Pomożemy małemu Gabrysiowi?
Trzymiesięczny Gabryś zmaga się z ciężką chorobą serca. Rodzice chłopca walczą o jego zdrowie, ale koszty leczenia są ogromne.
- Proszę zobaczyć. Jest taki uśmiechnięty... - mama Gabriela patrzy czule na swojego synka. Spoglądam na chłopca, który wesoło rusza rączkami, uśmiechając się przy tym niemal cały czas. - Nawet w szpitalu się dziwili, że tak radosne dziecko może być tak chore... - opowiada kobieta.
Grom z jasnego nieba
O tym, że Gabryś jest chory, Monika Nowakowska dowiedziała się z mężem dopiero w dniu porodu. Chłopiec jest ich czwartym dzieckiem. - Urodził się 26 stycznia. W ciąży miałam robione wszystkie badania, łącznie z prenatalnymi, jednak nic nie wskazywało, że coś jest nie tak. Dopiero w dniu porodu, gdy zabrano go na badania, wyszło, że jest pewna nierówność w serduszku - opowiada nam mama trzymiesięcznego maluszka. Wypuszczono ich ze szpitala, ze wskazaniem na kontrolę. Gdy ją przeprowadzono, okazało się, że jest źle. Bardzo źle. - Od razu zaczęto szukać nam miejsca w szpitalu. W Poznaniu nie było nic wolnego, ostatecznie trafiliśmy do Szczecina - mówi pani Monika. U chłopca zdiagnozowano złożoną arytmię komorową.
Informacja o chorobie synka spadła na rodzinę niczym grom z jasnego nieba. Rozpoczęły się wyjazdy i walka o zdrowie dziecka.
Walczą, jak 12 lat temu... - Już raz to przeżywaliśmy. Moja najstarsza córka, która dziś ma 14 lat, gdy miała dwa latka, zachorowała na złośliwego guza w oku. Były chemie, oczko trzeba było wyciąć... Ostatecznie udało się jednak pokonać chorobę - wspomina kobieta. Dziś z mężem prowadzą kolejny bój, tym razem o zdrowie Gabrysia. - Nie jest łatwo... - przyznaje pani Monika. Sama nie pracuje, jest na świadczeniu pielęgnacyjnym. Mężowi, który pracował w piekarni, nie przedłużono umowy po tym, jak musiał co chwilę wyjeżdżać z synkiem na kilka dni do Szczecina. Dziś pracuje dorywczo, jednak koszty utrzymania sześcioosobowej rodziny, w tym ogromne wydatki na leczenie najmłodszego synka, po prostu przerastają ich możliwości.
Przedostatnia szansa...
- Przyjaciółka radziła mi, żeby udać się z pytaniem o pomoc do gazety. Wstrzymywałam się z prośbą o pomoc innych, jednak ostatnie wyniki synka, które wskazywały, że nie ma poprawy, i że trzeba będzie dołożyć kolejne leki i zwiększyć ich dawkę, spowodowały, że jednak się przełamałam - przyznaje mama Gabriela. Koszty samego wyjazdu na kilka dni do Szczecina (odbywają się co najmniej raz na trzy tygodnie) to około 600 zł, kolejne 300 zł idą na różnego rodzaju leki. Chłopiec musi przyjmować je o różnych porach dnia i nocy. - Zgodnie z tym, co powiedział nam doktor, to nasza przedostatnia szansa. Potem pozostanie już tylko podniesienie dawek i operacja... - opowiada pani Monika.
Rodzina Gabrysia przyjmie każdą pomoc, zarówno finansową, jak i materialną
Każda pomoc się przyda
Rodzina Gabrysia przyjmie każdą pomoc. Od finansowej po materialną, jak pampersy, mleko Bebilon 1 czy ubranka (rozmiar 68). - To wszystko kosztuje, a musimy także opłacać rzeczy dla trojga starszych dzieci - przyznaje mama chłopca. One również, jak to dzieci, mają swoje pragnienia, na które, niestety, nie stać dziś rodziny. - Syn chciałby zapisać się na piłkę, bardzo dobrze gra też w szachy. Pytają się mnie często, czy kupię im tę czy inną zabawkę. Niestety, nie kupię, bo musimy wybierać. A i tak mamy już zresztą pewne zaległości w opłatach - mówi kobieta.
Cały czas gorąco wierzy w to, że i ta walka, o zdrowie jej dziecka, okaże się wygrana. - Lekarz powiedział nam, że gdyby Gabriel nie brał leków, to już by go z nami nie było... - mówi cicho. - Mam nadzieję, że po kolejnym wyjeździe będzie postęp. Wiem, że leczenie może potrwać latami, wierzę jednak, że się uda - zaznacza pani Monika.
Wszystkich, którzy mogliby pomóc rodzinie, prosimy o kontakt z redakcją w Nowej Soli, tel. 68 387 52 87.