Polski klient drugiego sortu. Zachodni tego nie kupi
Hipermarkety mają świadomość, że wybieramy cenę a nie jakość - twierdzi Piotr Koluch z Fundacji Pro-Test. - Najtańsze nie może być najlepsze.
Dodaje: - Poniekąd sami pozwoliliśmy, że bywamy traktowani jak klienci drugiej kategorii. Słowa dyrektora Tesco w Wielkiej Brytanii nie są dla mnie zaskoczeniem, choć oczywiście mogą one mocno bulwersować.
Klienci mogą mieć i mają różne oczekiwania
- Zarabiamy mniej niż mieszkańcy Europy Zachodniej, co również ma wpływ na nasze zwyczaje zakupowe. Jednak obywatele bogatszych krajów też wcale nie mają w zwyczaju zostawiać w sklepach dużo pieniędzy. Ale w zachodnich państwach konsumpcjonizm jest starszy, bardziej dojrzały. Mieszkańcy umieją mądrze kupować. My cały czas uczymy się. Mamy półkę albo bogatą, albo biedną, wciąż brakuje średniej. Dużo jest jeszcze do nadrobienia, co wykorzystują zagraniczne sieci.
Michał Sikora, rzecznik prasowy Tesco Polska, twierdzi natomiast, że wypowiedzi Matta Simistera dotyczące preferencji klientów w poszczególnych krajach zostały wyjęte z kontekstu: - Jakość produktów nie ogranicza się bowiem tylko do ich zewnętrznego wyglądu, czego słowa dyrektora dotyczyły. Nasi dostawcy zarówno w Polsce, jak i choćby w Wielkiej Brytanii, muszą spełniać odpowiednie wymagania.
Sikora nie kryje jednak, że klienci w Polsce, Anglii czy w jakimkolwiek innym państwie, mogą mieć różne oczekiwania co do wyglądu czy powtarzalności artykułów. Polscy, jeśli tylko mają uwagi co do produktów marek Tesco, mogą liczyć na zwrot pieniędzy.
Firmy oficjalnie mówią, że jakość produktów w Polsce i za granicą nie powinna się różnić.
Producenci i dostawcy poddani procedurom
Andrzej Maria Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, która zrzesza sieci handlowe, podkreśla, że artykuły przez nie oferowane są coraz lepszej jakości.
Jego zdaniem, choćby marki własne już nie są takie, jak na początku.
Firma sprzedając je pod swoim logo bierze za nie bowiem pełną odpowiedzialność.
- Jestem przekonany, że przy obecnej konkurencji na rynku trudno wciskać konsumentom buble. Jeśli chodzi o żywność, w ponad 80 procentach mamy w sprzedaży jedzenie polskiego pochodzenia. Obowiązują ściśle określone procedury, które przechodzą producenci i dostawcy. Oczywiście, jak większość, słyszałem opinie o jakości niemieckich produktów. Czy jednak w Polsce kupujemy gorsze? Nie sądzę. Ewentualne różnice mogą wynikać z wykonania, bo rzeczywiście m.in. proszki do prania, choć posiadają tę samą nazwę, są produkowane i w Niemczech, i w Polsce - przyznaje Faliński.
Tymczasem konsumenci skarżą się również, że ceny w tych samych sklepach, ale za granicą potrafią być niższe.
- Byłem niedawno w niemieckim Lidlu. Odniosłem wrażenie, że niektóre artykuły, jak herbata, kawa, słodycze czy chemiczne, można tam kupić taniej niż w Polsce. To sprawiedliwe? Przecież mieszkańcy tego kraju zarabiają dużo więcej niż my! - oburza się pan Marek z Bydgoszczy.
W niemieckim Lidlu taniej, bo VAT niższy?
- Dokładamy wszelkich starań, aby ceny naszych produktów były zawsze konkurencyjne - odpowiada nam Anna Biskup z biura prasowego Lidl Polska. - W poszczególnych krajach ustalamy je w oparciu o aktualną sytuację na rynku wewnętrznym, biorąc pod uwagę takie czynniki, jak np. konkurencja, polityka promocyjna, popyt. Bardzo ważne są także koszty logistyki, które obejmują transport z magazynu centralnego bezpośrednio do odbiorcy zamawiającego towar. Warto podkreślić, że ceny w poszczególnych krajach różnicuje dodatkowo niejednolity poziom podatku VAT.
W Polsce podatek wynosi 23 proc. a w Niemczech 19 proc., co bez wątpienia ma wpływ na to, ile co kosztuje w obu państwach.
- Jednak w przypadku wielu artykułów dochodzi do odwrotnej sytuacji - twierdzi Biskup. - Ceny w polskich Lidlach są niższe niż w niemieckich. Nie można zatem jednoznacznie ocenić, w których obligatoryjnie jest drożej czy taniej.