Polacy pokochali syrniki, a ja knedle ze śliwkami
Jaka jest kuchnia ukraińska i jak zrobić prawdziwy barszcz ukraiński? I co Ukrainkę zachwyciło w kuchni polskiej? O smakach ukraińskich i polskich rozmawiamy z Aliną Viunytską.
Nie robi już pani pierogów ruskich?
Nie. Teraz są pierogi ukraińskie. Chociaż żartujemy sobie, że kiedy lepi Ukrainka, to ukraińskie, a jeśli Polka, to wtedy polskie. Smak się nie zmienił, ale trudno nawet przy takich rzeczach nie myśleć o tym wszystkim, co dzieje się w naszej ojczyźnie. Słowo „ruskie” po prostu nie przychodzi mi przez gardło…
Porozmawiajmy o kuchni ukraińskiej. Jaka jest?
Bardzo smaczna i my, Ukraińcy, lubimy zawsze coś od siebie dodać, kombinować. Dlatego to samo danie w różnych domach może smakować nieco inaczej, bo kobiety ukraińskie są bardzo pomysłowe. Ja nigdy nie gotuję według przepisów, zawsze robię wszystko na smak. Kuchnia ukraińska jest taka bardzo domowa.
Pamiętam, jak pierwszy raz koleżanka z Ukrainy poczęstowała mnie syrnikami. Jestem zachwycona tym daniem!
To bardzo proste danie. Trzeba zagnieść ciasto z twarogu, jajek, cukru, odrobiny mąki krupczatki i zwykłej mąki pszennej. Z ciasta formujemy placuszki i smażymy. Rzeczywiście, Polacy pokochali syrniki, po polsku często mówicie o nich serniczki. To ukraińska potrawa, którą wielu Polaków robi już w swoich domach.
Sama robię. Świetnie smakują do kawy…
Serniczki są bardzo uniwersalne, można je zjeść i na obiad, i na deser. Można jeść same, można ze śmietaną, owocami, na zimno, na ciepło, jak kto lubi.
Pani specjalnością są pierogi. Ale chcę zapytać o pielmieni. W Polsce mówimy na te małe pierożki z mięsem kołduny i jemy je z barszczem lub rosołem.
Pierwszy raz jadłam w Polsce pielmieni z barszczem! Smakowały mi, ale tylko jeśli to taki prawdziwy polski barszcz, nie z kartonika czy torebki. W Ukrainie pielmieni je się zupełnie inaczej. Posypuje się pieprzem i macza w occie. Zachęcam, żeby spróbować takiej wersji.
Brzmi jak idealna zakąska…
Można też je podać ze śmietaną. I mi takie smakują najbardziej.
Wspomniała pani o barszczu. My w Polsce uwielbiamy ten ukraiński. To popularne danie w Ukrainie?
Oczywiście! I każda gospodyni zrobi go inaczej…
Coś jak z polskim bigosem?
Tak, po prostu wykorzystuje się to, co akurat jest w domu.
Jak pani robi barszcz ukraiński?
Najpierw gotuję rosół na wieprzowych żeberkach, ale też dodaję trochę kurczaka, bo moja rodzina tak lubi. Jak mieszkałam w Ukrainie, to dawałam to, co było w ogródku, w Polsce kupuję gotowy zestaw włoszczyzny. Potrzebna jest biała kapusta, oczywiście buraki, biała fasolka. To może być fasolka z puszki albo ugotowana samodzielnie fasola. Chociaż przyznam, że ja niekoniecznie lubię z fasolą, ale mój mąż uwielbia…
Czyli można zrobić barszcz ukraiński bez fasoli?
Oczywiście! Jak kto ma ochotę. Ważne jest, aby warzywa odpowiednio przygotować. Surowe buraczki trzeba zetrzeć na tarce. Kapustkę posiekać, marchewkę też zetrzeć na tarce, cebulę pokroić. Ja zawsze dodaję marchewkę, bo ona daje taką słodkość. Dodaję też świeżą paprykę. Z warzyw trzeba zrobić zasmażkę. Na oleju podsmażyć cebulkę i marchewkę, ale na początek bez buraczków. Buraczki dodajemy na koniec, żeby nie straciły koloru, dodajemy też pokrojoną świeżą paprykę i pomidory. Można przecier, ale jeśli mamy dobre świeże pomidory, to można je po prostu zetrzeć na tarce…
Tego sposobu na pomidory nie znałam.
To się naprawdę sprawdza i to najlepsza wersja, polecam wypróbować. Do rosołu wrzucamy ziemniaki i jak są już prawie miękkie, dodajemy pokrojoną białą kapustę, te przesmażone warzywa, fasolę, i gotujemy chwilę wszystko razem. I jeszcze jedna ważna rzecz, ja zawsze do tych smażonych warzyw na koniec lubię dodać odrobinę świeżego czosnku i masełka…
Dietetycznie nie będzie…
Ale bardzo smacznie! W Ukrainie kobiety bardzo często mają te warzywne zasmażki już gotowe w słoikach. I wtedy zrobienie barszczu jest naprawdę bardzo szybkie, bo wystarczy dodać do rosołu gotową warzywną zasmażkę.
Ukrainki lubią robić przetwory?
Tak, my potrafimy wszystko! Ukraińska kobieta zawsze sobie wszędzie poradzi. Jesteśmy silne, niezależne i potrafimy sobie wszystko dobrze zorganizować. Jeśli masz przetwory w słoikach, to oszczędzasz czas, kiedy na szybko trzeba nakarmić rodzinę.
Czy jest jakaś ukraińska potrawa, którą zaskoczyła pani Polaków? Mnie osobiście zaskoczyły wspomniane już wcześnie syrniki.
Są jeszcze kartoplanyki.
Pierwsze słyszę. Co to jest?
Najłatwiej wytłumaczyć, nazywając to po polsku zrazami ziemniaczanymi. Zagniatamy ciasto z utłuczonych gotowanych ziemniaków, jajek, mąki, nadziewamy i smażymy. Można je nadziać mięsem, kapustą i grzybami, można szpinakiem. Bardzo dobre jest też z farszem z pieczarek i żółtego sera. Co komu smakuje.
Jest jeszcze jedna rzecz. Sama nie jem mięsa, więc nie próbowałam, ale wiem, że Polacy, którzy mieli okazję zjeść tę potrawę, są zaskoczeni i zachwyceni. To tort wątróbkowy. Takie wątróbkowe naleśniki przekładane kremem majonezowym, udekorowane jajkami.
Robię to czasem w domu, naleśniki przekłada się nie tylko majonezem, ale też zasmażką z cebuli i marchewki. Faktycznie Polacy tego nie znają. Do ciasta naleśnikowego trzeba dodać świeżą, zmiksowaną wątróbkę i dalej smażyć jak zwykłe naleśniki. To jest naprawdę bardzo dobre danie. Takie naleśniki też można podać na wiele sposobów, ale większość osób robi torcik. W Ukrainie bardzo lubimy też hołodec - to galareta z mięsem wieprzowym, drobiowym, warzywami.
Galareta to też polskie danie. Zimne nóżki…
Tylko w Ukrainie nie dodajemy do niej żelatyny. Po prostu gotujemy długo nóżki wieprzowe.
Ta żelatyna to chyba z wygody i dla oszczędności czasu, bo do tradycyjnej polskiej galarety też nie dodaje się żelatyny. A czy polska kuchnia czymś panią zaskoczyła?
Tak, wy jecie bardzo dużo surowych i mrożonych warzyw, no i świetnie przyrządzacie ryby. Jak mieszkałam w Ukrainie, bardzo lubiłam jeść karasie. W Polsce pierwszy raz jadłam łososia ze szpinakiem i serem, i bardzo lubię tę potrawę. No i teraz też często robię takie proste sałatki. Kupuję te mieszanki sałat, które w Polsce są w każdym markecie, i bardzo lubimy w domu taką sałatkę w towarzystwie ryby zjeść sobie na kolację. I jeszcze jedno - nie znałam knedli! Uwielbiam te ze śliwkami, podawane ze śmietaną i cukrem.