Polak idzie na grzyby do lasu Słowaka
Grzybiarze z Polski szturmują słowackie przygraniczne lasy, ale zostawiają w nich śmieci. Słowacy mają tego dość - dochodzi do aktów zemsty. Czy zabronią nam wstępu?
Na stu polskich grzybiarzy pięciu, może dziesięciu potrafi zrobić nam taką „reklamę”, że szkoda gadać. Zostawiają w lesie śmieci, na dodatek tak perfidnie, że od razu widać, że to od nas. Człowiek idzie i widzi puszki po piwie czy inne opakowania z polskimi nazwami. Ludzie wchodzą do lasu i myślą, że wszystko im wolno. Nie wiem, za kogo się uważają. I nie dziwię się, że Słowakom się to nie podoba - nie kryje irytacji Justyn Kołek, znany w całej Polsce grzyboznawca z Międzybrodzia Bialskiego.
Beskidzkie lasy w wielu miejscach są mocno wyniszczone. Nic więc dziwnego, że coraz więcej naszych rodaków już od jakiegoś czasu chętnie urządza sobie grzybobranie na Słowacji - lasy u naszych południowych sąsiadów są bowiem dobrze utrzymane, obfitują w dorodne okazy, a i sami Słowacy nie zbierają tak masowo runa leśnego, jak czynią to Polacy, dla których zbieranie grzybów stało się w pewnym sensie sportem narodowym. W Beskidzie Żywieckim Polacy najchętniej zbierają grzyby w kilkukilometrowym przygranicznym pasie masywu Pilska. Najbardziej oblegane są lasy w rejonie przejść Glinka - Novoć oraz Korbielów - Oravská Polhora. W pełni sezonu grzybowego bywają dni, że przy drogach prowadzących do lasu można naliczyć kilkadziesiąt samochodów z polskimi tablicami rejestracyjnymi.
- Nie wolno generalizować, ale problem z zaśmiecaniem słowackich lasów przez polskich grzybiarzy istnieje - potwierdza Ryszard Rutkowski, mykolog ze Świnnej. Dodaje, że kiedyś u naszych południowych sąsiadów było tak dużo grzybów, że wystarczyło, iż Słowak wyszedł za dom, a nazbierał ich ile się dało. Takie czasy się skończyły, Słowacy też zaczęli chodzić na grzyby do lasów i bywa, że zaczyna iskrzyć, zwłaszcza na tle śmieci.
- Średnio osiem na dziesięć śmieci jest naszych - mówi Rutkowski. Dodaje, że śmieci zostawia ułamek polskich grzybiarzy, ale jeśli bywa ich w słowackich lasach tak dużo, to robi się problem, a śmieci lawinowo przybywa. Słowacy nie pozostają dłużni polskim grzybiarzom. Dochodzi do aktów zemsty. Bywa że w jakimś samochodzie zniszczona została wycieraczka, w innym uszkodzone lusterko, komuś pozostawiono przy samochodzie długi kij, na który nabite zostały zebrane w lesie śmieci. Straty na razie nie są duże, ale informacje o takich zdarzeniach roznoszą się wśród grzybiarzy lotem błyskawicy. - Słowacy są bardzo miłymi ludźmi. Nigdy nie miałem z nimi żadnego problemu, w lesie zawsze się pozdrawiamy, już z daleka. Ale nie mogą sobie poradzić z naszymi grzybiarzami, więc są zgrzyty. W Slanej Vodzie to na wielkiej reklamie napisali, że mile witają polskich turystów, ale proszą o zachowanie czystości - dodaje Justyn Kołek.
Burmistrz słowackiej gminy Novoć przyznaje, że problem jest.
- Ale nie da się jednoznacznie powiedzieć, czy to Polacy zaśmiecają lasy, bo ja ich nie widziałem - mówi dyplomatycznie Słowak.
Starosta miejscowości Zakamenne Milan Wrabel nie ukrywa, że przypadki zaśmiecania lasów są dość częste i w większości odpowiadają za nie Polacy. - To duży problem - mówi Wrabel, zaznaczając, że w tym roku grzybów jest mało, więc i śmieci nieco mniej.
- Nie wiem, czy to nasi grzybiarze śmiecą. Tego nie można wykluczyć. Zawsze znajdzie się czarna owca, zwłaszcza że lasy przy granicy od strony słowackiej już od dłuższego czasu cieszą się dużą popularnością wśród grzybiarzy - mówi Tadeusz Piętka, wójt Ujsół. - Niestety, głupota, niechlujstwo, bezmyślność nie znają granic i przynależności narodowej, są uniwersalne. Prawdziwi grzybiarze szanują las.
- Wcale się nie zdziwię, że Słowacy zaczną nas sprawdzać i w ogóle nie wejdziemy do ich lasów, zwłaszcza że na Słowacji wiele z nich jest prywatnych - przestrzega Justyn Kołek.