Pomorze zatrudnia na czarno coraz więcej cudzoziemców
62 ze 101 cudzoziemców sprawdzanych podczas ostatniej kontroli pracowało wbrew przepisom. To tylko mały fragment rosnącego na Pomorzu zjawiska nielegalnego zatrudniania imigrantów.
Rolnictwo, ogrodnictwo, budowlanka, przemysł stoczniowy, warsztaty, ale też sprzątanie i opieka nad osobami starszymi - te branże najczęściej zatrudniają cudzoziemców. Niskie zarobki zniechęcają Polaków, a wykonywania prac fizycznych nie utrudnia bariera językowa. Jednak wraz z napływem imigrantów puchnie szara strefa, nie zawsze z winy nieuczciwych pracodawców.
Jak relacjonuje Tadeusz Gruchalla z Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku - zakończona właśnie kontrola ujawniła, że aż 62 ze 101 zatrudnionych przez pomorską firmę cudzoziemców (głównie Białorusinów) pracowało niezgodnie z obowiązującymi przepisami. Prowadzącemu interes obywatelowi Estonii, który hydraulików, elektryków, betoniarzy i spawaczy wysyłał za granicę, grozi teraz grzywna. Jednak zdecydowana większość z zatrudnianych na czarno obcokrajowców zostaje na Pomorzu, a statystyki pograniczników robią duże wrażenie.
- W pierwszym półroczu 2017 r. wskutek 245 kontroli ujawniliśmy 852 przypadki powierzenia pracy cudzoziemcom niezgodnie z obowiązującymi przepisami, a w całym 2016 roku na 402 kontrole - 1335 takich przypadków, a w 2015 - na 382 kontrole 645
- wylicza komandor podporucznik Małgorzata Frygier-Łukanowska z pomorskiej jednostki Straży Granicznej.
W ubiegłym roku pogranicznicy z Wybrzeża odnotowali najwięcej wykrytych sytuacji pracy wbrew przepisom w całym kraju. Jednak choć wówczas statystyka była ponaddwukrotnie wyższa niż w 2015 r., to wszystko wskazuje na to, że najbliższe 5 miesięcy pozwoli pobić ten rekord.
Jak wskazują na co dzień zajmujący się pomocą obcokrajowcom pracownicy Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek - nie tylko rosnąca imigracja i wprowadzony 11 czerwca ruch bezwizowy z Ukrainą (skąd pochodzi większość imigrantów) mogą wpływać na wzrost szarej strefy. Ukraińcy bez wiz mogą przebywać w Polsce do 90 dni i podjąć pracę tylko z oświadczeniem pracodawcy lub zezwoleniem na pracę.
- Zdarza się, że pracodawca ma już pracownika z oświadczeniem o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi, ale upływa 6 miesięcy pracy, na które pozwala samo oświadczenie, a zezwolenia na pracę ciągle nie udaje się uzyskać. Nie może dalej go zatrudniać zgodnie z prawem, więc może zwolnić albo dalej zatrudniać na czarno
- mówi Klaudia Iwicka z CWII.
Według jej wyliczeń, ze względu na rosnącą liczbę chętnych średni okres oczekiwania na zezwolenie na pracę wydawanego przez Urząd Wojewódzki w ostatnich 4 latach wydłużył się z ok. 2-2,5 miesiąca do 5-6 miesięcy. Na początku lipca prezydent Gdańska poinformował, że podlegający magistratowi Gdański Urząd Pracy dofinansuje zatrudnienie u wojewody 10 nowych pracowników, którzy odciążą urzędników wojewody odpowiedzialnych za obsługę zatrudnienia cudzoziemców. Jednak - jak słyszymy - na razie poprawa nie jest odczuwalna i zdarza się, że pracodawcy, czekając na to zezwolenie, decydują się zatrudnić imigranta na czarno.
Jednak choć bywa, że przedsiębiorcy sami sięgają po dobre praktyki jak np. tłumaczenie umów o pracę na język ojczysty obcokrajowca, wciąż częściej zdarza się, że wykorzystują jego słabszą pozycję na rynku pracy, by „zaoszczędzić”.
- Mnożą się sytuacje niewypłacania wynagrodzeń, pracy bez umowy - kiedy pracodawca zapowiada, że „załatwia dokumenty”, a potem temat znika. Wiele osób w ogóle nie wie, czy ma ubezpieczenie i czy pracuje legalnie, a czasami po prostu decydują się pracować na czarno, bo przyjechały do Polski do pracy, zarabiać pieniądze i zwyczajnie nie mogą odmówić - tłumaczy Klaudia Iwicka.
Tylko w 2016 roku o zatrudnienie w województwie pomorskim na podstawie zezwoleń na pracę starało się ponad 10 tys. cudzoziemców. Rok wcześniej było to ok. 4 tys., a niewiele powyżej 1,5 tysiąca w 2014 r.