Koszalin był miastem niemieckim? Był. Ale nie oznacza to, że Polacy trzymali się od niego z daleka w czasach, gdy nikomu się nie śniło, że będzie on polski.
W „Wieściach koszalińskich” prezentowaliśmy już wiele pięknych pocztówek dawnego Koszalina. Przypominamy jedną z najciekawszych - tę, która uwieczniła wizytę w Koszalinie na początku XX wieku Polaka z zaboru pruskiego.
Pocztówka przedstawia widok na fontannę w koszalińskim parku, a fotografia została wykonana z tunelu pod mostem nad Dzierżęcinką (dziś biegnie po nim ulica Zwycięstwa). Stempel z datownikiem dokładnie określa czas wysłania kartki - 18 lutego 1910 roku.
Jednak prawdziwa niespodzianka jest na jej odwrocie: pozdrowienia napisane są w języku polskim! „Pozwalam sobie przesłać widok tutejszego miasta. Wszędzie jest niemczyzna. Ależ to przykre. Z miłym pozdrowieniem (podpis nieczytelny). Adresatem był niejaki ksiądz Zakryś ze Świecia nad Wisłą.
Kartkę tę do naszej redakcji przyniósł koszalinianin, doktor historii Wojciech Grobelski, pracownik Muzeum Okręgowego w Koszalinie i zarazem adiunkt w nowej koszalińskiej muzealnej placówce - Muzeum Obrony Przeciwlotniczej. Ten znany miłośnik koszalińskiej przeszłości już kilka razy dzielił się z nami swoją wiedzą o dawnych dziejach naszego miasta (ostatni raz tydzień temu, gdy korzystając z jego wiedzy opisaliśmy dzieje koszalińskiej podchorążówki).
- Pocztówkę kupiłem jakiś czas temu podczas wycieczki do Chełma - mówi Wojciech Grobelski. - Któregoś dnia trafiłem tam na miejscowy jarmark Jaszczurczy. Przy jednym ze stoisk zapytałem, czy mają może coś z Koszalina. W odpowiedzi dostałem kartkę z dość popularnym i mało oryginalnym widokiem miasta. Ale kiedy ją odwróciłem zamarłem. Moja żona później mi powiedziała, że tak zdumionych oczu u mnie nigdy wcześniej nie widziała. Ale każdy by się na moim miejscu zdziwił widząc pocztówkę wysłaną z Koszalina na początku wieku i zapisaną nie po niemiecku, ale po polsku - uśmiecha się nasz rozmówca.
Wojciech Grobelski kupił kartkę bez chwili wahania i po ponad stu latach wróciła ona do miasta, z którego została wysłana.
- To przedziwny, wręcz niewiarygodny zbieg okoliczności, z którego oczywiście bardzo się cieszę - dodaje. Żałuje tylko, że nie udało mu się dowiedzieć, kim był nadawca.
- Być może, że tylko przejazdem był w Koszalinie. Choć równie dobrze mógł, jako mieszkaniec zaboru pruskiego, odbywać tutaj służbę wojskową. Ciekawe, kto to mógł być? - zastanawia się Wojciech Grobelski.a
* * *
Opisana pocztówka to nie jedyny „polski ślad” pochodzący z czasów, gdy Koszalin był miastem niemieckim. W „Wiadomościach koszalińskich” opisaliśmy najważniejsze z nich. Między innymi to polscy powstańcy listopadowi - internowani przez władze pruskie - wybudowali drogę z Koszalina do Sianowa, przecinającą Górę Chełmską na pół (w 2005 roku przed wejściem do sanktuarium maryjnego, odsłonięty został pomnik im właśnie poświęcony - patrz zdjęcie). Udało nam się też ustalić, kim był żołnierz uwieczniony na zdjęciu wykonanym na początku XX wieku w koszalińskim zakładzie fotograficznym E. Zimmera. Był nim Ludwik Marciniak, dziadek Tomasza Katafiasza, doktora historii i pracownika Muzeum Okręgowego w Koszalinie.
Pisaliśmy też o tym, że w roku 1646 przez miasto przejechał orszak polskich żołnierzy eskortujących królową Marię Ludwikę, żonę Władysława IV, a 19 kwietnia 1807 roku ulicami Koszalina przemaszerował I pułk piechoty pułkownika Antoniego Sułkowskiego (polscy żołnierze, jako część napoleońskiej armii, kierowali się w stronę twierdzy Kołobrzeg). Przypomnijmy również, że pierwsze polskie ślady w Koszalinie i okolicach są z XVII wieku. Z tego okresu zachowały się dokumenty z których wynika, że niejaki Jan Gelczawski założył manufakturę papierniczą w Kłosie oraz to, że w 1798 roku, wśród robotników tego zakładu byli Jan Szernecki z Pasłęka, Wacław Adami oraz Gabriela Adami z Dębnicy Kaszubskiej. Wiemy też, że dobrze wszystkim znany neogotycki kościół pod wezwaniem świętego Józefa - usytuowany w głębi ulicy Władysława Laskonogiego i zbudowany w 1869 roku dla wiernych założonej w 1857 roku parafii katolickiej - ufundowali w dużej części pracujący wtedy w Koszalinie i okolicy Polacy.