Nie lubię Donalda Trumpa. To bufon, kłamca i fatalnie traktuje kobiety, ale najgorsze jest to, że nie przyjedzie do Wrocławia, bo szczyt Trójmorza z szefami kilku państw przeniesiono do Warszawy. Z powodu wizyty Trumpa zabrano też stolicy Dolnego Śląska prestiżową imprezę - Global Forum, bo była organizowana w pakiecie ze szczytem. Po wojnie zabrano nam cegły, bo z czegoś musiała być odbudowana Warszawa, a teraz znów to... Afront jak cholera. Trzeba schować ambicje do kieszeni i zrobić dobrą minę do złej gry, że niby zawsze marzyliśmy o tym, by nasz kraj odwiedził najbardziej kontrowersyjny prezydent USA i z chęcią go odstąpimy dla dobra ukochanej ojczyzny. A przecież mógł stanąć na wrocławskim Rynku obok hrabiego Fredry i ze swoją wariacką grzywką zrobić komediowy show. No i ta cudna Melania u jego boku. Piękny byłby to widok, lecz ten sen złoty się nam nie ziści...
Nie zanosi się na to, by akurat tego Donalda powitały 6 lipca rozentuzjazmowane tłumy na ulicach. Miłość Polaków do Ameryki była największa w czasach komuny, co zresztą zrozumiałe, bo nikt wtedy nie brał na poważnie informacji o tym, że za oceanem biją Murzynów. Z wizytami prezydentów USA w wolnej Polsce mam ten kłopot, że niemal każdy prezydent RP próbował się przy takiej okazji ogrzać w blasku chwały mocarstwa. Chyba najbardziej groteskowo zachował się Aleksander Kwaśniewski, który 20 lat temu przytulał się do luzackiego Billa Clintona i było to równie śmieszne jak pamiętny taniec disco idola lewicy w kampanii wyborczej.
Zapał obecnej władzy do hołubienia Trumpa łatwiej zrozumieć, gdy zdamy sobie sprawę z faktu, że europejskie elity zrobiły sobie z rządu w Warszawie bokserski worek treningowy. Sytuacja nie jest dobra, bo do grona bezlitosnych krytyków dołączył prezydent Francji Emmanuel Macron, wschodząca gwiazda polityki na Starym Kontynencie. W dodatku kordon sanitarny wobec Polski, która wstała z kolan, budowany jest na wielu odcinkach, także sportowym. Z drużynowych mistrzostw Europy w lekko-atletyce, które zakończyły się właśnie w Lille (oczywiście we Francji) napłynęły niepokojące doniesienia o serii dyskwalifikacji polskich sportowców. W biegach krótkich ten los z powodu rzekomego falstartu spotkał Ewę Swobodę (bieg bez płotków) i Karolinę Kołeczek (z płotkami). Adam Kszczot wygrał bieg średniodługi, lecz odebrano mu zwycięstwo pod podłym zarzutem naruszenia przepisów, bo przepychał się łokciami z zawodnikiem (a jakże, francuskim) i przez moment biegł po trawniku zamiast po bieżni. Trudno, trzeba się przygotować na konfrontację bez taryfy ulgowej. Polacy wiernie służyli Napoleonowi, ale to było dawno temu, więc nie będzie nam żabojad pluł w twarz (pamiętacie tego słabeusza, motyla Emanuela z czeskiej bajki rysunkowej o Makowej Panience, ha, ha?).
Oczywiście, Trump powie w Warszawie to, co mówili przed nim wszyscy amerykańscy prezydenci , czyli parę sloganów o bohaterskich Polakach. Poza tym wiadomo - Pułaski, Kościuszko... Być może rąbnie coś o Ameryce, która znów będzie wielka. Niewykluczone, że rzuci myśl, która nie spodoba się w Moskwie. I to wystarczy, żebyśmy przez chwilę byli szczęśliwi.