Nikt nie ma wątpliwości, że ofiary rzezi wołyńskiej z czasów II wojny światowej należy uczcić. Jednak, czy pomnik, który miałby stanąć w Porcie Drzewnym, im nie zaszkodzi? Rozmawiamy o tym z prof. MARIĄ LEWICKĄ, psychologiem.
Co Pani sądzi o pomniku rzezi wołyńskiej?
W 2011 r. byłam we Lwowie na odsłonięciu pomnika, upamiętniającego kaźń polskich profesorów na Wzgórzach Wuleckich. Powstał on w wyniku polsko-ukraińskiego konkursu. Jest piękny i symboliczny - tworzą go kamienie z dziesięcioma przykazaniami, z których ten piąty jest lekko wysunięty. Z tyłu wypisano nazwiska ofiar. Są pomniki symboliczne, metaforyczne, odwołujące się do pewnych realiów, które jednocześnie nie epatują krwią. A tu mamy głowy nabite na sztachety czy dziecko nadziane na widły, przypominające Tryzub. Pomnik rzezi wołyńskiej, jaki miałby stanąć w Toruniu, jest obrzydliwy. Nie ma w nim żadnej symboliki, tylko realistyczne obrazy włożone do pomnika. Nie dziwię się, że mądra społeczność Jeleniej Góry powiedziała temu - nie.
Zwolennicy tego dzieła uważają jego drastyczną formę za usprawiedliwioną, na Wołyniu działy się przecież potworne rzeczy.
Ale to akurat takiej formy nie usprawiedliwia, ponieważ będzie ona prowadziła do jeszcze bardziej drastycznych reakcji.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień