73 lata temu, 16 czerwca 1944 roku, pod wsią Jewłasze na Białorusi zginął porucznik Jan Piwnik „Ponury”. Dwa dni później został pochowany na cmentarzu w Wiewiórce. Dopiero w okresie chylącego się ku upadku systemu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej zezwolono, by spoczął on ziemi świętokrzyskiej. Pamięć o jego wyjątkowych czynach jest do dziś kultywowana przez środowiska harcerzy oraz kombatantów, byłych żołnierzy Armii Krajowej, które w tym roku obchodzi swoje 60. urodziny.
Jan Piwnik urodził się w sierpniu 1912 roku w Janowicach nieopodal Ostrowca Świętokrzyskiego. W rodzinnej miejscowości pobierał pierwsze nauki w szkole powszechnej, a następnie w ostrowieckim gimnazjum imienia Joachima Chreptowicza. Tam też, jako jeden z nielicznych, zdał maturę w 1932 roku.
Jego dalsze losy związane były ze służbą na rzecz międzywojennej Polski. Rok po egzaminie dojrzałości, rozpoczął naukę w Wołyńskiej Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Praktykę po ukończeniu kursu odbywał w Przemyślu.
Służył w Policji Państwowej, kończąc między innymi Szkołę Oficerów Policji Państwowej w Warszawie. Niedługo przed wybuchem II wojny światowej, został przydzielony do Grupy Rezerwy Policyjnej w Golędzinowie.
We wrześniu 1939 roku dowodził jedną z tamtejszych kompanii, wchodzącej w skład szybkiej grupy zaporowej ochraniającej przeprawy przez Pilicę. Szybko postępująca ofensywa niemiecka, zmusiła Piwnika do ucieczki na Węgry, gdzie został internowany. Nie trwało to jednak długo. Uciekł ze specjalnego ośrodka odosobnienia, by przez Jugosławię i Włochy dotrzeć do Francji. Niepomyślna sytuacja na froncie w Europie Zachodniej uniemożliwiła walkę, a cała jednostka w której służył, zmuszona została do ewakuacji na teren Wielkiej Brytanii.
Tam także działał na rzecz odzyskania niepodległości przez okupowany kraj, służąc w 1 Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej. Właśnie w tym okresie przeszedł specjalny kurs dla cichociemnych i został przerzucony do Polski w listopadzie 1941 roku. Posługiwał się pseudonimami „Donat” oraz „Ponury”.
Michniów
„Ponury” ponownie znalazł się na Kielecczyźnie, gdzie w czerwcu 1943 roku objął funkcję szefa dywersji Okręgu Radomsko-Kieleckiego Armii Krajowej. Był niezwykle aktywnym żołnierzem, jednocześnie przystępując do organizacji oddziałów partyzanckich. Wszystko to odbywało się za zgodą pułkownika Augusta Emila Fieldorfa „Nila”, komendanta „Kedywu” Komendy Głównej Armii Krajowej. Formacja utworzona pod dowództwem Jana Piwnika stanowiła element szerszego planu polegającego na powstaniu silnych i zwartych oddziałów partyzanckich.
W krótkim czasie Zgrupowania Partyzanckie „Kedywu” Okręgu Radomsko-Kieleckiego Armii Krajowej „Ponury” [częściej funkcjonuje skrócona nazwa – Zgrupowania Partyzanckie AK „Ponury” – redakcja] liczyły od 300 do 350 osób. Zasłynęły one z przeprowadzenia szeregu brawurowych akcji zbrojnych, ponosząc niewielkie straty własne. Miejscem pobytu żołnierzy stał się Wykus – w Puszczy Jodłowej w Górach Świętokrzyskich, oddalony o około 10 kilometrów na południe od Wąchocka. Po pracach organizacyjnych, w lipcu 1943 roku rozpoczęto prowadzenie właściwych działań bojowych. Pierwszymi było przeprowadzenie uderzeń na pociągi relacji Warszawa-Kraków. Jeden zaatakowano niedaleko Suchedniowa, następny w Łącznej. Obydwa zakończyły się sukcesem.
Następną akcją była próba pomocy mieszkańcom Michniowa. Partyzanci „Ponurego” spóźnili się, a on sam był zdruzgotany obrazem spacyfikowanej wsi. Piwnik podjął decyzję o przeprowadzeniu akcji odwetowej. Celem był niemiecki pociąg, który w przejeżdżał w okolicach wsi Podłazie. Miało wówczas zginąć około 70 Niemców, a kolejnych kilkudziesięciu odnieść rany. Na tym jednak nie koniec, liczono bowiem, że okupanci wyślą żołnierzy do przeczesywania okolicznych lasów w poszukiwaniu napastników. Przygotowano więc na nich zasadzkę, jednak tym razem nikt nie przybył. Niemcy nie pozostali jednak dłużni polskim partyzantom. Następnego dnia po pierwszej pacyfikacji, 13 lipca 1943 roku dokonano kolejnej. W jej wyniku zginęło ponad 100 osób. Obydwie akcje okupanta bardzo dotknęły samego Piwnika.
Obecność „Ponurego” w okolicach Wykusu, skutkowała nie tylko podejmowaniem akcji zbrojnych, ale zapewniała także względny spokój ludności cywilnej. Z całą surowością karano wszelkie przejawy bandytyzmu, złodziejstwa oraz innego rodzaju pospolitych przestępstw. Wyroki śmierci wykonywano także na konfidentach.
Konecka akcja „Robota”
Niemcy nie odpuszczali. Partyzanci byli w ciągłym odwrocie, a duże siły okupanta sukcesywnie przeczesywały skarżyskie lasy. Zgrupowaniom liczącym wówczas około 300 osób, niezwykle trudno było skutecznie ukryć przed obławami. „Ponury” podjął więc decyzję, że zostaną one podzielone, na trzy niezależne od siebie zgrupowania. Pierwsze, dowodzone przez porucznika Eugeniusza Kaszyńskiego „Nurta” oraz trzecie podporucznika Stanisława Pałaca „Mariańskiego” nie prowadziły początkowo akcji zbrojnych. Inną drogę przyjął Waldemar Szwiec „Robot”, który rozpoczął działalność na ziemi koneckiej.
W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1943 roku dokonał on jednej z najbardziej brawurowych akcji zbrojnych w historii niemieckiej okupacji Kielecczyzny. Pomimo olbrzymiej przewagi Niemców, którzy dysponowali ponad 1700 żołnierzami, zdecydował się 80 osobową grupą zająć Końskie. – Przed północą 31 sierpnia oddziały znalazły się na wyznaczonych stanowiskach. Sygnałem do rozpoczęcia akcji miało być wygaszenie świateł w całym mieście poprzez wyłączenie stacji transformatorowej. Akcja rozpoczęła się po północy, w rocznicę wybuchu wojny. Partyzanci rozdzielili się na kilka grup. Część miała trzymać w szachu niemieckie oddziały w mieście, kilka osób wyznaczono do wykonywania wyroków sądów specjalnych, natomiast największa grupa miała za zadanie opróżnienie magazynów Społem – pisał o zajęciu Końskich Wojciech Königsberg, autor biografii Jana Piwnika „Ponurego”. Cała akcja zakończyła się w przeciągu dwóch godzin i okazała się pełnym sukcesem „Robota”.
Z inspiracji „Ponurego” została zapoczątkowana w Suchedniowie konspiracyjna produkcja pistoletów maszynowych Sten. Cichociemny położył olbrzymie zasługi na rzecz rozbudowy konspiracji w okupowanej Polsce oraz rozsiewał strach pośród niemieckich okupantów. W zasadzce pod Ożarowem, w sierpniu 1943 roku udało się zabić nawet generalleutnanta [generał porucznik – redakcja] III Rzeszy, Kurta Rennera.
Wszystkie tego typu działania „Ponurego” lub jego podkomendnych musiały budzić wściekłość wśród przedstawicieli okupanta niemieckiego. Nic więc dziwnego, że kontynuował on, zakrojone na szeroką skalę akcje pacyfikacyjno-poszukiwawcze. Jedna z nich, przeprowadzona w październiku 1943 roku miała dramatyczne dla oddziałów Piwnika skutki. W jej wyniku Zgrupowania straciły przynajmniej 11 żołnierzy. Straty Niemców były jednak znacznie większe i wyniosły ponad 100 osób zabitych i rannych. Brało w nich udział około 4 tysięcy żandarmów, wojska i SS, wspieranych… czołgami oraz lotnictwem. Skuteczność niemieckich pacyfikacji i obław była spowodowana także tym, że w szeregach Zgrupowań działał podporucznik Jerzy Wojnowski „Motor” – agent gestapo o pseudonimach „Garibaldi” oraz „Mercedes”.
Zintensyfikowanie działań nie pozostało bez znaczenia na relacje „Ponurego” ze swoimi przełożonymi. Konflikt z dowództwem Armii Krajowej sprawił, że Piwnik został odwołany ze swojej funkcji, którą pełnił odtąd inny cichociemny, porucznik Eugeniusz Kaszyński „Nurt”. Nowym przydziałem „Ponurego” był Okręg Nowogródzki Armii Krajowej na wschodnich rubieżach II Rzeczpospolitej. Poległ 16 czerwca 1944 roku w Bohdanach pod Jewłaszami.
Początek legendy
Śmierć „Ponurego” nie oznaczała jednak końca jego niezwykłej historii. Trwała ona kolejne lata, była pielęgnowana przez żołnierzy z jego oddziałów partyzanckich oraz zafascynowanych niezwykłymi losami bohatera z Kielecczyzny. 60 lat temu, w 1957 roku na fali tak zwanej odwilży, powstało Środowisko Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej „Ponury” – „Nurt”, pielęgnujące pamięć o poruczniku Janie Piwniku.
Jednym z pierwszych, który przypomniał i upowszechnił postać Jana Piwnika „Ponurego” w polskim społeczeństwie był doktor Cezary Chlebowski – były żołnierzy Armii Krajowej, który opisał losy cichociemnego w ponownie wydanym w 2017 roku, reportażu historycznym „Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie”. Tytuł to ostatnie słowa wypowiedziane przez Piwnika do swoich towarzyszy broni. W Wąchocku, w czerwcu 1988 roku odbyły się ponowne uroczystości pogrzebowe „Ponurego”, upamiętniające powrót jego szczątków na świętokrzyską ziemię. Przerodziły się one w wielką manifestację patriotyczną, w której wzięło udział tysiące osób.
Dziś „Ponury” cieszy się nie mniejszym zainteresowaniem i szacunkiem wielu pokoleń Polaków, przede wszystkim mieszkańców regionu świętokrzyskiego. W październiku 2012 roku Minister Obrony Narodowej mianował pośmiertnie „Ponurego” na stopień pułkownika. Kilka lat temu Piwnik został patronem świętokrzyskiej Policji. Obecnie trwają przygotowania do zdjęć ekranizujących powieść Chlebowskiego „Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie”.
Na Wykusie
O sile legendy porucznika Jana Piwnika oraz wyjątkowego zaangażowania jego byłych podkomendnych świadczy fakt, że co rok, między innymi na Wykusie odbywają się spotkania upamiętniające historię Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej „Ponury”. W 2017 roku przypada 60. rocznica powstania Środowiska Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej „Ponury” – „Nurt”. Uroczystości rozpoczną się 16 czerwca w Starachowicach, następnego dnia przeniosą się na Wykus, a w niedzielę – 18 czerwca odbędą się w Wąchocku. Honorowy patronat nad nimi objął Prezydent Andrzej Duda.