Polowanie przerwane przez Bastę. Myśliwi szykują odpowiedź
Chcą pozwać obrońców zwierząt. I boją się o polowania... dewizowe.
W sobotę przed południem grupa kilkudziesięciu aktywistów z inicjatywy Basta! przerwała polowanie w lasach pod Kołbaskowem, które zorganizowało Koło Łowieckie Bażant w Szczecinie. Interweniowała policja. Skończyło się na spisaniu organizatorów, ale to nie koniec sprawy. Wczoraj rzeczniczka Polskiego Związku Łowieckiego zapowiedziała, że myśliwi pozwą aktywistów do sądu.
- Na początku tygodnia sprawa Basty zostanie skierowana na drogę sądową - napisała Diana Serafin Piotrowska.
Od ekodebili po dewizówki
Myśliwi ostro próbują zdyskredytować społeczników. Na facebookowym profilach Bażanta oraz rzeczniczki Serafin-Piotrowskiej, nazywają ich bandą zielonych oszołomów, pseudekologami, bandą ekodebili. Myśliwi cieszą się też, że udało im się zwieść aktywistów, bo po przerwaniu polowania spotkali się w inny miejscu na polowanie.
- Pseudoekologom udało się co najwyżej zakłócić, ale na pewno nie przerwać polowania. Może i dobrze, że media podały błędną informację, bo my dzięki temu mogliśmy kontynuować naszą pasję w spokoju i bez ekscesów, a co najważniejsze bezpiecznie - chwalił się jeden z myśliwych.
Na dowód pokazano kilkadziesiąt zdjęć z polowania. Nie ma na nich jednak zwierzyny, bo prawdopodobnie nic nie upolowali.
Ale myśliwi przyznają już, że sobotnia awantura to dla nich duże problemy w niedalekiej przyszłości.
W listopadzie w części kół łowieckich mają się odbyć „dewizówki”, czyli strzelanie do zwierzyny za pieniądze. I myśliwi już się martwią, że aktywiści mogą im popsuć plany. Sugerują też, że powinni zareagować na aktywność społeczników.
- Możemy się spodziewać, że teraz zaczną nam przerywać inne polowania. Brak działań z naszej strony zachęci ich do kolejnych szopek. My w tym tygodniu rozpoczynamy dewizówki, boję się myśleć co mogą narobić - napisał myśliwy Marek K.
Nie było bezpiecznie
Kilkudziesięciu członków Basty! i jej sympatyków zakłóciło sobotnie polowanie fortelem. Umówili się w Kołbaskowie na spacer malowniczą trasą turystyczną Bielika. A zgodnie z prawem myśliwi nie mogą strzelać, gdy od ludzi dzieli ich mniej niż pół kilometra. W tracie polowania myśliwi mieli dwukrotnie przechodzić w pobliżu ścieżki idąc za naganianą zwierzyną.
Wbrew zapowiedziom myśliwych wcale nie było bezpiecznie. Karta informująca o polowaniu przed wejściem na ścieżkę była malutka i kompletnie niewidoczna na tle białej tablicy, do której ją przyklejono. Myśliwi nie wpadli na pomysł, aby ostrzeżenia napisać też w języku niemieckim. Szlak Bielika jest popularny wśród Niemców z przygranicznych terenów. Wbrew deklaracjom przy wejściu na ścieżkę nie było nikogo, kto informowałby o zagrożeniu.
Innego zdania są myśliwi.
- Polowanie miało miejsce zgodnie z planem i zachowaniem środków bezpieczeństwa pomimo próby zakłócenia. Byliśmy prawie we wszystkich krajowych stacjach telewizyjnych. Zdjęcia z polowania opublikujemy w najbliższym czasie - uważa Ryszard Wierzbicki, łowczy koła Bażant.