Policja na tropie romskiego klanu
Policja w całym kraju ściga przestępców z romskiego klanu. Mieli oni oszukiwać seniorów w Polsce i za granicą. Głównie kradli "na wnuczka".
Dawid, Tony i Janusz poszukiwani są przez policję we Wrocławiu. Śledczy z Opola do niedawna ścigali „Ricarda”, a w Poznaniu od sześciu lat szukają Bogdana i jego żony Rozalii. Tych przestępców łączą dwie rzeczy - nazwisko Łakatosz - jedno z najbardziej znanych i ściganych romskich nazwisk w kraju oraz oszustwa - głównie metodą „na wnuczka”.
Według śledczych proceder kilkanaście lat temu wymyślił związany z Wielkopolską przestępca znany jako „Hoss”. Mężczyzna razem z bratem Adamem P. zbudował szajkę, która od seniorów z całej Europy wyłudza miliony złotych. W jaki sposób działają? Oszuści najpierw szukają w książkach telefonicznych ludzi, których imiona sugerują podeszły wiek. Podając się za potrzebujących pilnej pomocy finansowej krewnych, wyłudzają od nich potężne kwoty. W oszustwie przez lata wyspecjalizowały się klany romskie, a nazwisko Łakatosz dominuje na liście podejrzanych o udział we „wnuczkowej” mafii.
Wśród poszukiwanych oszustów jest Bogdan Łakatosz, którego od sześciu lat ścigają policjanci z Poznania. Zanim zaczął ukrywać się przed wymiarem sprawiedliwości, m.in. zasiadał w zarządzie poznańskiej Fundacji Romów. Według ustaleń śledczych, „na wnuczka” oszukał prawie 200 osób.
- Bogdan Łakatosz jest poszukiwany od 2011 r. Dwa lata później dostaliśmy informację, że może znajdować się poza granicami Polski, dlatego policjanci wystąpili o wydanie ENA. Teraz mężczyzna jest poszukiwany w całej Europie
- mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. Na Łakatoszu ciążą zarzuty udziału w gangu oraz licznych oszustw „na wnuczka”. Takie same zarzuty ma jego żona Rozalia. - Ona również ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości - mówi A. Borowiak.
Na stronie policji wśród poszukiwanych nadal znajduje się niejaki „Ricardo”. Jak się okazuje, mężczyzna został już zatrzymany i przebywa w areszcie w Opolu. Według śledczych był szefem wrocławskiego gangu „wnuczków”.
Gang działał co najmniej od marca 2008 do listopada 2009. W tym czasie „Ricardo” i jego ludzie oszukali co najmniej 113 osób, a kolejnych 205 - próbowali okraść. Dlaczego co najmniej? Otóż większości pokrzywdzonych śledczy poszukiwali analizując bilingi telefonów, z których korzystali przestępcy. Zgodnie z prawem można było sięgnąć tylko po bilingi z dwóch ostatnich lat. Wcześniejsze były zniszczone.
- Mężczyźni działali poza granicami Polski. Na tę chwilę oskarżonemu postawiono zarzuty dokonania lub usiłowania aż 46 oszustw. Wartość skutecznie wyłudzonych pieniędzy przekroczyła ponad milion złotych
- mówi nam prokurator Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu, która prowadzi postępowanie w tej sprawie.
Osoby, które dorobiły się na tym procederze często są blisko związane z „Hossem”, domniemanym szefem mafii, który miał wymyślić oszustwo „na wnuczka”. Przestępca został zatrzymany na początku marca w Warszawie przez poznański Zespół Poszukiwań Celowych. Wcześniej przez ponad miesiąc ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości. Pomagała mu żona - Sylwia K. Jak się dowiedzieliśmy, na kobiecie także ciążą zarzuty za oszustwa „na wnuczka”.
- Sylwia K. została zatrzymana przez nas na gorącym uczynku 6 kwietnia 2016 roku w Gdańsku. Akurat telefonowała do pokrzywdzonych z Austrii. W przestępstwie brał udział także jej syn (i „Hossa” - przyp. red.) - Roman K. Wobec obojga zastosowano wówczas tymczasowy areszt. Kobiecie postawiono zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i oszustw metodą „na wnuczka” - mówi Agnieszka Hamelusz, rzeczniczka Centralnego Biura Śledczego Policji.
Zarzuty usłyszał także Roman K. Natomiast drugi syn „Hossa” już wcześniej został zatrzymany na terenie Niemiec i tam odsiaduje wyrok kilku lat pozbawienia wolności. Oczywiście za oszustwa „na wnuczka”.
ROZMOWA: Zamknięcie „Hossa” nic nie zmienia. Mafia wnuczkowa jest jak firma
Rozmowa z komisarzem Łukaszem Skawińskim z Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego KMP w Poznaniu.
Arkadiusz Ł. ps. Hoss - domniemany szef wnuczkowej mafii trafił do aresztu śledczego. Czy jego zamknięcie może wyeliminować proceder oszustw „na wnuczka”?
Jego zatrzymanie nic nie zmieni. Jesteśmy pewni, że grupy oszukujące w ten sposób seniorów nie przestaną działać. Nawet jeśli jedna osoba - szef grupy czy ktoś, kto wymyślił tę metodę - trafiła do aresztu, to nie znaczy, że pozostali nie będą kontynuować działalności przestępczej.
To znaczy, że ataki w Wielkopolsce będą się powtarzać?
W styczniu po ostatnim dokonanym oszustwie, zatrzymaliśmy dwie osoby, które trafiły do aresztu. Kolejne próby wyłudzeń były nieudane. Teraz sprawa ucichła, ale nie zapominamy, że te grupy działają „falowo” i tylko przez jakiś czas koncentrują swoje siły na danym regionie. Nie wykluczamy, że za jakiś czas oszuści wrócą do Wielkopolski.
Źródło: TVN24/x-news
To potężna grupa przestępcza?
Przede wszystkim mafia wnuczkowa to firma, która ma ustalone kierownictwo. Nie wykluczamy, że wszystkie przestępstwa nadzoruje ta jedna osoba - przywódca gangu, ale musimy założyć, że grup jest więcej. Poza tym, oszuści w tym przestępstwie się wyspecjalizowali. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że kilkanaście lat temu działali nieudolnie. Teraz się rozwinęli i działają także poza granicami kraju. W Polsce na gorącym uczynku zatrzymujemy tych, którzy są najniżej w hierarchii grupy, tzw. odbieraków. Nad nimi natomiast jest jeszcze cały szereg osób, a pieniądze przekazywane są do szefostwa. Być może „Hoss” był tą osobą, która z każdej transzy dostawała pieniądze. Wiadomo w jakich mieszkał apartamentach, jakimi jeździł samochodami.
Oszuści uczą się na błędach?
Po każdym zatrzymaniu sprawca ma prawo zapoznać się z materiałami postępowania. W ten sposób się uczą. Ta historia będzie się cały czas rozwijać, ale jesteśmy na to przygotowani.