Policjant z Zabrza lubi być wysoko
Na co dzień zabezpiecza ślady na miejscu zbrodni. Stres odreagowuje w przestworzach; lata na motolotni i fotografuje nasz region z góry.
Jedzie na miejsce śmiertelnych wypadków drogowych i rodzinnych tragedii, ale pracuje także tam, gdzie dokonano zabójstw. Po takiej służbie trzeba odreagować, nabrać dystansu. Zdaniem zabrzańskiego policjanta, najlepiej zrobić to wysoko nad ziemią. Asp. szt. Tomasz Lisowski jest technikiem kryminalistyki w KMP w Zabrzu. Jeszcze przed tym, jak wstąpił do wojska, pracował jako fotograf w studiu fotograficznym. Pracę musiał przerwać, bowiem służba wojskowa była wówczas obowiązkowa.
- Po 12 miesiącach stwierdziłem, że mundur mi pasuje i w 2000 roku rozpocząłem służbę w policji - wspomina funkcjonariusz. Fotograficzna przeszłość okazała się o tyle istotna, że zabrzański policjant trafił do służby kryminalnej i zaczął zajmować się techniką kryminalistyczną. W tamtych czasach w komendach królowała jeszcze analogowa fotografia, a do wywołania zdjęć potrzebne były specjalne odczynniki. Dziś, podobnie jak w innych dziedzinach, zdecydowanie większą rolę odgrywają nowoczesne technologie. Od początku policjant jest związany z komendą w Zabrzu. Jako praktykant uczył się od starszych, świetnie wyszkolonych policjantów i przechodził kolejne szkolenia. Potem zaczął latać na motolotni. - Przypadek - uśmiecha się. - W 2004 roku, po półrocznym szkoleniu w Legionowie, stwierdziłem, że muszę mieć jakąś pasję, ponieważ w innym razie spuchnie mi palec od przycisków na pilocie do telewizora. Pomyślałem o nurkowaniu, ale nie odpowiadało to mojemu charakterowi, bo lubię być samodzielny. Motolotnia pozwala natomiast na to, by oderwać się od rzeczywistości. Mogę latać sam i nie muszę nikogo pytać, czy to ze mną zrobi, czy nie - zaznacza Tomasz Lisowski.
Pewnego dnia okazało się, że kolega kolegi miał mieć do sprzedania motolotnię.
- Nie wiedziałem, co to jest, a w interne-cie nie było zbyt wielu informacji. Zachęciło mnie jednak to, że można latać samemu i pokonywać duże odległości. Okazało się jednak, że ten mężczyzna ma do sprzedania... paralotnię - wspomina zabrzanin. Policjant złapał już jednak bakcyla, a marzenia o motolotni zakiełkowały w jego głowie. Wkrótce zorganizowano piknik militarno-lotniczy na katowickim Mucho-wcu. Pojechał tam. Nie dość, że „dał się przelecieć” (żargon motolotniarzy), to jeszcze dowiedział się, że może się szkolić w Bielsku-Białej. Minął sezon, egzamin został zaliczony i tak się zaczęło. W 2012 razem z czterema kolegami wziął udział w rajdzie dookoła Polski. - Przelecieliśmy praktycznie cały kraj w ciągu pięciu dni - wspomina policjant, który ma za sobą także podobną wyprawę do Czech.
Ta wielka pasja wiąże się także z kosztami. Cena używanego sprzętu jest porównywalna do tego, ile musimy zapłacić za średniej klasy samochód. Wrażenia są jednak niezapomniane. Motolotnia, w zależności od rodzaju skrzydła, może rozwinąć prędkość nawet 145 kilometrów na godzinę. Najlepiej wystartować z pasa zieleni, który ma około 300 metrów długości. Gdy asp. szt. Tomasz Lisowski jest już nad ziemią, to często fotografuje.
- Przy dobrej przejrzystości powietrza, wznosząc się nad Gliwicami, widzę Beskidy, a czasem także Tatry. Zdarza mi się także fotografować z góry Zabrze i okoliczne miejscowości - podkreśla funkcjonariusz. W zawodach na razie nie startuje, bowiem nie czuje takiej potrzeby. - Latam dla wewnętrznego spokoju. Dzięki motolotni wszystkie troski zostają na ziemi - uśmiecha się policjant.
Motolotnia
to ultralekki statek powietrzny. Jest złożony ze skrzydła, którego konstrukcja jest skrzydłem lotni, ale jest mocniejsze. Do skrzydła podwieszony jest wózek (z jednym lub z dwoma miejscami siedzącymi) oraz silnik wraz ze śmigłem.