Pół miliona złotych rocznie dla premiera? Ile powinniśmy płacić politykom i urzędnikom

Kontrowersje. Eksperci z Małopolski apelują do polityków o „powtrzymanie histerii” wokół zarobków osób publicznych. Proponują stworzenie jasnej i przejrzystej hierarchii płac: od prezydenta RP i premiera po referenta w najmniejszej gminie. Ich zdaniem nagrody i premie w rządzie powinny w ogóle zniknąć.

Na rozkaz Jarosława Kaczyńskiego, lidera partii rządzącej, ale formalnie niepełniącego ważnej funkcji w państwie, premier i wszyscy ministrowie przekazują otrzymane dopiero co nagrody roczne „na Caritas”. Działacze opozycji objeżdżają Polskę wrzeszcząc na rządzących: „Wstyd, zwróćcie kasę!”. A wszystko za pieniądze podatników.

- To szaleństwo – uważa dr Marcin Kędzierski, dyrektor programowy Centrum Analiz krakowskiego Klubu Jagiellońskiego, czołowego think tanku centroprawicy. Tłumaczy, że nie da się zbudować sprawnego państwa bez kompetentnej administracji, na tyle dobrze wynagradzanej, by nie musiała dorabiać na boku. Dotyczy to zarówno szczytów władzy, jak i tzw. Polski powiatowej.

- Wpadliśmy w absurdalną spiralę licytacji. Słyszę, że urzędnik i polityk dla misji publicznej winien żywić się samym chlebem i wodą. Mówią tak do nas wszystkie siły polityczne, by ukoić rozgrzane emocje gawiedzi. Nic dobrego z tego dla Polski nie wyniknie. Jeśli chcemy, by nasze państwo nie było teoretyczne, musimy ludziom władzy płacić – podkreśla Marcin Kędzierski. Apeluje do polityków, by skończyli z populizmem i w świetle reflektorów stworzyli przejrzystą siatkę płac osób publicznych.

Do tego samego wzywają liderzy organizacji gospodarczych w Małopolsce. Janusz Strzeboński, prowadzący biznesy w Polsce i USA, prezes Małopolskiego Porozumienia Organizacji Gospodarczych, zrzeszającego m.in. większość lokalnych izb drobnego biznesu, apeluje, by raz na zawsze ustalić proste, jasne i jawne zasady wynagradzania wszystkich: od prezydenta i premiera po szeregowych urzędników.