Z prof. Romanem Bäckerem, prawnikiem, politologiem, historykiem, rozmawiamy o języku polskiej polityki.
Kiedy Jarosław Kaczyński podzielił Polaków na tych lepszego i gorszego sortu, wielu zareagowało na te słowa oburzeniem. Po wyborach jednak wielu wcześniej oburzonych mówi w gruncie rzeczy to samo. Na PiS głosowali ci ciemni, gorsi, albo tacy, którzy nie płacą podatków.
Zacznijmy od pewnego elementarza. Co dziś trzeba zrobić, aby choć na chwilę zdobyć zainteresowanie publiczności czy mediów? Rzetelne informacje nie budzą zainteresowania. Do ludzi trzeba mówić bardzo emocjonalnie. Tak emocjonalnie, aby wzbudzało to nie tylko zainteresowanie, ale i żywe reakcje. W takim przypadku zazwyczaj używa się biało-czarnego języka, a więc takiego, w którym samemu jest się świętym, niewinnym, natomiast druga strona jest wcieleniem zła.
Albo głupia.
Tak, można tu wymieniać wszelkie złe cechy, od niedobrych ludzi zaczynając, a na diabłach kończąc. Gdy się używa tego typu języka, na początku wzbudza to niesłychaną sensację i przyciąga uwagę wszystkich. Druga strona może odpowiedzieć w sposób kulturalny i dyplomatyczny, ale takiej odpowiedzi nikt nie zauważa. Z prostego powodu - to nie jest sensacja. To nie jest coś, co mogłoby zainteresować ludzi, którzy oczekują igrzysk. Rzadko się zdarza, aby odpowiedź była tak dowcipna i inteligentna, że wzbudza powszechny podziw i zainteresowanie.
W dalszej części artykułu profesor Bäckerem mówi m.in. o nakręcającej się spirali nienawiści wyborców partii politycznych, języku nienawiści, podziale społeczeństwa i eskalacji napięcia wynikającego z różnic politycznych poglądów.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień