Porcelana żarska nie ustępowała tej z Miśni
Serwis „Floryda” na prestiżowym konkursie „wykosił” i Miśnię, i Rosenthala. Z Żar porcelanę kupowały hotele i pasażerskie statki
Muzealnicy z Muzeum Pogranicza Śląsko-Łużyckiego w Żarach - jeszcze zanim wejdziemy do ich królestwa - zaczynają wykład o historii. Szczycą się bowiem już samym gotycko-renesansowym gmachem, w którym się mieści. To dawna nadintendentura. Gdy w 1528 roku z Żar wyprowadził się ostatni proboszcz katolicki we władanie objęli budynek luteranie i utworzyli właśnie urząd nadintendentury, czyli odpowiednik katolickiego dekanatu. Budynek został poważnie uszkodzony w podczas wojny i odbudowano go dopiero w latach 60. minionego wieku na potrzeby archiwum.
Jak sklep z porcelaną
A wewnątrz...? Poczujemy się jak w wielkim sklepie z porcelaną. Serwisy, talerze, filiżanki, bombonierki... I gdy nasz przewodnik, dyrektor Jacek Jakubiak mówi, że wszystkie one powstały w Żarach wydaje się to niewiarygodne.
- Miasto i jego najbliższa okolica na ten rodzaj produkcji były właściwie skazane - mówi. - W okolicy znajdują się bogate złoża gliny bardzo dobrej jakości, piasków szklarskich, które wykorzystywane były od najdawniejszych czasów.
Pod koniec XIX wieku przy ul. Am Schiesshaus 6 znajdowała się fabryka gwoździ. Jej obiekty postanowił wykorzystać mający fabrykę w pobliskiej Gozdnicy Gustava Otremba ze Zgorzelca i w 1888 roku założył Gustav Otremba Porzellanfabrik Sorau N.L. Rok później do spółki przystąpił inżynier i oficer Landwehry kapitan Franz Böhme. Dzięki temu fabryka zyskała nowe budynki i dwa piece do wypalania porcelany. Wówczas pracowało tutaj sześćdziesiąt osób. Oglądamy porcelanę z tamtych czasów. Toporna, prosta, wzorowana na porcelanie śląskiej, ale i tak udawało się ją sprzedawać nawet do Ameryki Północnej. Powstają serwisy obiadowe, serwisy do kawy i herbaty, filiżanki, talerze okolicznościowe, wazony, świeczniki, przybory toaletowe...
W 1892 roku Otremba postanowił zrezygnować z działalności w Żarach i odsprzedał fabrykę dotychczasowemu wspólnikowi. Od tego momentu jest to już Franz Boehme Porzellanfabrik Sorau N/L, która osiem lat później przystąpiła do Zjednoczenia Niemieckich Fabryk Porcelany, co wymusiło przekształcenie jaj w spółkę Porzellanfabrik Sorau GmbH, której nowym właścicielem został syn Franza, Fritz Böhme. W 1911 dostrzeżono jej produkty i na wystawie przemysłu hotelarsko-gastronomicznego w Żarach zdobyły główną nagrodę. Przedstawicielstwa firmy mieściły się w Berlinie i Lipsku i zatrudniała już 120 pracowników. Spółką zachwiała I wojna światowa. I jako „straż pożarna” pojawił się żarski kupiec Gotthard Curtius, który zostając w 1914 roku współwłaścicielem fabryki dał jej potrzebny zastrzyk finansowy. Wraz z końcem wojny Curtius był jedynym właścicielem. Nie na długo. 14 października 1918 roku na posiedzeniu Zarządu zapadła decyzja o zamknięciu fabryki. Nie, to nie był koniec żarskiej porcelany. Wręcz przeciwnie. W grudniu tego samego roku fabryka została przejęta przez koncern Christian & Ernst Carstens. Właścicielem został Ernst August Carstens, który posiadał już kilkanaście fabryk porcelany. To był potrzebny impuls. W 1919 roku ruszyła budowa nowej hali produkcyjnej, przebudowano istniejące budynki, dwa lata później dobudowano halę z trzema piecami do wypalania porcelany, doprowadzono linie kolejową.
W 1923 roku fabrykę przejęli spadkobiercy Ernsta: żona Anna Christine Carstens oraz dwaj synowie: Walter i Ernst jr. Nowa nazwa fabryki teraz brzmiała: C. & E. Carstens Porzellanfabrik Sorau N.L. Inhaber Ernst Carstens Erben. Po śmierci Ernsta Carstensa, jego spadkobiercy połączyli wszystkie fabryki w jedną grupę przedsiębiorstw. Zmienia się nazwa, właściciele, ale też porcelana. Nabiera klasy, staje się lżejsza, wędruje na wyższą półkę w branży. Trafia do sklepów w Berlinie, Lipsku, Hamburgu, Köln... I płynie za ocean. W 1930 roku na eksport trafiało 14 proc. produkcji. Zamawiają ją znane sieci hotelowe i statki pasażerskie.
Porcelana konkursowa
1939 rok to koniec „lekkoduchostwa” i luksusów. Fabryka produkuje izolatory porcelanowe i drobne elementy dla przemysłu zbrojeniowego, rok później, zgodnie z obowiązującym zakazem, zaprzestano złoceń. Luty 1945 roku to koniec fabryki. Po zajęciu miasta przez Armię Radziecką żołnierze rosyjscy tłukli burżujskie naczynia. Potem wymieniali wyroby za samogon. I to był koniec. Niemal całe wyposażenie zostało wywiezione do ZSRR.
- Żarska porcelana na międzynarodowych konkursach wygrywała i z Miśnią i z Rosenthalem, a sprzedawano ją na słynnej nowojorskiej 5. Alei - nie bez dumy opowiadał nam niedawno Franciszek Łuckiewicz, jeden z kolekcjonerów. To właśnie oni przypomnieli światu o istnieniu pięknej żarskiej porcelany. Ba, to oni rozpoczęli wręcz na nią modę. A mają co kolekcjonować, szacuje się, że w Żarach powstało ponad 20 tys. wzorów wyrobów. Kotwica z literami PS (Porzellanfabrik Sorau) to znak, że to wyrób z pierwszego okresu. Tutaj widać wzory secesyjne, a to art deco, a to specjalny kubek dla... wąsatych. Oto serwis „Floryda”, którym Żary „wykosiły” na rynku amerykańskim Miśnię i Rosenthala. O niektórych kompletach mówią niemal z czcią: „Ingrid”, „Mimoza”, „Mozart”...
W sąsiedniej sali przeżyjemy spore zaskoczenie. Na półkach stoi ceramika, którą znamy tak dobrze, że zdążyła nam obrzydnąć. Filiżanki, kubki, dzbanki i reklamowe gadżety we wszystkich odcieniach brązu. To produkty Mirostowickich Zakładów Ceramicznych „Ceram”. Produkcja ruszyła 1948 roku, ale to nie znaczy, że zaczynano od zera. Objęto obiekty dawnej „Ullersdorfer Werke”, która do II wojny światowej produkowała glazurę ścienną i podłogową oraz armaturę sanitarną. Podczas wojny robiono tutaj części do samolotów.
Na starcie nowy zakład zajął się przede wszystkim ceramika budowlaną. W latach 60. zajęto się płytkami ściennymi, a to dzięki wykorzystaniu przedwojennego pieca tunelowego do wypalania porcelitu. Mniej więcej wówczas zaczęły powstawać „kultowe” czajniczki, do których grzałki sprowadzano ze Szczecina. Przez dobre dwadzieścia lat było to wyposażenie obowiązkowe każdego biura. W połowie lat 70. skończono z „budowlanką” przestawiając się na wyroby porcelitowe - serwisy, dzbanki, zestawy śniadaniowe, wazony, świeczniki, kubki, rozmaite artykuły dekoracyjne... Wszystko sygnowane popularnym znakiem „Mi”. Kręciliśmy na tę ceramikę nosem, ale sprzedawała się także w Belgii, Francji i w Niemczech. Niestety zakład nie przetrwał zmian ustrojowych.
- Zakłady ceramiczne i szklarskie działające w okolicy można wymieniać jeszcze długo - dodaje Jakubiak. - Najczęściej wspomina się wszelkie słoiki, czy butelki dla wszystkich browarów w bliższym i dalszym sąsiedztwie. Jednak już w latach 20. produkowano też szyby do pojazdów. Były to już nawet szyby klejone i pancerne do pojazdów wojskowych. Nawiasem mówiąc bazując na tych doświadczeniach takie ultranowoczesne szkło produkowane jest do dziś.