Policjanci uratowali go w ostatniej chwili. Mężczyzna chciał się zabić...
Widok, który zastali w jednym z mieszkań był przerażający. Pasek zaciśnięty wokół szyi, krwawiąca ręka, nóż, opakowanie po tabletkach...
Funkcjonariusze ocalili desperata, który próbował odebrać sobie życie. To już kolejna, wzorcowo przeprowadzona, interwencja świebodzińskich policjantów w ostatnich dniach.
Policjanci pojawili się na miejscu po zgłoszeniu, że w jednym z mieszkań głośno gra muzyka. Nikt nie odpowiadał na wezwania policjantów. - Oprócz muzyki nie słyszeliśmy żadnych innych dźwięków, kroków, ruchów świadczących o tym, że ktoś może przebywać w mieszkaniu - zaczynają funkcjonariusz sierż. Artur Stuhl oraz post. Kamil Biernacki.
To wzbudziło ich podejrzenia, postanowili więc sprawdzić, czy nikomu nic się nie stało. Okazało się, że drzwi są otwarte.
- Weszliśmy do środka. Tam ujrzeliśmy nieprzytomnego mężczyznę w pozycji półsiedzącej - dodają. Mężczyzna wokół szyi miał zaciśnięty skórzany pasek. Miał także pociętą lewą rękę. Przy nim leżał nóż oraz opakowanie po tabletkach…
Mundurowi natychmiast rozpoczęli czynności ratownicze, i prawdopodobnie właśnie dzięki nim, mężczyznę udało się uratować. - Do przyjazdu karetki pogotowia mężczyzna był już przytomny i miał opatrzone rany. Przyznał, że była to próba samobójcza - mówi st. sierż. Marcin Ruciński, oficer prasowy KPP Świebodzin.
- Mężczyzna po chwili odzyskał przytomność. Zaopiekowaliśmy się nim do czas przyjazdu pogotowia - podkreślają. Pogotowie przetransportowało mężczyznę do szpitala. Tam pozostał pod opieką lekarzy.
Tylko dociekliwość, ale i doświadczenie oraz instynkt spowodowały, że policjanci postanowili sprawdzić, czy nikomu nie dzieje się krzywda - mimo że nikt nie wołał o pomoc.
- Do żadnej interwencji nie można podchodzić rutynowo, ponieważ czasem, pozornie jasne sytuacje, mogą przybrać nieoczekiwany obrót - odpowiada sierż. Stuhl. - Liczyły się czas i szybka reakcja. Każdy z nas wiedział, co ma robić i mimo przerażającego widoku, zachowaliśmy zimną krew - dopowiada post. Biernacki.
Prawidłowe przeprowadzenie czynności oraz opanowanie spowodowały, że sierż. Artur Stuhl oraz post. Kamil Biernacki ocalili ludzkie życie. Co czują? Satysfakcję. Ale udowadniają też, że policjant jest po to, by pomóc w każdej - nawet tej najgorszej i najbardziej skrajnej - sytuacji. - Po to tak naprawdę wstąpiliśmy do policji. By pomagać i ratować ludzkie życie - podsumowuje A. Stuhl.
Sierż. Artur Stuhl w policji pracuje ponad 4 lata i jak sam podkreśla, podczas służby trzeba być przygotowanym na wszystko. Post. Kamil Biernacki wstąpił do policji w listopadzie zeszłego roku. Pomimo krótkiego stażu, posiada już sporą wiedzę. W tym roku reprezentował świebodzińską jednostkę w wojewódzkim finale Turnieju Par Patrolowych.
K. Biernacki podkreśla, że czas spędzony w szkole policyjnej, przygotowuje do takich interwencji.
- Wówczas nabytą wiedzę, wykorzystuje się w praktyce. Najważniejsze to zachować zimą krew. Bo tu ważna jest każda sekunda - podkreśla.
Przypomnijmy, że nie tylko ta interwencja zasługuje na szczególną uwagę. Kilkanaście dni temu dzielnicowi st. asp. Tomasz Gleszczyński oraz asp. Dariusz Sęczkowski, pomogli mężczyźnie, który groził, że popełni samobójstwo na swojej posesji. Młody mężczyzna kucał na jednej z gałęzi drzewa, a na szyi miał założoną pętlę. Szykował się do skoku...
Policjanci nawiązali z desperatem kontakt i powoli się do niego zbliżali. Gdy byli wystarczająco blisko, doskoczyli do mężczyzny i przecięli linę.
Dzień później świebodzińscy funkcjonariusze znów musieli interweniować.
St. sierż. Mirosław Stryczyński oraz post. Artur Białowąs otrzymali informację, że mężczyzna miał leżeć przy drzwiach swojego mieszkania.
Od mężczyzny czuć było alkohol, jednak policjantów zaniepokoiła biała wydzielina przy ustach i nozdrzach. Natychmiast udzielili pierwszej pomocy. W szpitalu okazało się, że poszkodowany połknął 500 tabletek prawdopodobnie chcąc popełnić samobójstwo.