Pomnik walki z analfabetyzmem też mieliśmy
Mamy za dużo pomników? Fajna realizacja dobrze wpływa na otaczającą przestrzeń - mówi Igor Myszkiewicz, współautor książki „Signum Temporis...”.
Ile rzeźb i pomników wytropiliście i przywracacie pamięci - z fotografem Władysławem Czulakiem - w książce „Signum Temporis. Zielonogórskie pomniki i rzeźby plenerowe”?
W sumie opisałem około 50 rzeźb plenerowych, pomników, kilka obiektów parapomnikowych...
Które to?
Choćby dawna prasa winiarska przed Muzeum Ziemi Lubuskiej czy zastalowska kolejka w Parku Kolejarza... Z dawnych obiektów to te słynne „fujary” na pl. Wielkopolskim, czyli rury gdzie osadzano portrety przodowników pracy.
Wdrapuję się na wzgórze z Palmiarnią, mijam żelbetonową rzeźbę Winiarki. Co powinienem o niej wiedzieć?
Winiarka Leszka Krzyszowskiego jest o tyle znacząca, że jest to tak naprawdę pierwsza polska rzeźba plenerowa postawiona w naszym mieście i zarazem pierwsze polskie nawiązanie do tradycji winiarskiej.
Winiarka powstała w 1965 r. Późno!
W ogóle nowe pomniki po drugiej wojnie światowej pojawiają się stosunkowo późno. Wynika to z rzeczy oczywistych - w pierwszych latach mieszkańcy Zielonej Góry mają inne zmartwienia niż stawianie pomników. Też wynika to z charakteru czasów - nie od razu jesteśmy miastem wojewódzkim. I pierwsza realizacja pomnikowa pojawia się dopiero razem z województwem i jest to niezachowany do dziś słynny pomnik zwycięstwa nad analfabetyzmem...
Co proszę?!
To była bardzo ciekawa realizacja, bo podobno jedyna tego typu w kraju. Stało to w okolicach dworca PKP i miało formę głazu z inskrypcją: „W dniu 1 maja 1951 roku Województwo Zielonogórskie zlikwidowało analfabetyzm - haniebną spuściznę kapitalizmu”. Co jest bardzo ciekawe, ten pomnik powstał na innym, czyli głaz użyty w latach 50. to jest... dawny kamień Eberta z lat 20. z przedwojennego Grünbergu. Kiedyś był to pomnik, postawiony w 1926 r. ku czci prezydenta Republiki Weimarskiej. Portret i napisy skuli hitlerowcy już w latach 30. Żeby było jeszcze weselej, to pomnik walki z analfabetyzmem też nie istniał zbyt długo - po kilku latach został przewrócony napisem do ziemi, bo ktoś się chyba zorientował, że jednak nie jest to zbyt chlubna rzecz. Natomiast w latach 80. ten kamień stał się obiektem działania artystycznego Stanisława „Betona” Hołowni, który umieścił na nim ulepioną z betonu twarz. W tej formie kamień pozostaje do dziś, leży obrośnięty bluszczem... Zobaczymy, co z nim będzie dalej (śmiech).
W ostatnich latach „rozbiegły się” po deptaku Bachusiki. Czyli rzeźb nam przybyło.
Nie licząc samych Bachusi-ków, to pomniki postawione w Zielonej Górze po 1989 r. prawie że dorównują ilością obiektom z PRL-u. Można powiedzieć, że przyrost jest bardzo dynamiczny.
I będą kolejne... Św. Urban na horyzoncie.
To tylko kwestia czasu. Są głosy, że jest już tego w mieście za dużo. A tak naprawdę to, czy pomników jest za dużo, czy za mało, zależy nie tyle od ich liczby czy jakości. Bo jeżeli mamy fajną realizację, to ona też dobrze wpływa na otaczającą przestrzeń. Organizuje ją, podnosi estetycznie.
I tylko takich sobie życzmy! Dziękuję za rozmowę.