Pomorskie dobrze wpisuje się w nowe rozwiązania [ROZMOWA]
Z Pawłem Orłowskim, członkiem Zarządu Województwa Pomorskiego, odpowiedzialnym za funkcjonowanie pomorskiej służby zdrowia, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Dowiedział się Pan podczas poniedziałkowej wyjazdowej sesji Sejmiku czegoś ciekawego od dyrektor pomorskiego NFZ?
Było to bardzo interesujące wystąpienie, związane z projektem - podkreślam - na razie wstępnym projektem - tzw. sieci szpitali. Otrzymaliśmy generalną informację na temat planu finansowego NFZ na rok przyszły, który dotyczy wszystkich, nie tylko „marszałkowskich” podmiotów leczniczych. Cieszy jednak fakt, że choć środków jest wciąż zbyt mało, to w 2017 r. zaplanowano niewielki wzrost nakładów na opiekę zdrowotną dla mieszkańców Pomorza.
Nie boi się Pan, że głównym beneficjentem tego wzrostu będzie podstawowa opieka zdrowotna, która jest „konikiem” obecnego ministra zdrowia?
Nie boję się, choć - oczywiście - na tym etapie procedowania nowych przepisów wszystko może się jeszcze zdarzyć. Z analizy ustawy i jej uzasadnienia wynika bowiem, że im bardziej kompleksowy jest szpital, tym pod względem finansowym może czuć się bezpieczniej.
Gros szpitali marszałkowskich kwalifikuje się chyba do II poziomu?
Do drugiego, a nawet trzeciego poziomu, jak gdańska spółka Copernicus, zarządzająca dwoma szpitalami w Gdańsku i Wojewódzkim Centrum Onkologii. Potencjalnie - również Szpitale Wojewódzkie w Gdyni kwalifikują się do tej kategorii. Oddzielny jest poziom referencyjności dla pulmonologii i pediatrii, w tej pierwszej powinien znaleźć się szpital w Prabutach. Zakwalifikowanie się do któregoś z tych poziomów oznacza pewne finansowanie z budżetu państwa już bez formuły konkursowej. Wygląda na to, że Pomorskie, dzięki odważnym decyzjom o konsolidacji szpitali podjętym w ostatnich latach, dobrze wpisuje się w nowe rozwiązania ustawowe.
Pewne inwestycje w szpitale będą jednak konieczne.
To prawda, musimy wybudować np. lądowiska przy Szpitalu im. Kopernika w Gdańsku oraz w szpitalu św. Wincentego a Paulo w Gdyni. Niezależnie od sieci niezbędna jest również budowa nowych bloków operacyjnych. Czekają na nie szpitale w Wejherowie, na Zaspie i w Gdyni. Staramy się o finansowanie tych inwestycji w ramach różnych programów unijnych - krajowego i regionalnego, na pewno jednak zapewnienie tzw. wkładu własnego będzie dla samorządu wojewódzkiego wielkim wysiłkiem.
Jak ocenia Pan kondycję finansową podległych sobie szpitali?
Z pewnością zmiana formuły działania i przekształcenie szpitali w spółki prawa handlowego sprawiło, że szpitale marszałkowskie są dziś w dużo lepszej kondycji finansowej. Gdyby tych przekształceń nie było, to w roku 2016 mielibyśmy dodatkowo ponad 38 mln zł ujemnego wyniku finansowego, które musielibyśmy pokryć z budżetu województwa zgodnie z ustawą o działalności leczniczej.
A ile zobowiązań wymagalnych na dziś mają marszałkowskie szpitale?
W sumie 26 mln zł. Z przygotowanych przez Departament Zdrowia symulacji wynika jednak, że gdybyśmy nie przekształcili szpitali w spółki, zobowiązania wymagalne sięgnęłyby 150 mln zł.
Ale nadal się one zadłużają?
Nasze szpitale posiadają zobowiązania wynikające z realizacji ważnych inwestycji. Inwestują więc w swój rozwój. Patrzymy bowiem na działalność szpitali przede wszystkim z punktu widzenia jakości usługi świadczonej pacjentowi. Jeśli chodzi o codzienną, bieżącą działalność, to musimy pamiętać, że w przeważającej mierze jest ona uzależniona od finansowania krajowego.