Policja sprawdza, czy ktoś próbuje porwać lub skrzywdzić dzieci
Zagrożenie. W Krakowie porwano 10-letniego syna bogatego biznesmena. A w sieci aż huczy od wpisów o rzekomych próbach uprowadzeń dzieci. Sprawdza to policja.
Porywacz uprowadza 10-letniego syna jednego z dyrektorów zagranicznej sieci supermarketów. Przestępca żąda od rodziny kilkaset tysięcy euro. Po kilku dniach okup zostaje wypłacony. Chłopiec cały i zdrowy wraca do rodziców. Porywacz wciąż jest na wolności.
To nieoficjalne informacje, do jakich dotarł „Dziennik Polski” w sprawie tajemniczego zaginięcia 10-latka. Małopolska policja nie potwierdza tych informacji i odmawia komentowania sprawy, zasłaniając się dobrem śledztwa.
Do zaginięcia miało dojść w ubiegły czwartek rano w okolicy szkoły przy ul. Smoleńsk w Krakowie, gdzie uczy się chłopiec. Matka podwiozła go na przystanek przy kinie „Kijów”, ale 10-latek nie dotarł na lekcje.
- Porywacz kontaktował się z rodzicami za pomocą e-maili. Musi być dobrym informatykiem, bo policji nie udało się go namierzyć na podstawie elektronicznej korespondencji. Ten człowiek to profesjonalista. Doskonale zaciera za sobą ślady - mówi nam jedna z osób zaangażowanych w śledztwo.
Nasz informator twierdzi również, że funkcjonariusze są daleko od namierzenia kidnapera.
Policja zapewnia, że w ciągu ostatnich trzech lat w Krakowie i okolicach nie prowadzono spraw w związku z porwaniami dla okupu czy wydarzeniami, które mogły mieć znamiona próby porwań. - Zdarzały się jedynie sporadycznie sytuacje takie jak zawiadomienie z 8 listopada ubiegłego roku z Bibic pod Krakowem. Dziecko miało być namawiane przez właściciela czarnego busa, aby weszło do środka, bo ten miał dla niego zabawki. Nie udało się jednak ustalić, kim był kierowca - mówi rzecznik małopolskiej policji mł. insp. Sebastian Gleń.
W ostatnich dniach na Facebooku pojawiły się liczne wpisy, które mówią o przypadkach zainteresowania dziećmi ze strony nieznajomych kierowców. Miało do nich dochodzić głównie w miejscowościach na terenie powiatu krakowskiego.
- Z internetowych doniesień wynika, że w kilku miejscach wokół Krakowa doszło do prób zaczepiania dzieci przez podejrzanych kierowców. Sprawdzamy te informacje - mówi mł. asp. Sebastian Gleń.
Policja bada m.in. doniesienie z Nawojowej Góry koło Krzeszowic, gdzie w miniony piątek w biały dzień doszło do próby wciągnięcia dziewczynki do samochodu. Z naszych informacji wynika również, że przez nieznanych kierowców dzieci zaczepiane były również w Bolechowicach (gm. Zabierzów), a także w Skale.
Przerażające informacje o rzekomych próbach porwania dzieci krążą wśród rodziców uczniów szkół pod Krakowem. Najbardziej niebezpieczny incydent zdarzył się w Nawojowej Górze. Zgłoszenia o nietypowym zainteresowaniu dziećmi ze strony nieznajomych dotarły też do policjantów ze Skały, a wcześniej z Bibic.
Zeszły piątek, krótko po południu, Nawojowa Góra koło Krzeszowic. Czwartoklasistka Wiktoria wychodzi ze szkoły po zajęciach i idzie do domu gromadzkiego, gdzie prowadzone są prywatne lekcje angielskiego. To jakieś pół kilometra. W połowie drogi podjeżdża do niej samochód, a jego kierowca próbuje wciągnąć ją do pojazdu.
„(...) Wiktoria po rozmowie ze mną i po pokazaniu jej modeli samochodów mówi, że był to stary samochód marki VW Polo koloru czarnego... A mężczyzna był niski brunet z czarnym zarostem” - napisała matka dziewczynki na Facebooku (pisownia oryginalna).
- Jesteśmy przerażeni, bo nigdy wcześniej nie zdarzyło się u nas nic takiego. Mieliśmy we wtorek wywiadówki, uczulaliśmy rodziców, żeby zwracali uwagę na dzieci. Przecież to działo się w sąsiedztwie szkoły, w samym środku wsi, przy głównej drodze - mówi Lucyna Stryczek, dyrektor Szkoły Podstawowej w Nawojowej Górze.
Matka dziewczynki powiadomiła policję, ale odmówiła składania zeznań. Funkcjonariusze wiedzą tylko, że chodziło o kierowcę „małego czarnego auta”.
Policjanci w ostatnich dniach otrzymali też zgłoszenie ze Skały. - Tam na drodze, którą szedł chłopiec, zatrzymał się ciemny samochód, a kierowca zaproponował dziecku podwiezienie. Chłopiec odmówił i na tym całe zdarzenie się zakończyło - mówi asp. Barbara Szczerba z Komendy Powiatowej Policji w Krakowie.
- Nie mamy żadnych przesłanek, żeby te sprawy zakwalifikować jako próby porwania dzieci. Ale wzmagamy kontrole, sprawdzamy wszelkie możliwe monitoringi w pobliżu, szukamy świadków, rozpytujemy o osoby, które mogły widzieć te zdarzenia. Nie wiemy, co tak naprawdę zaszło w tych miejscach - dodaje asp. Szczerba.
Funkcjonariusze nie łączą tych spraw z porwaniem 10-letniego chłopca w Krakowie. Ale przestrzegają rodziców, nauczycieli, dyrekcje szkół, proszą o czujność. Zwłaszcza że - jak pisaliśmy w „Dzienniku Polskim” - na początku listopada nieznany mężczyzna poruszający się ciemnym (czarnym lub granatowym) samochodem zaczepiał 11-letniego ucznia szkoły w Bibicach (gm. Zielonki), gdy ten wracał do domu. Miał zachęcać go do wejścia do auta, twierdząc, że jest właścicielem sklepu z zabawkami. Dziecko odmówiło i bezpiecznie wróciło do domu. Sprawę na policję zgłosili wówczas rodzice dziecka i dyrekcja Zespołu Szkół w Bibicach.
Z naszych ustaleń wynika, że policji zgłoszono również przypadek z Bolechowic, gdzie nieznajomy w czarnym samochodzie tydzień temu pytał w krótkim odstępie czasu kilkoro dzieci o dojazd do ul. Zielonej (leży na granicy Bolechowic i Zabierzowa). - Staramy się dmuchać na zimne, dlatego rodzice postanowili poinformować o tym policję. Wcześniej nie uznawali tego zdarzenia za nadzwyczajne, teraz wkradł się niepokój - tłumaczy Janina Wilkosz, dyrektor Gminnego Zespołu Ekonomiczno-Administracyjnego w Zabierzowie.
Rodzice dzieci z pow. krakowskiego są przerażeni. - Mam ciarki na plecach, jak sobie przypomnę, że jakiś czas temu w Dubiu przy placu zabaw zatrzymał się jakiś mężczyzna i obserwował dzieci. Nie miał samochodu, stał poza placem zabaw, wzbudzał niepokój, ale nie było powodów, żeby wówczas interweniować. Teraz uważam, że każde takie zdarzenie wzbudzające podejrzenia trzeba zgłaszać policji - mówi mama małej dziewczynki z gminy Krzeszowice.