Ponad 3 tysiące porcelanowych, śląskich unikatów [INTERAKTYWNA WYSTAWA]
Każdą wolną chwilę spędzają na poświęcaniu się swojemu hobby. Przez 20 lat zdołali zebrać około 3 tys. porcelanowych eksponatów. Państwo Irena i Roman Gatysowie z Nakła Śląskiego w powiecie tarnogórskim, pokazali nam część swojej bogatej kolekcji.
Zaczęło się jeszcze przed ślubem – Mąż od zawsze coś zbierał. Raz zabrał mnie na targ staroci. Kupiliśmy tam komplet śniadaniowy, potem kolejny. Potem wymyśliliśmy, że każdy z naszych znajomych, przy okazji odwiedzin, będzie miał swoją filiżankę – opowiada Irena Gatys – Z czasem zaczęliśmy się interesować sygnaturami tych przedmiotów, szukać ich i interesować się tym, skąd dany przedmiot pochodzi – dodaje.
W 2001 roku muzeum w Tarnowskich Górach zaproponowało państwu Gatysom współorganizację pierwszej wystawy. Wtedy też pojawiła się ich pierwsza publikacja, w której opisali 319 znanych i kompletnie nieznanych sygnatur. 10 lat później, liczba znanych Gatysom sygnatur sięgnęła 1411 – Niektórzy kolekcjonerzy zaczęli nawet podejrzewać, że sami wymyślamy te sygnatury – żartuje Roman Gatys.
Małżeństwo z Nakła Śląskiego było zapraszane na kolejne wystawy. Swoje zbiory pokazywali m.in. w Zielonej Górze, Nowej Soli, Zabrzu czy w Bolesławcu. W kręgu ich zainteresować jest tylko śląska porcelana.
Choć na pierwszy rzut oka, hobby państwa Gatysów wydaje się mało popularne, jak sami szacują, w Polsce podobne zainteresowania ma 50 a może nawet 70 tys. osób. – Wydaliśmy kilka książek o łącznym nakładzie 12 tys. sztuk. Wszystkie się rozeszły a do tego otrzymaliśmy mnóstwo pytań, czy jeszcze mamy jakieś egzemplarze. Niestety, już takich nie mamy, ale właśnie przygotowujemy nową książkę – mówi pan Roman.
Małżeństwo założyło Stowarzyszenie Miłośników Śląskiej Porcelany i Widokówek. Obecnie należy do niego około 35 osób z całej Polski.
- I mamy kilka sukcesów na koncie – z uśmiechem mówi Irena Gatys – Dzięki jednej z naszych publikacji, przypadkiem został uratowany unikatowy serwis Gieschego. Był na śmietniku a znalazła go kobieta, która rozpoznała sygnaturę w naszej książce – opowiada.