Policja ściga fanów broni
Lublinianin dwa lata temu kupił broń dostępną wtedy bez zezwolenia. Teraz grozi mu 8 lat więzienia. Co jest bronią palną, a co nie? Sprzedawcy broni i policjanci odmiennie interpretują przepisy.
- Dwa lata temu kupiłem na stronie kolter.pl rewolwer Zoraki K-10. Broń nie wymagała zezwolenia - przyznaje Krzysztof z Lublina. W 2014 r. mężczyzna kupił turecki rewolwer w sklepie internetowym. Broń na gumowe kulki i kapiszony kosztowała 400 zł. Właściciel chciał z nim ćwiczyć strzelanie do tarczy. Jednak broń zablokowała się tuż po zakupie i od tego czasu leżała w szufladzie. Aż do wiosny tego roku, kiedy to polskie służby przygotowywały się do szczytu NATO w Warszawie i ŚDM w Krakowie. - W kwietniu do drzwi mojego domu zapukało dwóch policjantów w celu przeszukania mieszkania. Nie chciałem kłopotów, więc sam oddałem im rewolwer. Został przekazany do biegłego, który stwierdził, że to broń palna, na którą wymagane jest zezwolenie - dodaje Krzysztof.
- Rewolwer ZORAKI K-10 został uznany przez Departament Zezwoleń i Koncesji MSW zgodnie ze stanowiskiem Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji z dnia 29 października 2012 r. za broń palną, na które wymagane jest pozwolenie - tłumaczy powody zarekwirowania nadkom. Mariusz Pachuta, naczelnik Wydziału Postępowań Administracyjnych KWP w Lublinie. Jednak problem nie jest tak prosty, jak to przedstawia funkcjonariusz.
Parę lat temu Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach, wytoczyła firmie Kolter proces za sprzedaż Zoraki K-10 bez zezwolenia. Sklep wygrał spór, a postanowienie Sądu Rejonowego w Częstochowie z 2014 r. oznacza, że sprzedaż i posiadanie tego modelu broni bez pozwolenia jest legalne. - Stoimy na stanowisku, że Zoraki K-10 nie jest bronią palną. Policja interpretuje to inaczej. Ciepią na tym klienci - twierdzi Mirosław Klekot, właściciel sklepu Kolter.
- Każdy pistolet, broń palna, sygnałowa, alarmowa i pneumatyczna może być bardzo groźna w momencie wykorzystywania jej niezgodnie z zasadami jej użytkowania, przez osoby nie posiadającego przeszkolenia w zakresie posługiwania się danym rodzajem broni i może prowadzić do zagrożenia życia lub zdrowia osób postronnych lub użytkownika broni - tłumaczy nadkom. Pachuta.
W przypadku pana Krzysztofa o winie lub jej braku zadecyduje sąd. Jednak problem dotyczy nie tylko Lublina. W sumie Kolter sprzedał ok. 60 tys. sztuk rewolweru Zoraki K-10. Mirosław Klekot szacuje, że drugie tyle mogła sprzedać jego konkurencja. Ile z nich zostało zarekwirowanych? Tego nie wiemy, bo lubelska policja nie posiada takich statystyk.
Broń z ziemniaka
Co w świetle prawa jest bronią palną, a co nie? Tutaj zdania są podzielone. - Problem tkwi w bardzo dużej dowolności w interpretacji przepisów. Obie strony - policja oraz sprzedawcy i użytkownicy - interpretują ją na swoją korzyść - uważa Damian Duda z Legii Akademickiej w Lublinie.
Ustawa mówi, że do broni palnej należy zaliczać broń, która ma lufę i w której za pomocą gazów prochowych może zostać wystrzelona ciecz, gaz lub kula, gumowa albo stalowa. - Patrząc na ten opis pistolet ZORAKI K-10 można zaliczać do broni palnej. I taką zasadę przyjęła policja. Jednak sprzedawcy inaczej interpretują przepisy i nie uznają tego modelu za broń palną. Dlatego często można ją kupić bez zezwolenia - tłumaczy Duda. - Moim osobistym zdaniem, ZORAKI K-10 nie jest de facto bronią palną - podkreśla Duda.
Według członka Legii Akademickiej, jeśli chcielibyśmy każdą broń, mającą lufę zaliczać do broni palnej, to doszłoby do wielu absurdów. - Przecież można do zwykłego ziemniaka wsadzić rurkę od napoju, a w rurkę kawałek plasteliny. Pod wpływem gazów z ziemniaka, pocisk z plasteliny zostałby wyrzucony na zewnątrz rurki. Czy osoba, która przeprowadza taki eksperyment powinna obawiać się interwencji policji w związku z posiadaniem nielegalni broni palnej? - ironizuje Duda.
Według Dudy, w tym konkretnym przypadku nasz Czytelnik nie powinien obawiać się odpowiedzialności karnej. - Może na swoją obronę powiedzieć, że kupował pistolet jako broń nie wymagającą zezwolenia i został po prostu wprowadzony w błąd przez sprzedawcę - proponuje Duda.
Wątpliwości nie ma też prawnik. - Konsument, który kupił broń z legalnego źródła i był przeświadczony, że nie jest wymagane na nią zezwolenie, nie może ponosić odpowiedzialności karnej - wyjaśnia Piotr Pietraszko, adwokat z Lublina. I dodaje: - Sprawa jest sporna i kontrowersyjna. Ale na pewno mężczyzna nie może być uznany za winnego tego, że policja i sprzedawca broni odmiennie podchodzą do przepisów - dodaje Pietraszko.
Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie przypomina sobie, że kiedyś sama prowadziła śledztwo przeciwko posiadaczowi nielegalnego arsenału broni.
- Kilka lat temu lekarz został zatrzymany za jazdę autem pod wpływem alkoholu. Okazało się, że w pojeździe znajdowała się nielegalna broń palna. Po przeszukaniu jego mieszkania ustaliliśmy, że posiada cały arsenał nielegalnej broni - przytacza Kępka.
O podobnym przypadku pisaliśmy zaledwie miesiąc temu, kiedy prokuratorzy z Krakowa zatrzymali Jarosława W., znanego lekarza z Lublina, który posiadał nielegalną broń.
W domu lekarza z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie znaleziono cały arsenał oręża z I i II wojny, w większości sprawnego technicznie. Jarosław W. usłyszał zarzut posiadania broni bez wymaganego zezwolenia. Za to przestępstwo kodeks karny przewiduje karę od 6 miesięcy pozbawienia wolności do nawet 8 lat.