W internecie obejrzałem filmik z cudzoziemskiej edycji programu „Mam talent”. Oto jakiś ciężki artysta malował portret jednego - przepraszam w tym kontekście za wyrażenie - członka jury pewną częścią ciała.
Tak, tak, właśnie ta część ciała robiła za pędzel. Portret wyszedł na tyle udany, że jego bohater zamierza zabrać go do domu. Nie zdradził, gdzie dzieło zawiśnie. Publika zaśmiewała się po pachy, a mi zrobiło się odrobinę smutno. Za co ludzie się nie złapią dla kilku minut sławy. U nas na szczęście takie wygibasy nie są potrzebne, aby przekonać się, co ludzie gotowi są zrobić, powiedzieć dla tych pięciu, a może i więcej minut. Wystarczy obejrzeć któryś z programów informacyjnych i uściślijmy, nie chodzi mi o żadną z politycznych opcji, ale o całokształt. I tylko obawiam się, że tak właśnie będzie wyglądał w oczach Europy portret Polaka, mimo że nie malowany tą częścią ciała.