Mało kto wiedział, że właśnie w tym miejscu tuż przy torach są ciała żołnierzy i ręczny karabin maszynowy używany przez niemieckie lotnictwo. Archeolodzy z Pracowni Badań Historycznych i Archeologicznych Pomost dokonali odkrycia
Anonimowy grób znajdował się w pobliżu torów kolejowych przy ul. Zaułek. Szczątki były dość płytko, zaledwie 70 – 80 cm pod powierzchnią gruntu. Każdy grób wojenny jest inny i ma swoją indywidualną historię. Różnią się one od standardowych pochówków na cmentarzach. Tutaj zgadzała się liczba osób jaka miała zostać pochowana. W tym przypadku ekshumacji w Nowej Soli wyjątkowe jest pozostawienie broni w grobie, co zdarza się bardzo rzadko.
– W ciągu ostatnich kilku sezonów jest to jeden z nielicznych wypadków. Tym razem odkryliśmy karabin maszynowy lotniczy. Broń bardzo nietypowa i rzadka. MG 15 to lotniczy karabin maszynowy kalibru 7,92 mm, w czasie II wojny światowej używany przez Luftwaffe jako uzbrojenie obronne w ruchomych stanowiskach strzeleckich większości bombowców i samolotów obserwacyjnych. Od 1942 karabiny tego typu znalazły się na uzbrojeniu piechoty, zwłaszcza naziemnych oddziałów Luftwaffe. Karabin zabezpieczyli policjanci. Odnaleziono także stalowy hełm spadochronowy M 38 Heister. Te i inne przedmioty znalezione przy szczątkach jednego żołnierza wskazują, że służył on w elitarnych jednostkach spadochronowych – mówi obecny przy ekshumacji Maksymilian Frąckowiak, archeolog z Pracowni Badań Historycznych i Archeologicznych Pomost.
Wskazanie umiejscowienia grobu przez Kazimierza Grzesiowskiego było bardzo dokładne. Nowosolanin mieszka tuż za rogiem miejsca pochowku od ponad 70 lat. Przybył do miasta w listopadzie 1945 roku, kilka miesięcy po powstaniu wspomnianego miejsca pochówku. Niemal codziennie mijał ten grób, więc oczywiste że dobrze go zapamiętał. Do lat 70. w tym miejscu był widoczny niewielki ziemny kopiec z drewnianym krzyżem, zbitym z desek. Później to miejsce troszeczkę zarosło. W pobliżu powstał parking. Pomocne cechy przy lokalizacji tego grobu, czyli stara brukowana granitową kostką droga i żywopłot, praktycznie uniemożliwiły pomyłkę. Pochowaniem zwłok zajmowała się przede wszystkim niemiecka ludność cywilna. Czy tym razem odbyło się to z własnej woli, czy może pod przymusem żołnierzy radzieckich, trudno powiedzieć.
– Od osoby, która przekazała informacje Kazimierzowi Grzesiowskiemu wiemy natomiast, że zwłoki zostały przewiezione na miejsce pochówku wozem konnym z ul. Wrocławskiej. Żołnierze zginęli 14 lutego 1945 roku, prawdopodobnie podczas niewielkiej potyczki przy betonowej barykadzie przeciwczołgowej. Ich szczątki znalazły miejsce spoczynku w najbliższym odosobnionym miejscu, gdzie można było wykopać grób. Przy szczątkach nie odnaleźliśmy żołnierskich znaków tożsamości – informuje archeolog.
Pani Grzesiowska zna tę historię z opowiadań męża, gdyż nie mieszkała tutaj w czasie, kiedy otrzymał on informacje o pochówku niemieckich żołnierzy. – Wiem tylko, w którym miejscu to jest. Za płotem rośnie tam krzak bzu – mówi żona pana Kazimierza.
Dr Tomasz Andrzejewski dyrektor Muzeum Miejskiego W Nowej Soli stara się trzymać rękę na pulsie, aby lotnicza broń trafił do jego muzeum. – procedury są bardzo skomplikowane, potrzebne będą odpowiednie decyzje prokuratury i sądów, jednak mam nadzieję że broń znajdzie swoje ostateczne miejsce w mieście, gdzie została odnaleziona. Przyczyniło by się to do wzbogacenia naszych zbiorów o ciekawy eksponat z czasów ostatniej wojny – wyjaśnia T. Andrzejewski.