Polak topi smutki w alkoholu. Radości też tam lądują
Żeby przestać pić, trzeba sięgnąć dna. A każdy ma to swoje dno w innym miejscu - Ewa Kubiak w Klubie Abstynentów pracuje od lat. Społecznicy tacy jak ona pokazują, jak żyć i radzić sobie z emocjami bez alkoholu.
Który alkoholik dzieli swoje picie na trzy etapy? Pewnie żaden. Bo skąd ma wiedzieć, czy jest na etapie picia szkodliwego, picia niebezpiecznego, a może to już uzależnienie? - To otoczenie daje sygnały, że niebezpiecznie zbliżamy się do kolejnego etapu albo jesteśmy już na ostatnim, z którego często nie ma odwrotu - mówią osoby pracujące z pijącymi. Planowaliśmy wypić lampkę wina, a skończyło się na jednej butelce? To jeden z sygnałów.
Niedawno na zlecenie Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy powstał raport „Czego Polacy o alkoholu nie wiedzą” opracowany przez ARC Rynek i Opinia. Wyniki są dość przerażające. Okazuje się bowiem, że konsumentami napojów zawierających alkohol jest znaczna większość dorosłych Polaków. Po napoje alkoholowe sięga aż 95 procent badanych. Co prawda 7 procent pytanych deklaruje, że nigdy nie pije alkoholu, jednak co piąty z nich przyznaje się do picia napojów z alkoholem (najczęściej piwa i wina). Terapeuci mówią o takich osobach „fałszywi abstynenci”.
Pije Polska, pije Europa
W badaniu sprzed kilku lat „Spożycie alkoholu w Polsce w 2012 roku”, które przeprowadził TNS, do sięgania po alkohol przyznawało się 84 procent dorosłych naszych rodaków. A jak wypadamy na tle Europy? Czy powtarzane czasem określenie „Pijany jak Polak” jest w ogóle uprawnione? Okazuje się, że nie do końca. Co prawda w Portugalii picie alkoholu deklaruje 58 procent badanych, ale już w Danii jest to ponad 95 procent. Z kolei średnia unijna to 76 procent.
Kolejny mit: częściej piją mężczyźni. Tak, ale różnica jest prawie niezauważalna. Do spożywania alkoholu przyznaje się 89 procent mężczyzn i 80 procent kobiet.
- Kiedy w 1986 roku nasze stowarzyszenie zaczynało działalność, odwiedzali nas przede wszystkim mężczyźni - mówi Irena Furmańska z Klubu Abstynentów. - To nie znaczy wcale, że kobiety wtedy nie piły. Po prostu wstydziły się przyjść, przyznać, że potrzebują pomocy. Dziś panie też przychodzą. Bo same piją, ale często bo pije mąż czy syn.
Bydgoskie Stowarzyszenie Klub Abstynentów to kilka pomieszczeń w zwykłym bloku na cichym osiedlu. Wciśnięte między kwiaciarnię a sklep z warzywami. W tym roku obchodzi 30-lecie. Przez ten czas przewinęły się tysiące ludzi z problemem alkoholowym. Tysiące ludzi to też tysiące historii. O pewnej kobiecie, która piła codziennie, a potem wyskoczyła z 7. piętra. O prawniku, który im bardziej chciał nie pić, tym było mu trudniej, aż w końcu przypłacił to życiem. O bezradnych matkach czy babciach, które szukają pomocy, bo „mój mąż/wnuk pije”.
Kubiak i Furmańska zaznaczają: - W naszym klubie nie prowadzimy terapii, gwarantujemy za to możliwość rozmowy z osobami z podobnym problemem, kierujemy na terapię do grup AA.
Zaczęło się na początku lat 80. ubiegłego wieku od ruchu Anonimowych Alkoholików. Potrzebne było jednak miejsce, gdzie ludzie nauczyliby się trzeźwego życia. A o lokal mogło ubiegać się jedynie stowarzyszenie. Zmieniają się epoki, ustroje, rządy, a bydgoski Klub Abstynentów wciąż działa. - I to przez okrągły rok, od 16 do 18 - mówią panie. Przyjść można nawet w Wigilię, Boże Narodzenie i sylwestra, czyli jak mówią terapeuci, ryzykowne momenty w życiu osoby pijącej albo takiej, która właśnie z alkoholem chce skończyć.
U cioci na imieninach...
Badanie instytutu ARC Rynek i Opinia pokazują, że alkohol jest ważną częścią polskiej tradycji i rytuałów. W naszej kulturze alkohol jest postrzegany jako środek do potwierdzania więzi, zaufania i bliskich relacji. Łączymy go z uroczystościami okolicznościowymi czy rodzinnymi, ale też okazjami takimi jak randka czy uroczysta kolacja z bliską osobą.
Polaków zapytano, przy jakich okazjach zdarza im się spożywać napoje alkoholowe. Aż 81 procent badanych odpowiedziało, że na tzw. uroczystościach okolicznościowych: urodzinach, imieninach, balu sylwestrowym czy zabawie andrzejkowej. Podobna liczba pije alkohol na rodzinnych uroczystościach: weselach, komuniach, chrzcinach, ale i przy okazji spotkań towarzyskich ze znajomymi. Za to aż 35 procent z nas nie potrzebuje do tego specjalnej okazji.
Kieliszek na półkę
- Pierwszy rok bez alkoholu jest trudny, ale i dziwny. „Co, mam nagle tak dużo czasu?” - dziwi się osoba, która nie pije - opowiada Ewa Kubiak. - Ważne to nauczyć się żyć bez alkoholu, ale i radzić sobie z emocjami bez niego. Bo jak dodaje, wielu z nas reguluje swoje emocje właśnie alkoholem. I to zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Wkurzył nas szef? Mąż znów ma pretensje? Sięgamy po procenty. Aalkoholem świętujemy też awans w pracy czy sukces w rodzinie - dodaje.
Terapeuci zwracają jednak uwagę na ważną rzecz. Choroba alkoholowa jest chorobą nieuleczalną. Przestając pić zatrzymujemy jedynie jej rozwój.
- W naszym klubie cudów nie gwarantujemy, gwarantujemy anonimowość - przyznają zgodnie Ewa Kubiak i Irena Furmańska. Przyjść może każdy. - Można podać, że nazywamy się Jan Kowalski, jeśli nawet to nieprawda. Nie sprawdzamy tego - mówią.
Warunek jest jednak jeden: trzeba być trzeźwym. - Nie pytamy, czy ktoś nie pije od doby czy od roku - potwierdzają. - Chociaż cieszy nas, jeśli przyjdzie do nas ktoś, kto od początku działania naszego klubu, czyli od 30 lat, zachowuje abstynencję.
Terapeuci pracujący z osobami nietrzeźwymi mówią też o tzw. syndromie suchej gąbki. Ktoś nie pije latami, potem niestety wraca do alkoholu. I zachowuje się tak, jakby chciał nadrobić „stracone lata” - pije na umór. A to najczęściej kończy się tragicznie.
Alkoholizm, mówią specjaliści, to wyjątkowo demokratyczna choroba. Dotyka wszystkich: od niewykwalifikowanego robotnika po profesora. - Bo jaka jest różnica od upicia się tanim winem w parku od picia whisky w eleganckim apartamentowcu? Żadna - mówi Ewa Kubiak. - Im wyższy status społeczny i finansowy, tym gorzej się przyznać: tak, mam problem z alkoholem. Przychodzą do nas niepijący lekarze, prawnicy, księża.
Przez lata wiele zachowań dotyczących picia alkoholu jednak się zmienia. Coraz więcej z nas nie akceptuje picia przez kierowcę - odpowiada tak aż 93 procent.
Jest też mniejsze przyzwolenie na picie w pracy.
Najczęściej, żeby przestać pić, trzeba sięgnąć dna. - Każdy ma swoje - wyjaśnia Irena Furmańska. Komuś przez alkohol rozpadnie się rodzina, ktoś spowoduje wypadek, w którym zginie człowiek. - Jednak przyznanie się do picia to pierwszy i najważniejszy krok. Na każdym z trzech etapów.