Pod wpływem stresu, niepokoju, niepewności jutra związanych z pandemią wielu Polaków w ciągu ostatniego roku wpadło w nałóg... jedzenia. – Można to porównać z piciem alkoholu, kiedy to przy każdym stresie sięga się po lampkę wina – mówi prof. dr hab. n. med. Magdalena Olszanecka-Glinianowicz, prezes Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością. – Tu też przy stresie sięga się po czekoladkę i po pewnym czasie nie potrafi już inaczej. Potem pojawiają się zaburzenia odżywiania. Mówimy tu o zespole kompulsywnego jedzenia, zespole nocnego jedzenia i zespole nałogowego jedzenia. Jest to nałóg, podobny do uzależnienia od alkoholu.
Czy Polacy wpadli w nałóg jedzenia?
Wielu tak, zwłaszcza w ostatnim roku czasu pandemii. W Polsce żyje ponad 8 mln ludzi chorych na otyłość. Z tego u około 5 milionów praprzyczyną choroby było jedzenie pod wpływem emocji.
Można to porównać z piciem alkoholu, kiedy to przy każdym stresie sięga się po lampkę wina. Tu też przy stresie sięga się po czekoladkę i po pewnym czasie nie potrafi już inaczej. Potem pojawiają się zaburzenia odżywiania. Mówimy tu o zespole kompulsywnego jedzenia, zespole nocnego jedzenia i zespole nałogowego jedzenia. Jest to nałóg, podobny do uzależnienia od alkoholu.
Zobacz wideo: Badania pokazują, że niedostateczna ilość snu wzmaga ochotę na… słodycze
W naszym kraju żyje ok. 600-700 tys. alkoholików i ok. 4,5 mln osób nadużywających alkoholu. Chce nam Pani powiedzieć, że nałóg jedzenia dotykający prawdopodobnie liczniejszą grupę osób jest większym złem?
Alkohol jest używką, przed którą wiele osób się broni, mając świadomość ryzyka skutków jego nadużywania. Jeśli się w nocy napijemy, rano nie siądziemy za kierownicę samochodu. A po nocnym jedzeniu – tak. Również zjedzenie czekoladek w pracy nie wpłynie na nasze funkcjonowanie, zaś wypicie przysłowiowej małpki spowoduje problemy. Prościej sięgnąć po jedzenie, które nie jest napiętnowane społecznie. Jest też łatwo dostępne, możemy zjeść w każdym miejscu i każdym czasie, nie ukrywając się.
[polecane]20883326[/polecane]
Dlaczego częściej rzucamy się na jedzenie w czasach pandemii?
Jest bardzo wiele czynników, które nas przytłaczają – lęk przed chorobą, choroba w rodzinie, lęk przed śmiercią. Zmieniła się też sytuacja socjalna, wiele osób boi się utraty pracy bądź ją już straciło.
Zmiana charakteru pracy na zdalny także bywa czynnikiem stresogennym. Minusem pracy zdalnej jest nieoddzielanie pracy od czasu wolnego. Cały czas towarzyszy nam presja.
Zmieniły się również warunki rodzinne, dzieci nie chodzą do szkoły, trzeba łączyć pracę z opieką nad nimi. To wszystko sprawia, że rzeczywistość nas czasem przerasta. Wcześniej cierpieliśmy na deficyt czasu w kontaktach z rodziną, teraz paradoksalnie za dużo czasu z nią spędzamy na niewielkiej powierzchni. Kontakty międzyludzkie się pogarszają, wychodzą problemy pozamiatane pod dywan.
Mówiłam tu o bodźcach negatywnych, które obecnie przeważają, ale są też pozytywne. Jemy, żeby coś uczcić, udało się nam spotkać ze znajomymi, idziemy coś zjeść. Osoby podatne jedzą wówczas więcej niż w normalnych okolicznościach. Skutkiem takich zachowań jest przyrost masy ciała.
Jak traktuje się osoby chore na otyłość?
Problemem jest, że nie traktuje się ich jako chorych. Nawet od lekarza pacjenci słyszą – niech pani schudnie, niech pan coś ze sobą zrobi, proszę iść do dietetyka. Bardzo rzadko podchodzi się do otyłości jak do choroby o złożonym podłożu. Chory tkwi w błędnym kole choroby, więc powinien otrzymać adekwatną pomoc – farmakologiczną i psychologiczną.
[polecane]19793093[/polecane]
Jeśli ma silną wolę, sam z tego nie wyjdzie?
Nie jest to kwestia słabej woli. Osoby podatne na popadanie w nałogi mają – nie wiemy do tej pory, czy jest to pierwotne czy wtórne – upośledzone wydzielanie pewnych neuroprzekaźników w ośrodkowym układzie nerwowym. Między innymi hormonu szczęścia – dopaminy. Mamy coś takiego jak układ nagrody, który działa na bardzo prostej zasadzie – coś, co sprawia nam przyjemność, staje się motywatorem do dalszego sięgania po to coś. I nie jest to problem silnej woli lub jej braku, tylko kwestia pewnych zmian zachodzących w mózgu.
Obecnie wyodrębnia się około stu różnych nałogów (w tym są np. praca i zakupy). Przy czym zdecydowanie łatwiej jest zerwać z innym niż jedzenie nałogiem. Osoba uzależniona, nawet ciężko zmagając się z nałogiem, może odstawić całkowicie alkohol lub nikotynę. Nie mieć z nimi kontaktu.
A my musimy jeść, aby żyć!
Właśnie! Osoby, które jedzą pod wpływem emocji bądź mają dalej zaawansowane zaburzenia odżywiania, żyją po to żeby jeść. I jest to klucz do prawidłowego diagnozowania i leczenia większości przypadków otyłości.
Kto może pomóc w zmaganiu się z nałogiem?
Taka osoba powinna trafić do specjalisty obesitologa, który zajmie się jej zdrowiem fizycznym i psychicznym we współpracy z interdyscyplinarnym zespołem, w tym z psychologiem. Mamy z tym problem. W USA stworzono taką specjalizację, w niektórych krajach Europy też. Od ponad 10 lat prowadzę rozmowy na ten temat i nie bardzo widzę światło w tunelu.
W polskim systemie leczenie otyłości przypisano lekarzom POZ oraz lekarzom leczącym powikłania otyłości. Żaden z nich nie ma czasu na zajęcie się przyczynami choroby. Próbuje się także kierować takich pacjentów do psychiatrów. Psychiatrów jest u nas mało, trudno wyobrazić sobie 5 milionów pacjentów szukających u nich porady. Ponadto, nie jest to choroba psychiczna sensu stricte. To jest też pewnie sposób napiętnowania, powstrzymujący przed taką wizytą.
[polecane]20062890[/polecane]
Co wobec tego można zrobić?
Są lekarze, którzy dostali certyfikaty Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, można znaleźć ich w Internecie. Przy czym nie gwarantuję, że wszyscy zajmą się pacjentem kompleksowo. Nie ma bowiem systemu finansowania takiego leczenia. Z punktu widzenia koszt-efekt, byłoby to opłacalne. Mielibyśmy znacznie mniej powikłań otyłości.
Czy ktoś policzył, ile nas kosztuje niezauważanie problemu?
W Polsce nikt tego nie policzył. Na świecie – tak. Koszt samej opieki zdrowotnej, w porównaniu z opieką nad pacjentami i przy prawidłowej masie ciała, rośnie od 40 do 100 procent. Koszty rent też trudno policzyć. Jako przyczynę przejścia na rentę podaje się np. cukrzycę, nadciśnienie, choroby układu krążenia, czy układu ruchu. A są to powikłania otyłości.
[polecane]5746872[/polecane]
[polecane]19264755,19661697,19717095,19661689;1; MEDYCZNE RANKINGI. NAJLEPSI SPECJALIŚCI W TRÓJMIEŚCIE I NA POMORZU[/polecane]