Polska piłka znowu ma moc
- Zawsze mówiłem, że polską kadrę powinien prowadzić Polak, bo zna naszą mentalność i język. Dlatego tym bardziej się cieszę z tego, co zrobił Adam Nawałka - przyznał Antoni Piechniczek.
Dobre wyniki polskiej kadry chyba szczególnie pana cieszą w kontekście tego, że zespół prowadzi polski trener, a pan zawsze był zwolennikiem, by polski zespół prowadził właśnie polski szkoleniowiec.
Co jest najważniejsze w stosunkach trener - zawodnik? Wzajemne zaufanie, porozumienie. Żeby się porozumieć trzeba się, natomiast zrozumieć, a o to jest trudniej kiedy się nie zna języka. Odnoszę się nie tylko do piłki nożnej, ale też do innych dyscyplin drużynowych i indywidualnych. Nie chcę deprecjonować zagranicznych trenerów, stać tylko i wyłącznie na stanowisku, że absolutnie żaden trener z zagranicy. Ważna jest właśnie rola języka.
Nie będę odkrywczy jeśli powiem, że zachłysnęliśmy się tymi zagranicznymi trenerami. Wielu ludziom wydawało się, że co z zagranicy to lepsze. Nie chcę wnikać, czy to wynika z jakichś kompleksów wobec Zachodu. Zagraniczni trenerzy tak, ale tacy co znają naszą polską mentalność i język. Nie oszukujmy się, że u nas nie ma zdolnych trenerów. Byli w przeszłości, że tylko wspomnę tych legendarnych jak Kazimierz Górski, „Papa” Stamm, Hubert Wagner. Są i teraz, a Adam Nawałka jest tego najlepszym dowodem.
Co takiego ma Adam Nawałka?
Był bardzo dobrym piłkarzem, któremu kontuzje nie pozwoliły niestety osiągnąć więcej i przerwały jego karierę. Z czasów tej kariery piłkarskiej pozostał mu więc taki głód, niedosyt, który zwykle napędza do pracy. Już jako piłkarz był bardzo konsekwentny i stanowczy. Proszę zobaczyć, że trener właściwie zawsze trafia ze swoimi decyzjami. Nie pojawiają się, a jeśli już to rzadko pytania czemu gra ten, a nie tamten; czemu nie powołał tego; a dlaczego gramy w takim ustawieniu. Widać, że Nawałka jest pewny swoich decyzji. Ma dobrze rozpracowanych zawodników, wie czego od nich chce, a oni wiedzą czego on oczekuje. Oczywiście łatwo mi mówić, kiedy wyniki przemawiają za trenerem.
Pamiętajmy, że tylko i wyłącznie z nich trener jest rozliczany. Proszę jednak zwrócić uwagę jak we wcześniejszych meczach dobrze on reagował na wydarzenia boiskowe. Zwłaszcza dotyczy to spotkania z Ukrainą, kiedy po dość przeciętnej pierwszej połowie, druga w wykonaniu biało-czerwonych była już znacznie lepsza. Nie chcę, żeby to wszystko wyglądało jak laurka dla trenera Nawałki, ale podejrzewam, że nie znajdzie pan nikogo, kto skrytykowałby decyzję Zbyszka Bońka o jego zatrudnieniu. Zbyszek wykazał się dużą odwagą, bo przecież w momencie powoływania Nawałki nie brakowało głosów, że to zła kandydatura. Pewne jest, że w ostatnich miesiącach nasza kadra zrobiła duży postęp, a wyniki na francuskich boiskach są tego dowodem. Nawałka potrafi natchnąć zawodników do walki. Dać im wsparcie.
Tak jest w przypadku choćby Arkadiusz Milika. Oczywiście na mistrzostwach we Francji zmarnował on kilka świetnych sytuacji. Tak samo jednak było, kiedy trener Nawałka wprowadzał go jako młokosa do drużyny Górnika Zabrze. Konsekwentnie na niego stawiał, aż Milik w końcu zaczął się odwdzięczać coraz lepszą grą. Ten zawodnik miał wielki udział w awansie reprezentacji na mistrzostwa Europy.
Uważam, że dobry trener nie osiągnie sukcesów ze słabymi piłkarzami
Trener w momencie rozpoczęcia gry zostaje z boku, a na boisku biegają piłkarze. Czy to nie jest tak, że po prostu doczekaliśmy się po wielu latach lepszych zawodników, a na miejscu Nawałki można byłoby postawić w zasadzie dowolnego szkoleniowca i zrobiłby to samo?
Dobry trener nie osiągnie sukcesów ze słabymi piłkarzami, a słaby trener może zmarnować potencjał nawet najwybitniejszych zawodników. To wszystko musi się zgrać. Musi być nić porozumienia pomiędzy piłkarzami i trenerem. Oczywiście mamy teraz graczy niezwykle cenionych na europejskim rynku, których wartość po mistrzostwach jeszcze wzrośnie. Popatrzmy jednak choćby na Anglię. W tej reprezentacji grają piłkarze wyceniani na grube miliony i miliony zarabiający. Ich trener Roy Hodgson to także niezwykle ceniony fachowiec. I co? Coś nie zagrało. Przegrali, i to całkiem zasłużenie, z Islandią
Sądzi pan, że pokolenie Lewandowskiego i Krychowiaka może być takim samym jak to, z którym pan zdobył 3. miejsce na mistrzostwach w Hiszpanii - z Bońkiem i Włodzimierzem Smolarkiem w składzie?
O wszystkim i tak zawsze decyduje wynik końcowy. Na pewno obecna nasza drużyna ma duży potencjał. Nieprzypadkowo przecież kilku jej zawodników gra w czołowych klubach Europy, w silnych ligach. Proszę jednak pamiętać, że podkreślam słowo drużyna. To nie sam Lewandowski gra, Krychowiak czy też Błaszczykowski. Ważną rolę odgrywa każdy z piłkarzy. Oczywiście, że są w zespole kluczowe postacie jak wspomniani piłkarze czy choćby Kamil Glik. Na mistrzostwach w Hiszpanii w 1982 roku też tacy byli: Zbyszek Boniek, Władek Żmuda, Grzesiu Lato czy Józek Młynarczyk w bramce. Nie byłoby jednak tamtego sukcesu bez świetnej gry: Pawła Janasa, Waldka Matysika, Stefana Majewskiego, Andrzeja Buncola.
Tak mogę wymieniać po kolei piłkarzy z tamtej drużyny, a przy każdym nazwisku kibice pamiętający turniej sprzed 34 lat powiedzą sobie: a rzeczywiście tamten to grał, a tamten w tym meczu zrobił to, a tamten powstrzymał gwiazdę innej drużyny. Tak samo można się odnieść do zespołu pana Kazia Górskiego z 1974 roku i tak samo do obecnej drużyny. A Pazdan zrobił to, a Jędrzejczyk to, a Grosicki to. Każdy w zespole jest ważny. Nie byłoby rzutów karnych ze Szwajcarią gdyby nie świetne interwencje Fabiańskiego. Nie byłoby bramki Błaszczykowskiego, gdyby nie znakomita akcja Grosickiego. Kibice mają wielką radość. Znów niemal cała Polska utożsamia się z naszymi piłkarzami.
To dla piłki nożnej w naszym kraju fantastyczna sprawa, bo bezdyskusyjnie to ta właśnie dyscyplina budzi w Polsce i na świecie największe emocje. Młodsi ludzie nie pamiętający roku 1974 czy 1982 i 3. miejsca polskiej drużyny wówczas na mistrzostwach świata z wielkim rozrzewnieniem będą wspominać właśnie te mistrzostwa Europy. Zaszliśmy dalej niż broniąca tytułu Hiszpania, niż Anglia. Nawet z grupy nie wyszły Ukraina, Czechy czy Rosja. Powtarzam, że osiągnęliśmy sukces i cieszmy się z tego.
Jak długo?
Mam nadzieję, że nie za długo. Piłkarskie życie nie znosi próżni. Już we wrześniu startują eliminacje do mistrzostw świata w 2018 roku. Nie było nas na dwóch ostatnich mistrzostwach świata, więc warto byłoby się pojawić za dwa lata na rosyjskich boiskach. Tym bardziej, że praktycznie wszyscy podstawowi zawodnicy obecnej kadry będą w takim wieku, w którym spokojnie za dwa lata pod względem fizycznym dadzą sobie radę. W naszej grupie eliminacyjnej nie ma piłkarskich potęg (gramy z Danią, Rumunią, Czarnogórą, Armenią i Kazachstanem - dop. red.), ale jak pokazały trwające mistrzostwa poziom się strasznie wyrównał. Wydaje się jednak, że spośród tych drużyn mamy największy potencjał i po udanych obecnych mistrzostwach przystąpimy do eliminacji w roli faworyta. To nie może nas jednak absolutnie uśpić. Patrząc na pracę trenera Nawałki jestem jednak pewny, że zachowa czujność.
Rozmawiał Marcin Sagan