Politycy rozrabiają w Puszczy Białowieskiej
Z ekologiem Jackiem Bożkiem, założycielem i przewodniczącym Klubu Gaja, rozmawia Tomasz Rozwadowski.
Przed kilkoma dniami wróciłem z krótkiego pobytu w Niemczech i najczęściej byłem tam pytany o Puszczę Białowieską i żubry. Co Pan powiedziałby moim rozmówcom o tym, co dzieje się wokół niej teraz?
Ci, którzy decydują obecnie o sprawach przyrody w Polsce, politycy rządzącego obozu Prawa i Sprawiedliwości, mówią, że część puszczy została zaatakowana przez kornika i że trzeba ratować zdrową część przez wycinkę starych, zaatakowanych przez pasożyta drzew. Moim zdaniem jest to decyzja mniej przyrodnicza, a raczej polityczna.
Dlaczego?
Ponieważ istnieją te dwie perspektywy, przyrodnicza i polityczna.
Patrząc z perspektywy przyrodnika, widzimy przyszłe trwanie drzew w Puszczy Białowieskiej na przestrzeni dwustu czy czterystu lat. Perspektywa polityczna jest oczywiście znacznie krótsza.
By nie powiedzieć, że doraźna?
Obejmuje najbliższe lata, nie więcej. Oczywiście nie jest to perspektywa korzystna, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji wobec przyrody. Szczególnie współcześnie, gdy mamy do czynienia z gwałtownymi zmianami klimatycznymi spowodowanymi przez działalność człowieka. Te zmiany oczywiście będą się w przyszłości nasilać i zaostrzać.
O decyzji o wycince dużej części Puszczy Białowieskiej da się chyba powiedzieć, że jest pochopna i krótkowzroczna?
Tak poważne decyzje dotyczące ekosystemu powinny być podejmowane po wnikliwych i uczciwie przeprowadzonych konsultacjach. I mam tu na myśli nie tylko konsultacje z naukowcami, one są oczywiście konieczne, ale także ze społeczeństwem.
Nie uważa Pan, że rzetelnie przeprowadzane konsultacje, czy to ze specjalistami, czy też ze społeczeństwem, nie znajdują się w DNA obecnego rządu?
Tym gorzej dla Puszczy Białowieskiej, jeśli wchodzą do niej politycy. Politycy się zmienią, zapewniam pana, puszcza powinna trwać. Puszcza Białowieska na najprostszym poziomie jest oczywiście zbiorem drzew, ale przede wszystkim jest unikatowym i niepowtarzalnym dobrem narodowym. To wiemy już od setek lat i tego nie zmieni żaden rząd. Jest także dobrem wspólnym na skalę europejską, o czym na przykład świadczą pańskie niemieckie rozmowy, a jest nim nawet na skalę światową.
Ale przecież politycy PiS mają i Europę, i świat w nosie.
Wiem, że tak jest, ale dziwię się temu. Mam nadzieję, że reakcja opinii publicznej w kraju i poza nim skłoni jednak ten rząd do refleksji i do poważnej rozmowy ze społeczeństwem. Taka rozmowa się rozpocznie, jeśli nie przy tych politykach, to wkrótce po nich. Mam na myśli rozmowę nie tylko o Puszczy Białowieskiej, ale także o lasach państwowych. O lasach państwowych jako dobru narodowym i o Lasach Państwowych jako ogromnym, bogatym i wpływowym przedsiębiorstwie.
Ale polskie społeczeństwo chyba chciało dotychczas, by lasy pozostawały w rękach państwa?
Tak jest, polskie społeczeństwo uważa, że lasy powinny być państwowe. Jednak w obliczu tego, co dzieje się obecnie z polskimi zasobami leśnymi, musimy zacząć rozmawiać. W miarę możności z dala od politycznych kontekstów. Jest źle, gdy do Puszczy Białowieskiej wchodzi polityka.
Był Pan działaczem ekologicznym jeszcze w czasach PRL, a kilkanaście lat temu współtworzył Pan partię Zieloni. Czy obecnie partia o profilu ekologicznym miałaby szansę na poważne zaistnienie?
Z mojego obecnego punktu widzenia uważam, że lepsze byłoby zbudowanie w najbliższym czasie silnego ruchu ekologicznego niż partii.
Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby niepowierzchowny wątek ekologiczny wszedł do programu którejś z partii centrowych, obojętnie, czy z lewa, czy z prawa.Puszcza Białowieska przeżyje obecny atak, bo przeżyła już wiele. Jest jednak szansa, że symbolicznie zjednoczy polskie społeczeństwo.