Burmistrz Jan Owsiak i inicjatorzy referendum postanowili rozstrzygnąć w sądach spór o to, kto kogo pomówił lub czyje dobra naruszył.
22 stycznia mieszkańcy Świdwina w referendum gminnym mogli zadecydować o odwołaniu burmistrza i radnych przed upływem kadencji. Do urn poszła jednak niewystarczająca liczba uprawnionych do głosowania, by referendum w ogóle było ważne. Wynik samego głosowania był już więc bez znaczenia i ostatecznie w mieście nadal rządzi ta sama władza.
I mogłoby się wydawać, że na tym koniec, ale nie dla burmistrza Jana Owsiaka i inicjatorów referendum. Ci oskarżają się wzajemnie i wszystko wskazuje na to, że na sądowej sali rozpraw spotkają się nieraz.
13 osób z grupy referendalnej skierowało do Prokuratury Rejonowej w Białogardzie wnioski o wszczęcie postępowania w sprawie przekroczenia uprawnień przez burmistrza Świdwina, ale i przewodniczącego rady (w jednym z przypadków). Byli oburzeni tym, że burmistrz wysłał do nich pisma z żądaniem zaprzestania rozpowszechniania informacji, jego zdaniem nieprawdziwych, a stanowiących uzasadnienie powstania komitetu referendalnego i przeprowadzenia samego referendum.
Dodatkowo w przypadku Marka Tarki, radnego miejskiego, jednocześnie jednego z inicjatorów referendum i pracownika świdwińskiej jednostki wojskowej, pisma trafiły do dowódcy 21. Bazy Lotnictwa Taktycznego, ministra obrony narodowej i dowódcy generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Prokuratura odmówiła jednak wszczęcia śledztwa, stwierdziła, że czyn ten nie wyczerpuje znamion publicznoskargowego czynu zabronionego i nie ma interesu publicznego, by wszczynać postępowanie z urzędu. Jeśli wnioskodawcy chcą, mogą wystąpić z oskarżeniem prywatnym.
Ci jednak zażalili się na postanowienie prokuratury i świdwiński wydział karny białogardzkiego sądu zajmie się nim 14 marca. Ten sam sąd badał już sprawę przeciwko Markowi Tarce i Mirosławowi Mazurowi, którą wniósł burmistrz Owsiak, oskarżając ich z powództwa prywatnego o zniesławienie.
Zarzucił im rozpowszechnianie nieprawdziwych powodów do przeprowadzenia referendum. Sąd 24 stycznia umorzył postępowanie, nie znajdując w działaniach oskarżonych znamion czynu zabronionego.
„...jedynie w sytuacji, gdyby można było wykazać, że celem oskarżonych nie było odwołanie pokrzywdzonego ze sprawowanej funkcji, lecz pod pozorem organizowanego referendum zmierzali oni do oczernienia go, zniesławienia, poniżenia w opinii społecznej, strona podmiotowa zarzucanego im przestępstwa byłaby możliwa do wykazania, co w praktyce jawi się jako niemożliwe...” - czytamy w uzasadnieniu postanowienia sądu.
- Decyzja sądu była dla mnie zaskoczeniem - informuje Jan Owsiak.
- Zarzuty, które legły u podstaw referendum albo były nieprawdziwe, albo miały ogólnikowy charakter np. „utrata zaufania”. Sąd był jedynym miejscem, w którym mogłem zażądać przedstawienia dowodów na ich prawdziwość. Chciałem wykazać, że inicjatorzy referendum ich po prostu nie mają. Niestety, nie dano mi takiej szansy. Sąd w uzasadnieniu umorzenia postępowania nawet nie odniósł się do wszystkich zarzutów. Dlatego odwołałem się do Sądu Okręgowego w Koszalinie i mam nadzieję, że uda mi się tę sprawę doprowadzić do końca.
Ten koniec sprawy zupełnie inaczej postrzega Marek Tarka.
- Liczę na to, że decyzja sądu nie zostanie uchylona. Czekamy też na rozpatrzenie zażalenia na postanowienie prokuratury. Złożyłem też pozew cywilny przeciwko burmistrzowi o ochronę dóbr osobistych, nakazanie i zadośćuczynienie na cel społeczny. Pierwsza rozprawa 22 marca - mówi Marek Tarka.