Polska i Europa potrzebują Don Kichotów [rozmowa]
Rozmowa z Piotrem Ikonowiczem, prawnikiem, przewodniczącym Ruchu Sprawiedliwości Społecznej, o tym, dlaczego ani PiS, ani KOD go nie kuszą.
- Znów trafił Pan do aresztu.
- Zostałem zatrzymany w miniony weekend podczas pikiety, którą zorganizowaliśmy w geście solidarności z Łukaszem Bukowskim. Został on skazany za naruszenie nietykalności cielesnej policjanta podczas blokady eksmisji w jednej z kamienic w Poznaniu. Zrobił to samo, co ja kiedyś. Bukowski trafił do więzienia na trzy miesiące. Jeden z uczestników wiecu zdążył napisać na murze aresztu słowo „uwolnić” i to sprawiło, że policjanci po cywilnemu zaczęli wyłapywać uczestników pikiety. Przypomniał mi się stan wojenny, bo w cywilizowanym kraju policjanci podchodzą do obywatela w mundurze, a nie rzucają się na niego znienacka. Nie byliśmy przecież terrorystami.
- Ale postawiono Panu zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza.
- Tak, ale po paru godzinach nas wypuścili. Gdyby nie nasze akcje, nikt by się nie upomniał o ludzi, których wyrzuca się na bruk.
- Już nie pierwszy raz upomina się Pan o eksmitowanych. Nie ma Pan dość?
- Nie, bo na szczęście przepisy prawa miejscowego powoli się zmieniają. Opinia publiczna też ma do eksmisji już inne podejście. Kiedyś to wyglądało jak w średniowieczu - przybiegała gawiedź, pluła i rzucała ogryzkami. Teraz cała kamienica wychodzi na podwórze, aby bronić eksmitowanego. I to jest zasługa działaczy, tej całej donkiszoterii, która przez wielu może i jest wzgardzana, ale ja uważam, że skuteczniejszej metody nie wynaleziono.
- Nie wolno licytować jedynego mieszkania dłużnika - mówi Pan ostro. To co robić, gdy ktoś nie płaci?
- Osoba bezdomna wypada ze społeczeństwa, więc trudno się spodziewać, że będzie płaciła swoje długi. W cywilizowanym kraju eksmisja na bruk jest niedopuszczalna, to ekstremalna forma wykluczenia. Takim osobom powinno się proponować mieszkanie socjalne, a nie wysyłać komornika. Uważam, że państwo za mało robi w tym zakresie. Koszty najmu mieszkania w porównaniu do naszych dochodów są za wysokie. Niewielu na to stać i dlatego ludzie emigrują. W Warszawie ponad połowa lokatorów komunalnych zalega z czynszem. Duże nadzieje pokładam w ustawie o mieszkalnictwie komunalnym, która ugrzęzła w Sejmie w poprzedniej kadencji (byłem w komisji sejmowej). Zgodnie z tą ustawą 70 proc. kosztów budowy mieszkań komunalnych pokrywa budżet państwa, a 30 proc. wnoszą samorządy aportem, jako grunt. Dopiero w takich warunkach ruszyłoby budownictwo komunalne. Teraz dopłacamy do kredytów hipotecznych ludziom stosunkowo zamożnym, co jest kompletnym absurdem, bo dajemy zarobić deweloperom i bankom! I na to wydajemy ponad półtora miliarda złotych rocznie.
W tym czasie powstaje tylko jedno mieszkanie komunalne, co nawet nie pokrywa ubytku tych mieszkań. Społeczeństwo dotkliwie to odczuwa.
- Rząd PiS wciąż powtarza, że poprzednie ekipy zapomniały o zwykłym człowieku. A czy Pan, jako obrońca pokrzywdzonych, dobrze przyjął zmianę władzy?
- PiS źle identyfikuje przyczyny problemów. Oni uważają, że jest jakiś spisek, układ, pozostałości komuny. Nie rozumieją, że większość patologii społecznych wynika z brutalnej gospodarki kapitalistycznej. To nie tylko problem Polski. To się dzieje na całym świecie. Jeśli jeden procent ludzi posiada ponad połowę całego bogactwa światowego, to znaczy, że świat jest chory, a system niewydolny.
- PiS uważa, że stworzymy własny kapitalizm. Narodowy.
- To jest bajka. Jeśli źle się zdiagnozuje problemy, to trudno, aby je prawidłowo rozwiązać. Choć muszę przyznać, że jest kilka rozwiązań, które proponuje PiS, a o które my, socjaliści dopominaliśmy się od 25 lat.
- Np. 500+?
- Tak, ale myślę też o dofinansowaniu służby zdrowia i likwidacji Narodowego Funduszu Zdrowia. Leczony powinien być każdy, kto jest chory, a nie tylko ubezpieczony. I w tym PiS ma rację. Nie może być tak, że jeśli ktoś ma umowę o dzieło, nie ma ubezpieczenia. Na razie żyjemy w takiej rzeczywistości, że leczeni są tylko ci, którzy mają pieniądze.
- To kosztowne pomysły.
- Ale konieczne, aby dźwignąć kraj do europejskiego poziomu. Temu samemu służą też planowane zmiany w Kodeksie pracy - likwidacja umów na czarno i ustalenie stawki godzinowej. Bo płace w Polsce stanowią jedną trzecią dochodu narodowego, podczas gdy w Wielkiej Brytanii, gdzie istnieje stawka godzinowa, to 62 procent. Ludzie w Polsce pracują coraz dłużej i za coraz mniej pieniędzy.
- Jarosław Kaczyński twierdzi, że aby załatwić to, o czym Pan mówi, trzeba sięgnąć do głębokich kieszeni najbogatszych. Ale nie tak łatwo jak dotąd ich opodatkować.
- To prawda, że niemrawo idzie opodatkowywanie korporacji handlowych i uszczelnianie VAT-u, ale myślę, że trzeba dać czas obecnej władzy. W sprawach zabrania pieniędzy bogatszym każdy rząd zderza się ze ścianą. Zawsze, gdy PiS będzie chciało wprowadzić zasadę sprawiedliwości społecznej w życie, znajdzie się w sytuacji, gdy zmuszone zostanie do opowiedzenia się albo po stronie biednych, albo bogatych. I niecałe PiS opowie się za biednymi.
- Skąd Pan wie?
- Znam tych ludzi. Wielu z nich ma drogie garnitury i niechętnie z nich zrezygnuje.
Z jednej strony 500+ to jest złoty deszcz dla ludzi, których spotykam (nowe buty, zapłacone obiady, mniejsze zadłużenie na zeszyt), z drugiej zabranie pieniędzy teatrom, a danie ich ojcu Rydzykowi jest jakimś nieporozumieniem.
- Pana donkiszoteria też nie przekonała wyborców.
- Takich ludzi jak ja, którzy są prosocjalni, ale nie są katonarodowi, jest bardzo dużo w kraju. My dążymy do trzeciej siły, która nie znajdzie się ani w plemieniu KOD-owskim, ani w „Rydzykowo-Kaczyńskim”. Polska i Europa potrzebują Don Kichotów, bo bez szczerej dbałości o ludzi nie ma rozwoju. Żadna władza tego nie rozumie. Dlatego prędzej czy później przegrywa.