Wakacje to czas remontów, również w służbie zdrowia. Porodówki przy Borowskiej i Chałubińskiego będą zamknięte przez kilka tygodni.
Od dziś przez dwa tygodnie będzie zamknięta Klinika Gine-kologii i Położnictwa przy ul. Chałubińskiego. Tam oddział z 77 łóżkami otworzą ponownie 31 lipca. Jednak już tydzień później zamkną kolejną porodówkę: Klinikę Ginekologii i Położnictwa w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej (95 łóżek). Oddział nie będzie przyjmował pacjentek do 20 sierpnia.
Pomalują ściany
- Od sześciu lat na oddziale nie było remontu, więc teraz trzeba go przeprowadzić, tak byśmy mogli znów bezpiecznie przyjmować pacjentki - mówi nam prof. Mariusz Zimmer, ordynator ginekologii i położnictwa przy ul. Borowskiej.
Przez dwa tygodnie robotnicy malować będą ściany, odnawiać drzwi, okna i podłogi, a także wymieniać armaturę sanitarną. Naprawiona zostanie również aparatura medyczna.
Wcześniej remont czeka porodówkę przy ul. Chałubińskiego, gdzie zaplanowano m.in. odnowienie sal operacyjnych.
- Ten remont musieliśmy kiedyś wykonać. Pacjentki, które chciały u nas rodzić w tym terminie, wiedziały od dawna, że oddział będzie zamknięty - podkreśla prof. Lidia Hirnle, szefowa porodówki i ginekologii przy ul. Chałubińskiego.
Okazuje się jednak, że nie wszystkie pacjentki, które będą rodzić w lipcu i sierpniu, wiedzą, gdzie szukać wolnego łóżka na porodówce.
28-letnia Ewelina, która ma termin na drugą połowę sierpnia, chciała rodzić w szpitalu przy ul. Borowskiej.
- Ten szpital polecali mi wszyscy, więc tam chciałam rodzić. Tam też pracuje mój lekarz. Teraz jednak dowiedziałam się z mediów, że porodówka będzie zamknięta i muszę naprędce szukać innego szpitala - opowiada przyszła mama. Dodaje, że prawdopodobnie zdecyduje się na poród w placówce na Brochowie.
Właśnie szpital im. Falkiewicza i przy ul. Kamieńskiego mają zapewnić miejsca dla pacjentek podczas remontów placówek przy Chałubińskiego i Borowskiej. Na Brochowie jest około 120 łożek, a przy Kamień-skiego - ok. 70.
Janusz Wróbel, dyrektor szpitala im. Falkiewicza, mówi, że podczas wakacyjnych remontów liczba pacjentek i porodów wzrasta u nich o jedną trzecią.
- Zamiast 10 porodów dziennie, mamy 13 lub 15 - wylicza Wróbel.
Podkreśla jednak, że problem tłoku na porodówce można rozwiązać. - Przez ten czas staramy się ograniczyć ilość planowych operacji ginekologicznych, by zwolnić łóżka dla ciężarnych pacjentek - wyjaśnia dyrektor.
Lepiej poza Wrocławiem
Niektóre wrocławianki decydują się rodzić poza Wrocławiem. Na przykład pani Katarzyna urodziła dziecko w ostatni czwartek w Oleśnicy.
- Cały dzień jeździliśmy, szukając odpowiedniego miejsca - opowiada pani Katarzyna.
Czy taka sytuacja jest normalna? Zdaniem Jarosława Pająka, kandydata na wojewódzkiego konsultanta ginekologii i położnictwa, zamykanie porodówek podczas wakacji jest niedopuszczalne.
- Nie słyszałem, żeby w sąsiednich krajach były takie sytuacje, że się zamyka porodówkę, bo ktoś chce pojechać na urlop czy wymalować ściany - zaznacza Jarosław Pająk.
Jego zdaniem jedynym rozwiązaniem jest otwarcie zupełnie nowej porodówki w mieście.
- Dopiero wtedy można się decydować na remonty i zamykanie oddziałów ginekologiczno-położniczych w szpitalach - deklaruje stanowczo.
Kto decyduje o tym, które porodówki zostaną zamknięte latem? Odpowiedzialny za to jest wojewoda dolnośląski Paweł Hreniak, który przed wyrażeniem zgody zasięga opinii dyrektora oddziału wojewódzkiego Narodowego Fundusz Zdrowia.
- Analizując dostępność usług zdrowotnych, bierzemy pod uwagę personel zgłoszony do umowy, liczbę umów w tym zakresie na danym terenie oraz zgodę dyrektora placówki medycznej, która ma zastąpić zamykany oddział - wyjaśnia Joanna Mierzwińska, rzeczniczka wrocławskiego NFZ.