Policjant dostał w twarz z pięści tak, że osunął się na maskę radiowozu
Trwa proces w sprawie 5 osób oskarżonych o czynną napaść na policjantów i stosowanie gróźb karalnych. Niedawno zeznawali świadkowie w sprawie.
Widziałem osobiście, jak funkcjonariusz został uderzony z pięści w twarz. Cios był tak silny, że kolega osunął się na maskę radiowozu. Ten, który uderzył, znikł w tłumie - tak zeznawał jeden z policjantów, który zabezpieczał ubiegłoroczną imprezę „Noc Kupały” w Białowieży.
To podczas tej imprezy doszło do incydentu, wskutek którego na ławie oskarżonych zasiadło 5 osób związanych ze środowiskiem hajnowskich narodowców, w tym dwie kobiety: Elżbieta i Barbara Poleszuk, matka i siostra głównego organizatora hajnowskiego Marszu Żołnierzy Wyklętych. Prokuratura zarzuca im znieważenie funkcjonariuszy, dopuszczenie się czynnej napaści na nich, kierowanie wobec nich gróźb, zmuszanie do zaniechania czynności służbowych i uszkodzenie ciała. Barbara Poleszuk miała m.in. podrapać zatrzymującego ją policjanta.
- Było już ciemno. W pewnym momencie z grupy osób zaczęły dobiegać obelgi pod adresem mojego kolegi - dodaje podczas zeznań policjant.- Kolega wskazał grupę osób, z której dobiegały przykre słowa. Z nami był drugi patrol, razem 5 funkcjonariuszy. Postanowiliśmy odizolować z tłumu krzyczącego mężczyznę, bo popełnił przestępstwo.
Policjanci szybko zidentyfikowali młodego chłopaka, który kierował pod adresem policjanta niecenzuralne słowa. Odprowadzili go na bok, położyli na trawie i z tyłu na ręce założyli kajdanki. W tym momencie, według zeznań policjanta, wokół rozpętała się burza. Tłum zaczął napierać na policjantów. Zaczęły padać wulgaryzmy.
W tym momencie jeden z policjantów otrzymał cios w twarz. Wymierzył go ktoś z tłumu. Policjanci zwrócili uwagę, że sprawca uderzenia miał charakterystyczny kucyk na czubku głowy.
- Przy drugim radiowozie również doszło do szarpaniny - zeznaje policjant. - Kątem oka widziałem, jak kolega przywoływał do porządku jakieś kobiety. One również zostały umieszczone w radiowozie. Została wezwana karetka, bo dziewczyna w radiowozie skarżyła się na jakieś dolegliwości po zastosowaniu gazu.
Na dolegliwości skarżył się również policjant, który dostał z pięści w twarz. Mówił kolegom, że ma zawroty głowy i boli go nos. Został przewieziony do szpitala.
- Takie zdarzenia w naszej pracy to rzadkość - twierdzili przed sądem stróże prawa. - Wszyscy byliśmy zaskoczeni takim rozwojem wydarzeń i zagrożeniem ze strony tłumu.
- Policjant wydawał się bardzo agresywny - twierdzi jeden ze świadków, nota bene, syn i brat oskarżonych kobiet. Był na imprezie ze swoją dziewczyną, która również zeznawała jako świadek. - Podszedł do nas i zapytał: „Czy macie tu, k...a, jakiś problem?” Nic nie odpowiedziałem i policjant odszedł. Potem zaczęło się całe zamieszanie. Zobaczyłem, że mama i siostra znajdują się w radiowozie.
Oskarżonym grozi nawet do 3 lat pozbawienia wolności. Chłopak, który uderzył policjanta, przyznaje się do winy i jest w stanie zapłacić policjantowi 5 tys. złotych zadośćuczynienia, choć ten domaga się pięciokrotnie więcej.
Kolejny termin rozprawy - 21 czerwca. Do tego czasu sąd ma zapoznać się z opinią biegłego o stanie zdrowia poszkodowanego policjanta. Obrona po obejrzeniu nagrań z miejsca zdarzenia zażądała również powiększenia i obróbki komputerowej podobizny policjanta, którego miała podrapać Barbara Poleszuk. Obrona twierdzi, że na zaprezentowanym filmie nie widać na szyi żadnych obrażeń.