Polacy kochają robić zakupy. Czy koniecznie muszą w niedzielę?
Gorąca, wrześniowa niedziela. Słońce przygrzewa dość mocno. W taką pogodę lepiej opalać się nad wodą lub spacerować gdzieś w plenerze. Ja jednak postanawiam sprawdzić, czy centra handlowe tętnią życiem. Jest godzina 13.15, więc pora obiadowa. Na pewno ludzie siedzą w domach i zajadają się rosołem, roladami lub kotletami schabowymi - myślę sobie. Nic bardziej mylnego. Odwiedzone przeze mnie trzy centra handlowe są pełne klientów!
Tłoczno jest na przykład w sosnowieckim Fashion House. Parking przed tym znanym na Śląsku i w Zagłębiu outletem z przecenionymi kolekcjami jest jak zwykle zapełniony samochodami po same brzegi. Drzwi do sklepu wręcz się nie zamykają. Interes kwitnie. I kto by pomyślał, że pewnej niedzieli klienci, zamiast zrobić upragnione zakupy, po prostu pocałują klamkę?
- Przyjechałem dziś na zakupy, bo w tygodniu nie mam kiedy. Pracuję od 8 do 20. Nie mam więc wtedy ani siły, ani czasu, by jeździć do sklepu - przyznaje spotkany przez nas na parkingu Piotr Sokulski z Chorzowa. - Pracuję też w soboty, dlatego na sklepy zostaje mi niedziela - dodaje.
Do Fashion House przyjechał z kolegą. Liczyli na promocje.
- Szukałem butów dla siebie, ale nie znalazłem żadnych, które by mi odpowiadały. Pojedziemy więc też do innych galerii w regionie - stwierdza Rafał Brzeziński z Rudy Śląskiej.
Co myślą o planowanym wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę?
- Ja jestem za. W Niemczech w tym dniu sklepy są zamknięte i wszyscy jakoś sobie radzą. Robią zakupy wcześniej, a niedzielę spędzają z rodziną i przyjaciółmi - dodaje pan Piotr. - Sam od czasu do czasu mogę sobie jeszcze pozwolić na sklepowe wypady w niedzielę, bo nie mam rodziny - zaznacza.
Waldemar Szymański z Dąbrowy Górniczej też wyjątkowo odwiedził w niedzielę sosnowiecki outlet. Jest jednak za zakazem handlu. Uważa, że równie dobrze będzie mu się żyło bez centrów handlowych, otwartych w tym dniu.
- Wszyscy potrzebują odpocząć, nic się nie stanie, gdy raz w tygodniu sklepy będą zamknięte - komentuje dąbrowianin.
Sosnowiczance Małgorzacie Noczyńskiej nie przeszkadza handel w niedzielę. Ale na zakupy w tym dniu jeździ rzadko - raz w miesiącu. Dobrze pamięta jednak czasy, gdy nie robiło się zakupów w niedzielę.
- Jeśli znów tak będzie, nic złego się nie stanie. Będziemy chodzić do sklepu po prostu w dzień powszedni - podkreśla.
Opuszczam Fashion House i jadę do kolejnego dużego centrum handlowego. Na remontowanym parkingu pod sklepem IKEA w Katowicach trudno znaleźć wolne miejsce. Po rejestracjach samochodów widać, że klienci przyjechali zarówno z bliska, jak i z daleka. Wśród nich są Monika i Daniel Kamaszewscy z Częstochowy. - Dziś mamy szóstą rocznicę ślubu. Zamiast obiadu, skusiliśmy się na wycieczkę do sklepu. Nabyłem na przykład komplet obiadowy dla żony, aby mogła robić pyszne obiady na kolejne rocznice - żartuje pan Daniel.
Pracuje w Londynie, do Polski przyjeżdża na kilka dni.
- Dlatego robimy zakupy w niedzielę. Nie miałem wcześniej na to czasu. Ale ogólnie jestem przeciwny każdej pracy w tym dniu, oprócz takich zawodów jak ratownik, policjant, strażak itd. - dodaje.
Tak samo myślą Izabela i Antoni Legierscy oraz Celina i Bartłomiej Kohutowie z córką Julią z Istebnej. Również ich spotkaliśmy w sklepie IKEA. Też podkreślają, że przyjechali tu wyjątkowo. Uważają, że wystarczyłoby, aby tylko jedna niedziela w miesiącu była handlowa.
- Dookoła jest tyle sklepów, że każdy zdąży zrobić zakupy wcześniej - oceniają. Ich zdaniem to kwestia przyzwyczajenia.
Mój rajd po centrach handlowych w regionie trwa. Parkujemy za galerią Silesia City Center. Tam spotykam dwie licealistki z Tychów, Agatę Madziałę i Anię Frąckowiak.
- W sobotę uczyłyśmy się, dlatego dzisiaj zrobiłyśmy sobie wolne od nauki i przyjechałyśmy na zakupy do Katowic - przyznają. Ale, co już mnie przestało dziwić, i one są za zakazem handlu w niedzielę, przynajmniej częściowym. - Małe, osiedlowe sklepy spożywcze mogą być otwarte - dodają.
W końcu trafiam na zwolenników weekendowych zakupów. To kilkoro nastolatków z Gliwic. Hania Poloczek, Natalia Marczyk, Wiktoria Struzik i Jakub Lachman, którzy przyjechali na zakupy specjalnie do SCC. Swoją sklepową eskapadę uważają za udaną.
- W niedzielę ludzie mają więcej czasu na tego typu zajęcia. W tygodniu jest szkoła, dużo nauki, dorośli pracują. Nie mają więc siły, aby jechać jeszcze do sklepu - wyliczają. - Poza tym czas z rodziną i znajomymi można spędzić też w galerii. Centra handlowe przyciągają klientów, organizując różne ciekawe imprezy - dodają.
Ktoś zapyta: To jak to w końcu jest, klienci są za handlem w niedzielę czy przeciwko niemu? Dlaczego chodzą do sklepu, deklarując jednocześnie poparcie dla pomysłu „Solidarności”? Co ciekawe, również wyniki badań sondażowych pokazują, że Polacy jednocześnie chodzą do sklepów w niedzielę, ale nie mieliby nic przeciwko zamknięciu ich w ten dzień. Jak bowiem wynika z badań przeprowadzonych przez agencję badawczą IR Center (dane pochodzą z syntezy przygotowanej przez Konfederację Lewiatan), niedzielne zakupy robi 94 proc. Polaków, ale już 33 proc. respondentów popiera zakaz handlu. Z kolei prawie połowa badanych (48 proc.) wyraziła swój sprzeciw wobec wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę, 19 proc. to osoby niezdecydowane. Dokładnie 80 proc. ankietowanych pozytywnie ocenia obecność sieci handlowych w Polsce, a negatywną notę wystawia im tylko 6 proc. pytanych.
Dlaczego więc Polacy z jednej strony robią zakupy w niedzielę, a z drugiej deklarują, że lepiej, aby niedziela była dniem wolnym? I czy chcą pracować w niedzielę, a może woleliby więcej czasu spędzać z rodziną? O opinię zapytałam eksperta.
Dr Grzegorz Odoj, adiunkt w Zakładzie Teorii i Badań Kultury Współczesnej Uniwersytetu Śląskiego podkreśla, że praca w niedzielę to problem społeczny i kulturowy, który wpływa na życie społeczeństwa, funkcjonowanie i styl życia rodziny.
- Kiedy w naszym kraju zaczął się upowszechniać model kultury konsumpcyjnej, pojawiło się przeświadczenie, że jako społeczeństwo na tzw. dorobku powinniśmy pracować jak najwięcej, aby móc żyć na odpowiednim poziomie materialnym - wyjaśnia dr Grzegorz Odoj. - Zapanował pogląd, że Polsce wiele jeszcze brakuje do standardów zachodnich, i my, w przeciwieństwie do krajów Zachodu, nie możemy sobie pozwolić na wolne od handlu niedziele. Ale z drugiej strony możliwość zrobienia zakupów w niedzielę stała się także synonimem dokonujących się przemian, czymś atrakcyjnym, co dotychczas było zasadniczo niemożliwe - stwierdza.
Dodaje, że w tym okresie zmienił się też sposób spędzania wolnego czasu.
- Sporo rodzin wybiera się w niedziele do centrów handlowych, gdzie nie tylko robią zakupy, ale idą do kina, restauracji czy kawiarni. To taki współczesny paradoks, gdy wspólny wypad z rodziną do galerii handlowej staje się nierzadko jedyną okazją, aby pobyć i porozmawiać z bliskimi - dodaje.
A co się stanie, zdaniem antropologa kultury, gdy zakaz handlu rzeczywiście zostanie wprowadzony?
- No cóż, skoro dla wielu niedzielny pobyt w centrum handlowym to właściwie najprostszy pomysł na wspólne, a więc i rodzinne spędzenie wolnego czasu, można mieć obawy, czy nie potraktują tego jako odebranie im pewnego od dawna utrwalonego, stale powtarzanego schematu codzienności. Najłatwiej więc zasiąść wówczas przed telewizorem, zaszyć się w pokoju z komputerem i tak spędzić ten dzień - komentuje.
Skoro w dużej mierze przyzwyczailiśmy się do robienia zakupów w niedzielę, raczej trudno będzie po wprowadzeniu w tym dniu zakazu handlu przywyknąć do nowej rzeczywistości. - Ci, którzy zwykle udają się do centrów handlowych w niedziele, będą musieli przemodelować rytm całego tygodnia - dodaje dr Odoj.
Widzi kilka czynników, nad którymi warto się zastanowić, zanim ustawodawcy ostatecznie zdecydują się wprowadzić niedzielny zakaz handlu. Dr Odoj przekonuje, że warto zapytać o zdanie samych pracowników sklepów.
- Z tego, co mi wiadomo, taki sondaż nie został dotychczas przeprowadzony. Zdaniem Katarzyny Lenartowicz, zastępcy dyrektora Centrum Handlowego Europa Centralna w Gliwicach, motywacje, dla których klienci odwiedzają centra handlowe, są różne.
- Podstawową jest oczywiście chęć zrobienia zakupów. Jednak statystycznie około jednej czwartej klientów odwiedza centra handlowe, chcąc zjeść wspólnie posiłek, odpocząć czy w różny sposób spędzić swój czas wolny, co w dużym stopniu wiąże się z weekendami - wymienia. - Największą odwiedzalność notujemy przede wszystkim w sobotę i w niedzielę, a w dni powszednie w godzinach popołudniowych. Klienci coraz uważniej przyglądają się także promocjom, zniżkom i rabatom. Jest także znacząca grupa gości, którzy bardzo chętnie uczestniczą w różnego rodzaju akcjach i projektach, szczególnie edukacyjnych i kulturalnych, które zwykle odbywają się w soboty i niedziele - zaznacza.
Dyskusja o niedzielnych zakupach odbywa się na poziomie lokalnym i ogólnopolskim. Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji podtrzymuje krytyczne stanowisko wobec planów ograniczenia handlu w niedzielę. - Dla dużych firm jest to de facto zakaz handlu, w dodatku ignorujący argumenty ekonomiczne i społeczne, publikowane i używane publicznie od lat kilkunastu - przekonuje Maria Andrzej Faliński, dyrektor generalny POHiD-u. - Pomysł wprowadzenia zakazu dziwi też dlatego, że na rynku utrwala się deflacja i narasta problem nadprodukcji. Do tego dochodzi problem z podatkiem skierowanym przeciw handlowi wielkopowierzchniowemu i planowaną ustawą o nadużywaniu praktyk kontraktowych. W sposób oczywisty odbije się to na zatrudnieniu i dostawach - zaznacza. Zwolnienia mogą objąć nawet 30-35 tys. pracowników handlu i firm, współpracujących ze sklepami (np. dostawców, magazynierów, spedytorów).