Polska. Nie zastraszą nas na śmierć
Cechą kultury masowej jest krew i seks - przypominają socjolodzy. Albo straszy się ludzi śmiercią, albo podaje erotykę. Straszy się też migrantami, terrorystami i Rosją.
Strach przed migrantami jest bardzo przesadzony - przypomina dr Joanna Janiszewska, socjolog z Uniwersytetu Kazimierz Wielkiego w Bydgoszczy. Katedra Socjologii UKW zorganizowała przed tygodniem sesję „Czego boją się Europejczycy”. Posłuchałem, o jakich strachach mówią naukowcy. Rozmawialiśmy przed ostatnim zamachem w Manchesterze.
Bój się nieznanego
- Obawy Polaków, Europejczyków związane są z tym, co pojawia się w mediach - tłumaczy dr Janiszewska. Na pewno boimy się migrantów, dbamy o własne bezpieczeństwo, czasem niepokoją nas zmiany wywoływane przez globalizację. Towarzyszy nam niepewność bytu, ponieważ żyjemy w społeczeństwie ryzyka, gdzie nie wiadomo, co będzie jutro.
Zdaniem dr Janiszewskiej media przedstawiają rzeczywistość w sensacyjnym tonie. Socjolożka przypomina książkę prof. Tomasza Goban - Klasa „Media i terroryści. Czy zastraszą nas na śmierć?. - Wystraszonymi ludzi łatwiej się kieruje - mówi dr Joanna Janiszewska. - Wystarczy, że ktoś użyje wytrycha o podejrzeniu zamachem, by wszyscy chętnie rezygnowali z części wolności. Przy okazji wywołuje się u ludzi poczucie, że ktoś o nich dba, władza przejmuje się ich losem. Strach jest formą manipulacji. Jeśli będziemy ludzi straszyć i utrzymywać ich na pewnym poziomie lęku, to możemy ich kontrolować. A ludzie przyzwalają na wprowadzenie większej kontroli ze strony państwa i jego służb, bo przecież są w sytuacji zagrożenia. To mechanizm działania władzy. Władza wskazuje wyimaginowanego wroga, kozła ofiarnego, który jest winny tego, że źle dzieje się w kraju. Jeśli jest kłopot z pracą, ludzie niewiele zarabiają, to dobrze wskazać winnego tej sytuacji. Migranci są świetnym kozłem ofiarnym. Można na nich zwalić bardzo dużo złych skutków transformacji ustrojowej.
Elity plebejskie
Socjolog prof. Ryszard Radzik (Akademia Pedagogiki Specjalnej w Warszawie) prosi, by nie rozmawiać o strachach, bo od odpowiedzi na pytanie dlaczego lubimy się bać są psycholodzy, a ludzie boją się różnych rzeczy i lubią się bać np. oglądając horrory.
Socjolog sugeruje pytanie o przyczyny konfliktów w dzisiejszej Polsce. - Przecież tego w naszej historii nie było. W XIX wieku, do I wojny światowej panował spokój, większość ludzi nie umiała pisać i czytać, dlatego chłop był spokojny. Jeśli mu na czym zależało i nad czymś ubolewał, to nad brakiem pieniędzy na chleb i buty dla dzieci. Tylko on nie przeżywał stresów związanych z zagrożeniem inną kulturą, bo ujednolicenie kulturowe w wioskach było dość spore. Wszyscy byli biedni, a stres nie odkładał im się w chorobach kardiologicznych. Dopóki chłop nie czytał gazet, dopóki nie było radia i telewizji - nie bardzo obawiał się np. wojny. Na początku XIX wieku 80 proc. społeczeństwa to byli chłopi. Elity - wcześniej szlachta - spotykały się na sejmikach, słyszały co się działo w kraju i świecie. Państwo było raczej federacją regionów szlacheckich, małych ojczyzn. Dziś mamy inną sytuację, nie mamy elit, które wynosiły ze szlacheckiego domu kindersztubę. Kodeks Boziewicza obowiązywał jeszcze w okresie międzywojennym. Mamy dziś elity plebejskie, bo my wszyscy jesteśmy z chłopów, a chłopi mieli zupełnie inną kulturę - nastawioną na bogacenie się, konkurencję. Chłopi nie rywalizowali etosem, systemem wartości - a bogactwem, bo wszyscy chcieli być jak Boryna. I ci chłopi przechodzili do miast, zostawali inteligencją i dys tansowali się do swojego pochodzenia. Odrzucali wszystko, co nie inteligenckie. Uformowała się nowa warstwa społeczna, o wymieszanych wartościach i postawach. Przez 50 lat PRL-u nie sformowali nowej kultury, odrębnej i silnej.
Prof. Radzik: - Kultura chłopska była silna, dostosowana do wiejskich realiów, a po przejściu do miast byli chłopi stawali się robotnikami, drobnymi urzędnikami. Postała nowa warstwa , która zaczęła się frustrować po 1989 roku i wchodzić w sferę biznesu. Wtedy pojawiła się forsa, zniknęły ograniczenia, można było wszystko. Nawet w Sejmie było widać, że oni nie mają zahamowań, ukształtowała ich kultura masowa, że wiele im wolno.
Rosja - najstraszniejszy strach
- Polskie społeczeństwo najbardziej z całej Europy boi się Rosji - może z wyjątkiem państw bałtyckich, gdzie ten strach jest większy - zauważa socjolog dr Piotr Pieńkowski z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Badania społeczne, wskazują, że ten strach wobec Rosji jest rzeczywisty. Po aneksji Krymu, według badań CBOS-u, po raz pierwszy od 1992 roku liczba osób, które twierdziły, że istnieje realne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski była większa niż tych, którzy twierdzili, że takiego zagrożeni nie ma.
- Jeśli chodzi o inne elementy zagrożenia, to częściowo są charakterystyczne dla innych społeczeństw zachodnich, choć u nas występują w formie złagodzonej - mówi naukowiec. - Także boimy się terroryzmu, ale nie tak bardzo jak Francuzi, Brytyjczycy i Niemcy. Znajdujemy się w połowie skali Eurobarometru.
Bardzo niskie wskaźniki ma np. globalne ocieplenie. - Z punktu widzenia Polaków to nie jest problem - dodaje dr Pieńkowski. - Widać to w programach partii politycznych. U nas partie ekologiczne nigdy nie były silne, a sama tematyka nie była chętnie włączana do programów przez inne partie. Część polskich strachów jest tożsama z tym, czego boją się Europejczycy, ale naszą specyfiką jest Rosja.
Niedawno podczas spotkania w Bydgoszczy z ks. Isakowiczem - Zaleskim padły słowa, że wypuszczenie ponad miliona Ukraińców do Polski było błędem, bo stracimy Przemyśl i Bieszczady.
- Jeśli chodzi o postrzeganie konfliktu na Ukrainie, to Polacy podzielili się po połowie - wyjaśnia dr Pieńkowski. - Ok. 40 proc. popiera Ukraińców, a ok. 40 proc. nie popiera żadnej ze stron. Natomiast prawie nikt nie popiera Rosji. A jeśli chodzi o akceptację Ukraińców, to jest ona bardzo duża. Jest dużo większa niż akceptacja innych mniejszości - np. z Bliskiego Wschodu czy Północnej Afryki. Do nich odnosimy się bardzo niechętnie. Dla nas argumentem, dlaczego nie chcemy przyjmować uchodźców, migrantów obcych nam kulturowo jest to, że przyjęliśmy bardzo dużo Ukraińców. Jak na skalę zjawiska - ponad milion Ukraińców przyjechało do Polski, a będzie ich jeszcze więcej - mamy ekstremalnie małą liczbę incydentów, protestów. Pytanie, czy strona ukraińska robi wszystko, żeby nie dochodziło do konfliktów? W 2010 roku Romanowi Szuchewiczowi (komendant główny UPA - przyp.red.) nadano tytuł bohatera Ukrainy. Dlatego odpowiedzialność za konflikty widziałbym po stronie ukraińskiej.
Muzułmanów nie lubimy
- Szczyt największego zagrożenia ze strony migrantów sondaże odnotowały w latach 2015-2016 - przypomina dr Piotr Cichocki z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. - Teraz wyniki sondaży są słabsze, ale nadal nie lubimy przede wszystkim muzułmanów. Całkiem sporo jest w Polsce Białorusinów - ale oni, jak i Ukraińcy - są poza ta grupą. Wydaje mi się, że w Polsce przesadzone są lęki o rasistowską niechęć do migrantów. W Polsce jest rasistowska przemoc, ale o ile powszechna jest niechęć do przyjmowania muzułmanów, o tyle kolor skóry jest drugorzędną kwestią. Gdyby pojawił się temat przyjęcia większej grupy migrantów, to wzrosłyby sondaże polskiej niechęci. Nie wydaje mi się, żeby w Polsce, w krótkim okresie czasu udało się to zmniejszyć.
Dlaczego PiS nie słucha Episkopatu i papieża Franciszka? Dr Piotr Cichocki: - Nie jestem ekspertem od polskiego katolicyzmu, ale wydaje mi się, że on ma dużo elementów kościoła narodowego. Polski katolicyzm nie jest uniwersalistyczny. Wezwania episkopatu i papieża wywarły niewątpliwie wpływ na zachowania elit związanych z Kościołem, ale nie miało to większego wpływu na ludowy katolicyzm. Paradoksem jest to, że Polska od Konfederacji Barskiej, co pokolenie wyrzuca fale uchodźców czy migrantów ekonomicznych, którzy różnie się integrowali, niektórzy w ogóle tego nie chcieli. Były z nimi też problemy polityczne. Leon Czołgosz zabił kiedyś prezydenta Stanów Zjednoczonych - Williama McKinleya. Janusz Waluś zabił w RPA Chrisa Haniego, lidera czarnoskórych mieszkańców. Polacy angażowali się w przemoc polityczną w krajach trzecich, a tego w ogóle nie ma w świadomości społecznej! W ciągu ostatnich 10-15 lat z Polski wyjechało półtora - dwa miliony Polaków. Wszyscy o tym wiedzą, ale w ogóle nie dostrzegają tego w kategoriach, że inni ludzie również uciekają ze swoich krajów.
Doktor Piotr Cichocki uczestniczył niedawno w konferencji poświęconej Brexitowi. - Całkiem poważni ludzie, którzy zajmują się stosunkami międzynarodowymi, z trudem rozumieli, że problem polskich imigrantów w Wielkiej Brytanii był jednym z argumentów za wyjściem Brytyjczyków z Unii Europejskiej! Trudno było im zrozumieć, że my możemy również budzić niechęć innych nacji. Natomiast nie widzę rozwiązań. Może nie będzie już powrotu z sprawie uchodźców do paniki z lat 2015-2016, ale napływ ludzi do Polski jest nieuchronny. Przy tym starzeniu się społeczeństwa, braku siły roboczej, sąsiedztwie upadłych państw - jak np. Ukraina czy Afryki Północnej i Azji Środkowej - ludzie będą tu napływać. Bez napięć się nie obejdzie.