lek na (prawie) całe zło
Od momentu premiery tytułu nie jest rzadkością spotykanie w różnych miejscach miasta grup ludzi skupionych na sobie i swych smartfonach. Wiele z nich, o czym świadczy sporo mniej lub bardziej ciekawych historii, wychodzi z domu i integruje się z innymi właśnie dzięki grze. Fenomen Pokémon GO sprawił, że nieśmiali zaczęli zawierać nowe znajomości. I choć może to brzmieć naiwnie, to faktycznie wielu graczy “wyszło do ludzi”. I przy okazji zobaczyli oni takie zakątki miasta, o których istnieniu wcześniej nie mieli pojęcia. Bo Pokémon GO to także aplikacja, która może służyć za mini przewodnik po najistotniejszych turystycznie punktach danej miejscowości. Ale oczywiście przy okazji, bo przecież przede wszystkim liczy się sama gra i jej element kolekcjonerski, bo do złapania jest ponad setka pokémonów. Warto przy tym zaznaczyć, że przez nieuwagę, a jeszcze częściej głupotę, dochodziło do wielu przykrych historii, m.in. wypadków samochodowych, czy napaści na grających. Od samego początku jednak nie tylko twórcy gry przestrzegali przed ewentualnymi zagrożeniami. Rozwaga i umiar przede wszystkim. Wszak to tylko rozrywka.
Również w naszym regionie zauważono ogromny potencjał tytułu. M.in. w koszalińskim klubie Kawałek Podłogi odbywały się specjalne wydarzenia skupiające miłośników gry. Ostatnio galeria handlowa Emka również chciała przyciągnąć dodatkowych klientów pokémonową otoczką - konkursów z nagrodami nie brakowało. To doskonałe przykłady na to, że przy pomocy tej gry można w inny sposób prowadzić biznes, można urozmaicać ofertę i zachęcać potencjalnych klientów do odwiedzenia właśnie tego konkretnego miejsca. A to jeszcze nie wszystko. Choć aplikacje wykorzystujące technologię AR (ang. augmented reality, rzeczywistość rozszerzona) są na rynku od dłuższego czasu, jak choćby Ingres, gra opierająca się na podobnych jak Pokémon GO zasadach, zresztą również wyprodukowana przez firmę Niantic, to dopiero gra o kieszonkowych stworkach pokazała, że istnieje rzesza ludzi, którzy chcą korzystać z AR. Technologię tę już wcześniej promowało się jako pomocną m.in. w medycynie, nawigacji, czy muzeach. Teraz, dzięki prostej rozrywkowej aplikacji, trend na wprowadzanie AR do, nomen omen, rzeczywistości wokół nas, może tylko przyspieszyć. Do tego, zupełnie przy okazji, mocno zyskali też na popularności gry producenci powerbanków. W dobie słabych ogniw w zaawansowanych smartfonach dodatkowe źródło energii okazało się na wagę złota.