Pomaganie z literą „K” w klapie [ZDJĘCIA]
Słowo kiwanis znaczy robienie pozytywnego szumu. Członkowie Kiwanis nie rozmawiają o religii ani o polityce, skupiają się na pomaganiu.
Nazwa Kiwanis ma indiańskie korzenie. Utworzono ją ze zwrotu „Nunc Keewanis”, a to z kolei można przetłumaczyć jako „zróbmy trochę szumu i cieszmy się”. Nawiązując do tego motta, każdy członek Kiwanis stara się wykorzystać swoje talenty i możliwości na rzecz potrzebujących bliźnich. Kiwanis International Klub Gdańsk robi trochę tego pozytywnego szumu już od 25 lat.
W tę sobotę z okazji ćwierćwiecza istnienia klubu odbędzie się wielka uroczystość jubileuszowa w Dworze Artusa w Gdańsku. Rolę gospodarza będzie pełnił obecny prezydent Kiwanis International Klub Gdańsk - prof. Marek Hartman. Nie zabraknie zagranicznych gości - przedstawicieli tej międzynarodowej organizacji.
- Do Kiwanis należą ludzie, którzy osiągnęli stabilizację materialną i mogą sobie pozwolić na pomaganie innym - tłumaczy założyciel gdańskiego Kiwanis, Wiesław Kobyliński, artysta plastyk i architekt, wieloletni przewodniczący Związku Polskich Artystów Plastyków okręgu gdańskiego. - Ja trafiłem tu właśnie przez związek, ponieważ mogliśmy wtedy swobodnie się poruszać po Europie. Nawiązałem kontakty z Niemcami, tam trafiłem na pierwsze ślady Kiwanis. Z inicjatywy burmistrza miasta Frankenthal zaczęliśmy przygotowania do powstania Kiwanis w Polsce. Na jednej z uroczystości otwarcia wystawy polskich artystów plastyków poznałem wiele osób, które miały w klapie marynarki granatowy znaczek z literą „K”. Bardzo mnie to zaciekawiło i chciałem się jak najwięcej dowiedzieć o tym stowarzyszeniu. Doprowadziłem też do partnerstwa miast między Sopotem a Frankenthalem.
Najważniejszy cel Kiwanis to niesienie pomocy. W Gdańsku panowie (bo do klubu, o którym mówimy, należą tylko mężczyźni) organizowali dla chorych dzieci wizyty w zoo albo spotkania w AWFiS, z którą Kiwanis ściśle współpracował.
Były nawet specjalne olimpiady dla dzieci z zespołem Downa. Członkowie Kiwanis opiekują się też szkołą dla dzieci upośledzonych, ufundowali specjalne stypendium.
- To dla nas bardzo ważne, bo to nasze zadania statutowe. Szczególnie jestem dumny z tego, że jeden ze współzałożycieli Kiwanis, dr Bukowski, ginekolog i położnik, poprosił mnie o kontakt ze Szwajcarią, gdzie była nasza centrala. Dzięki temu pierwszy praktyk wyjechał tam na staż za naszym pośrednictwem.
Do Kiwanis należy też Henryk Ledóchowski, były prezydent Sopotu. W organizacji pełni on funkcję prezydenta elekta. - Dla mnie szczególnie istotny był element integracji, poznawanie różnych światów. Członek Kiwanis ma obowiązek ugościć każdego należącego do tej organizacji. Jeżeli ktoś pokaże mi legitymację Kiwanis, to ja powinienem się nim zaopiekować. Nieważne, czy jest to Amerykanin, Francuz, Włoch, czy Rosjanin... Kiwanis to organizacja, w której nie wolno mówić nic ani o polityce, ani o religii. My spotykamy się po to, by się poznać. Zawsze starałem się dowiedzieć, dlaczego człowiek myśli tak, a nie inaczej.
Spotkania klubu odbywają się w stałym dniu, o tej samej godzinie, w tym samym miejscu. Przebieg spotkań we wszystkich klubach na świecie jest podobny: posiłek, krótki wykład członka klubu lub gościa, dyskusja, rozmowa.
A czym nie jest Kiwanis? Na pewno nie jest klubem smakosza, choć wspólne posiłki i wspólne imprezy służą nawiązywaniu i utrwalaniu więzów przyjaźni. Kiwanis nie jest też tajemnym związkiem, nie jest związkiem wyznaniowym ani politycznym. Nie jest także organizacją, która narzuca swoim klubom i członkom jednolite programy akcji, lecz wspiera światową współpracę. Zadaniem członków Kiwanis jest za to służyć radą i pomocą, wspierać samotnych, bezradnych, zatroszczyć się o sieroty i podawać rękę drugiemu człowiekowi.
W sobotę Kiwanis International Klub Gdańsk obchodzi 25-lecie swojej działalności.