Polska książka pod okupacją
Krakowski Oddział IPN i „DZIENNIK POLSKI” PRZYPOMINAJĄ. 1939-1945. W czasie okupacji niemieckiej wydawanie, sprzedaż i udostępnianie książek zostało objęte systemem obostrzeń i zakazów oraz - podobnie jak cała polska działalność kulturalna - drastycznie ograniczone.
Na terenie Generalnego Gubernatorstwa kwestie związane z literaturą, wydawnictwami i księgarstwem podlegały wydziałowi propagandy, a celowo mało precyzyjne przepisy stwarzały władzom możliwość dowolnej interpretacji. Ogromna liczba publikacji została zakazana. Książka stała się przedmiotem działań konspiracyjnych.
Losy krakowskich bibliotek
Po wrześniu 1939 r. nastąpiła likwidacja działalności bibliotecznej w dotychczasowych formach. W Krakowie zamknięto około 80 proc. bibliotek. Ich zbiory zostały zniszczone lub rozproszone, albo, jak w przypadku większości księgozbiorów naukowych, skonfiskowane i skomasowane w obrębie instytucji niemieckich. Polacy nie mieli do nich dostępu. Wyjątkiem były osoby zatrudnione w urzędach i instytucjach, pod warunkiem przedłożenia zezwolenia z miejsca pracy.
Dostępne dla Polaków biblioteki mogły być prowadzone jedynie przez te instytucje, które zachowały swój przedwojenny status, a więc polskie szkoły powszechne i część zawodowych, instytucje kościelne oraz niektóre prywatne. Ich księgozbiory zostały jednak zdekompletowane wskutek konfiskat lub zniszczeń, część książek była ukrywana przez polski personel. Jak obliczył bibliotekoznawca Piotr Lechowski tylko około 18 proc. ogółu przedwojennych zbiorów pozostało do dyspozycji polskich czytelników.
Do przetrzebienia księgozbiorów przyczyniły się także wydawane w latach 1940-1943 przez wydział propagandy Generalnego Gubernatorstwa wykazy książek „wrogich Niemcom, szkodliwych i niepożądanych”. Objęły one 3224 pojedyncze tytuły, a ponadto wszystkie utwory 68 autorów i cały dorobek wydawniczy 37 instytucji. Na listach znalazły się książki naukowe i literatura piękna, opracowania dotyczące stosunków polsko-niemieckich i ziem polskich w 1939 r. włączonych do Rzeszy, twórczość autorów pochodzenia żydowskiego. W całości zamieszczono dorobek m.in. Romana Dmowskiego, Wojciecha Korfantego i Józefa Piłsudskiego. Choć listy te były niejawne, stanowiły wytyczne dla postępowania w branży księgarsko-wydawniczej oraz podstawę do rekwizycji i niszczenia istniejących księgozbiorów.
Wydawnictwa i księgarnie
Okupacyjne rozporządzenia mówiły, że publikowanie i kolportaż wszelkich „utworów drukarskich” wymaga każdorazowo zgody władz niemieckich, a autorzy i wydawcy musieli poddawać się rejestracji. Z księgarń nakazano wycofać polską i obcojęzyczną literaturę „o charakterze światopoglądowym i politycznym”, w tym nawet podręczniki szkolne, a obrót księgarski został ograniczony do literatury beletrystycznej i fachowej. To spowodowało, że liczba jawnie działających oficyn wydających w języku polskim oraz liczba wydawanych utworów była, w porównaniu z okresem przedwojennym, bardzo mała. Działalność wydawniczą ograniczono do tego stopnia, że prof. Odo Bujwid w styczniu 1942 r. odnotował: „Muszę używać niemieckiego kalendarza, bo nie pozwolono drukować polskich”.
Według obliczeń Krzysztofa Woźniakowskiego, historyka literatury, łączna liczba wydanych w Generalnym Gubernatorstwie polskojęzycznych druków zwartych wynosiła 775 pozycji. Dozwolony przez okupanta ruch wydawniczy koncentrował się w Krakowie i Warszawie (96 proc. instytucji wydawniczych i 97 proc. wydanych pozycji), przy czym Kraków dominował (56 proc. instytucji wydawniczych i 60 proc. wydanych pozycji). Druki w języku polskim ukazywały się w wydawnictwach niemieckich i kolaboracyjnych (podziemie nakazywało ich bezwzględny bojkot) oraz w prywatnych, przedwojennych firmach polskich, którym udało się zachować ciągłość funkcjonowania. W Krakowie kontynuowały działalność np. S.A. Krzyżanowski, Księgarnia S. Kamińskiego, T. Gieszczykiewicz i S-ka, filia Gebethner i Wolff. Publikowano teksty nowe, powstałe po wrześniu 1939 r., jak i wznowienia. Dominowała literatura dla dzieci i młodzieży, prezentująca w sporej części dobry poziom.
Firmy wydawnicze prowadziły działalność księgarską i hurtową sprzedaż swoich wydawnictw. Działały również księgarnie spółdzielcze i prywatne. Obok książek sprzedawały artykuły papierniczo-piśmiennicze, zabawkarskie, prowadziły działalność antykwaryczną i wysyłkową. Szczególnie sprzedaż antykwaryczna była istotna, ponieważ wiele osób potrzebujących środków do życia wyprzedawało swe księgozbiory. To powodowało, że książki były stosunkowo tanie.
Podwójna rola
Ograniczone przez Niemców możliwości oficjalnego działania spowodowały, że część instytucji związanych z wydawaniem i upowszechnianiem książek prowadziło równolegle działalność konspiracyjną. W Krakowie aktywność taką podjęły niektóre przedwojenne firmy prywatne i spółdzielcze, a czołowe miejsce przypada tu Księgarni Stefana Kamińskiego. Ukrywano i rozprowadzano książki skazane na konfiskatę, zarówno nowe, nierozprzedane nakłady przedwojenne, jak i książki pozostające w sprzedaży antykwarycznej. Witold Zechenter prowadzący spółdzielczą księgarnię „Czytelnika” wspominał: „prócz przesyłek zwykłych książek przychodziły też książki zakazane, podręczniki szkolne, sprytnie opakowane w niemiecką makulaturę, najczęściej w okładkach zgoła niewinnych”. Ponieważ listy książek podlegających konfiskacie nie były dostępne dla Polaków, księgarze informowali się wzajemnie o skutkach przeprowadzanych rewizji. Współpracowano z tajną oświatą i konspiracyjnymi wydawnictwami, udostępniając książki i materiały papiernicze (zwłaszcza trudnodostępne jak matryce, papier powielaczowy) oraz służąc pomocą w kolportażu nielegalnych wydawnictw.
Podejmowano także różnego rodzaju formy pomocy dla ludzi pióra. Wypłacano honoraria autorom lub ich rodzinom za złożone przed wojną maszynopisy, bądź zaliczki na poczet umów, na nowe pozycje lub wznowienia, już na okres powojenny. Księgarnie i wydawnictwa były także miejscami spotkań. Zechenter odnotował: „Przychodzili rozmaici znajomi, przyjaciele, starzy i nowi, by porozmawiać, zasięgnąć języka”.
Biblioteka Jagiellońska
Nielegalne działania na rzecz kultury polskiej mogły odbywać się w tych bibliotekach i archiwach przejętych przez Niemców, gdzie pozostawiono pod zarządem niemieckim przedwojenny personel. Na terenie Krakowa szczególną rolę odgrywała Biblioteka Jagiellońska przemianowana na Staatsbibliothek Krakau. Pracujący tam bibliotekarze podjęli działania mające na celu zachowanie integralności i odrębności zbiorów skomasowanych w Staatsbibliothek (m.in. księgozbiory Polskiej Akademii Umiejętności i Akademii Górniczej), prace zabezpieczające i porządkujące zbiory Biblioteki Jagiellońskiej oraz zakładów naukowych UJ. Dbali o możliwie najkorzystniejszy dla biblioteki dobór zakupywanych tomów, gromadzili i ukrywali wydawnictwa konspiracyjne. Tadeusz Kwiatkowski, który dostarczał do biblioteki niektóre tytuły prasy podziemnej i oddawał je pracującemu tam Adamowi Barowi napisał: „Wzruszająca jest […] zapobiegliwość, aby w archiwach biblioteki zgromadzić wszystko, co drukowane w czasie wojny. […] każda ulotka, każdy maszynopis czy druk na powielaczu są to cenne skarby dla biblioteki”. Bibliotekarze nielegalnie udostępniali i wypożyczali księgozbiór polskim czytelnikom, głównie pracownikom nauki i uczestnikom tajnych kompletów. Władysław Pociecha, pracownik biblioteki, pisał: „By zachęcić do pracy [...] stosowałem jak największe udogodnienia, w korzystaniu z naszych zbiorów [...]. Miałem w czytelni nieraz do 70 proc. lewych czytelników”. Dodał, że „był to ustawiczny taniec wśród mieczów”. Niektórym udało się uzyskać legitymacje uprawniające do korzystania z zasobów Jagiellonki, ci którzy nie posiadali przepustek wchodzili, jak napisał profesor Stanisław Pigoń: „chyłkiem, bocznym wejściem i jedynie wtedy, kiedy dozorców niemieckich nie będzie w gmachu”.
Niemniej dostępność książek nie była wystarczająca. Pigoń wspominał: „Nie sposób było marzyć o kompletowaniu literatury przedmiotu, o gromadzeniu źródeł i opracowań potrzebnych dla ćwiczeń seminaryjnych”. Brak literatury dawał się we znaki nie tylko słuchaczom tajnych kompletów. Zenona Stróżyk-Stulgińska napisała: „dostałam […] słownik wyrazów obcych i czytałam go w kółko. To była pożyteczna lektura, ale ja tak pragnęłam czegoś innego”.
Polska książka poniosła pod okupacją poważne straty, wiele cennych księgozbiorów przepadło bezpowrotnie. Znaleźli się jednak ludzie, którzy ratowali książki i udostępniali je czytelnikom, nie bacząc na niebezpieczeństwo grożące im ze strony okupanta.