Polityczny ruch na świeżym powietrzu

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Matusik
Przemysław Franczak

Polityczny ruch na świeżym powietrzu

Przemysław Franczak

Trudno dziś nadążyć za wszystkimi politycznymi happeningami, organizowanymi dzień po dniu, jeden obok drugiego, łatwiej byłoby po prawdzie obskoczyć w sezonie wszystkie krakowskie premiery filmowe i teatralne niźli jesienne protestacje i demonstracje.

Nad genezą społecznego wzmożenia dumać długo nie trzeba, zjawisko zwięźle i krótko opisuje hasło „Mamy dość”, które krakowianie zamierzają w niedzielę ułożyć z parasolek na Błoniach z okazji pierwszej rocznicy zwycięskich dla Prawa i Sprawiedliwości wyborów. Wykluczać zarazem nie należy, że dla przeciwwagi z drugiej strony powstanie żywa rzeźba „dobrej zmiany” - powiedzmy, że jej zwolennicy z ciał stworzą wielki krzyż, licząc na silny skutek egzorcyzmujący - wszak sondaże złudzeń nie pozostawiają. Całkiem pokaźna grupa respondentów dość wcale nie ma, ba, chce jeszcze więcej i jeszcze mocniej.

Ustalone już zostało po wielokroć, że w Polsce przez długie lata nic ustalić wspólnie nam się nie uda, ale co do jednego proponuję mimo wszystko się zgodzić: fakt, że ludzie gotowi są w ramach protestu układać cokolwiek w czasie wolnym, w smogu i pośród psich odchodów, pokazuje, iż bilans 365 dni rządów PiS-u jest ze wszech miar pozytywny.

Przez ostatnie ćwierć wieku nikomu nie udało się przecież tak zaktywizować obywateli do ruchu na świeżym powietrzu jak Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego przybocznym. Pilny uczestnik antyrządowych demonstracji statystyki z Endomondo ma lepsze niż wytrwali biegacze okrążający Błonia. Liczba osób regularnie dotleniających się podczas protestów - może nie w Krk, tu jednak o dotlenienie trudno - rośnie w postępie geometrycznym, wraz z uruchamianiem kolejnych reform i procesów legislacyjnych. Będzie jeszcze lepiej, jeśli rząd zacznie gmerać w ochronie przyrody i zgodzi się na odstrzał zwierząt chronionych, naonczas trzeba będzie pikietować w lasach, rodzice zabiorą dzieci, same korzyści.

Ponadto, choć PiS-owi nie udało się zwalczyć nepotyzmu, twórczo jedynie tę polską tradycję rozwinął, to rozprawił się z inną naszą narodową przywarą, tumiwisizmem mianowicie. Sieć pełna jest wyznań w rodzaju „wcześniej miałem/am na to wszystko wywalone, ale teraz to już się naprawdę wk...”, obywatele zaczęli inaczej patrzeć na wagę swojego wyborczego, i nie tylko, głosu. Ustawy zaczęli ludziska czytać, analizy, najlepszy program nauczania WOS-u w szkołach nie zdziałałby tyle, co obecny rząd. Dzieci, generacja wi-fi, podnoszą wzrok znad smartfonów, patrzą na zaangażowane matki i ojców, obserwują tę pobudkę obywatelskiego aktywu i czerpią garściami; a duże to garści, rozbite od kontrolerów gier.

I to wszystko w jeden rok. Zabójcze tempo.

Przemysław Franczak

Kraków, wszechświat i cała reszta. Dziennikarz, publicysta, wydawca. Autor felietonów: społeczno-polityczno-kulturalnego "Smecza towarzyskiego" oraz sportowego "Sporty bez filtra". Korespondent Polska Press Grupy z siedmiu igrzysk olimpijskich.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.