Poselskie odbijanie piłeczki w sprawie akademii medycznej
„Nikt, nawet Pan, z historii Bydgoszczy istnienia Akademii Medycznej nie wymaże” - pisze w liście do Tomasza Lenza Piotr Król.
Bydgoski poseł PiS wczoraj opublikował list, który ma być odpowiedzią na pismo skierowane w poniedziałek przez Tomasza Lenza, parlamentarzysty PO z Torunia, do przewodniczących klubów parlamentarnych w Sejmie.
Przypomnijmy, Lenz poprosił w liście, by przewodniczący klubów podczas parlamentarnej debaty nt. utworzenia w Bydgoszczy samodzielnej uczelni medycznej na bazie Collegium Medicum UMK wzięli pod uwagę jego argumenty. Wśród najważniejszych wymienił między innymi możliwy problem z przeniesieniem uprawnień do doktoryzowania i habilitacji oraz spadek UMK w rankingach uczelni. Wskazał też, że z jego informacji wynika, iż nie ma prawnej możliwości, by wydzielić CM z toruńskiego uniwersytetu.
„Uprawnienia do doktoryzowania i habilitowania otrzymuje wydział (w CM każdy z trzech wydziałów ma swoje uprawnienia). Jeżeli na mocy ustawy wydziały CM staną się wydziałami UM, to automatycznie uprawnienia przejdą z wydziałami. Dokładnie tak było, gdy UMK wchłaniał AM” - odpiera argumenty Lenza Piotr Król. - „Opisywane przez Pana »zagrożenie« jest tylko takie, że nagle np. połowa pracowników CM zechciałaby odejść z nowego uniwersytetu. Po pierwsze to absurd, a jeżeli odejdą pojedyncze osoby, to znajdą się w Polsce chętni na te miejsca. W dyscyplinach klinicznych nie ma problemu, bowiem jest dużo samodzielnych pracowników nauki, dla których bydgoskie kliniki byłyby atrakcyjnymi miejscami pracy” - czytamy w liście dalej.
Piotr Król pismo skierował do Tomasza Lenza oraz m.in. ministra nauki i szkolnictwa wyższego, wicepremiera Jarosława Gowina.
Przypomnijmy, w Sejmie na pierwsze czytanie czeka teraz projekt obywatelskiej ustawy powołania w Bydgoszczy samodzielnej medycznej uczelni na bazie CM UMK, który podpisało 160 tys. osób. Inicjatorem przedsięwzięcia jest poseł PO Zbigniew Pawłowicz.
List Piotra Króla:
Fakt upublicznienia przez Pana swego listu z 1 lutego br. Skierowanego do Przewodniczących Klubów Parlamentarnych skłonił mnie do równie oficjalnego zajęcia stanowiska w tej sprawie.
Pragnę podkreślić, iż Pan podobnie jak Platforma Obywatelska cały czas, bez należytego szacunku, podchodzicie do obywatelskich inicjatyw ustawodawczych. Przez chwilę wydawało mi się, że wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych nieco Państwa zapatrywania zmieniły, ale buta wylewająca się z trzech stron Pana listu wyprowadziły mnie z tego błędnego, jak się okazuje mniemania.
Połączenia Akademii Medycznej w Bydgoszczy z Uniwersytetem Mikołaja Kopernika w Toruniu dokonano wbrew opinii publicznej, przy negatywnej opinii Rady Miasta Bydgoszczy oraz wyraźnym sprzeciwie wielu bydgoskich środowisk. Jak pokazało ponad dziesięć lat wspólnego funkcjonowania, również wielu pracowników CM UMK zrozumiało konsekwencje błędnej, podjętej w przeszłości, bez społecznej konsultacji przez władze Akademii Medycznej decyzji. Dlatego też bez większych problemów przy pomocy bydgoszczan, udało się zebrać z dużą nawiązką w dość szybkim tempie, wymaganą do obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej, liczbę podpisów.
Odnosząc się natomiast szczegółowo do Pańskiego listu uprzejmie przypominam oraz informuję:
1. Z dniem 24 listopada 2004 po przyjęciu ustawy przez Sejm (8 października 2004), Senat oraz podpisie Prezydenta RP (Dz. U. nr 241 poz. 2414), Akademia Medyczna im. Ludwika Rydygiera w Bydgoszczy została przekształcona w Collegium Medicum UMK w Toruniu.
W omawianym czasie potencjał Akademii Medycznej w Bydgoszczy kształtował się następująco:
115 naukowo-dydaktycznych jednostek organizacyjnych, z tego 44 na Wydziale Lekarskim, 23 na Wydziale Farmaceutycznym, 42 na Wydziale Nauk o Zdrowiu oraz 6 międzywydziałowych i ogólnouczelnianych.
Zatrudniano 551 nauczycieli akademickich, w tym 113 samodzielnych pracowników naukowo-dydaktycznych: 26 profesorów zwyczajnych, 65 profesorów nadzwyczajnych oraz 21 doktorów
habilitowanych na stanowisku adiunkta. Stopień naukowy doktora posiadało 244 nauczycieli akademickich. Od 1998 r. siedmiu osobom nadano tytuł doktora honoris causa.
Na uczelni w 2004 roku studiowało 3720 studentów, więcej niż na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi i Akademiach Medycznych w: Szczecinie, Białymstoku i Gdańsku.
Wszystkie Akademie Medyczne ( z wyjątkiem Krakowa) stopniowo przekształcały się w uniwersytety przymiotnikowe (medyczne): Poznań w 2006 roku, a ostatni był Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu w 2012 roku.
Właśnie te fakty stanowią podstawę do dyskusji o ODTWORZENIU w Bydgoszczy uczelni medycznej.
Rozumiem, że przypadkiem zapomniał Pan o tych istotnych faktach w swoim liście.
2. Serdecznie dziękuję Panu Posłowi za troskę o kadrę naukową przyszłego Uniwersytetu Medycznego w Bydgoszczy.
Uprawnienia do doktoryzowania i habilitowania otrzymuje wydział (w CM każdy z trzech wydziałów ma swoje uprawnienia). Jeżeli na mocy ustawy, wydziały CM staną się wydziałami UM, to automatycznie uprawnienia przejdą z wydziałami. Dokładnie tak było gdy UMK wchłaniał AM.
Opisywane przez Pana „zagrożenie” jest tylko takie, że nagle np. połowa pracowników CM zechciałaby odejść z nowego Uniwersytetu. Po pierwsze to absurd, a jeżeli odejdą pojedyncze osoby, to znajdą się w Polsce chętni na te miejsca. W dyscyplinach klinicznych nie ma problemu, bowiem jest dużo samodzielnych pracowników nauki, dla których bydgoskie kliniki byłyby atrakcyjnymi miejscami pracy.
3. Współdziałanie między naukowcami jest współpracą personalną badaczy zainteresowanych ową współpracą. Sądzę, że gdyby zabrakło wspólnego szyldu, to i tak ona by trwała, przynosi bowiem wymierne efekty badaczom, a koszty współpracy i tak zawsze ponoszą zainteresowane strony.
Stawianie przez Pana hipotezy, że naukowcy mogą współpracować tylko w ramach jednej uczelni jest tak oderwane od rzeczywistości, że nawet tego nie komentuję. Zapraszam na jakąkolwiek konferencję naukową organizowana przez bydgoskie uczelnie. Na każdej z nich referaty wygłaszają naukowcy z innych uczelni.
Bydgoskie szpitale nie korzystają z Centrum Nowoczesnych Technologii, bo transport pacjentów w celach badawczych i diagnostycznych jest logistycznie trudny, korzystanie np. z rezonansu czynnościowego byłoby możliwe, gdyby został on ulokowany na terenie Szpitala Uniwersyteckiego, Korzystanie z aparatury w CNT i tak wymaga posiadania grantu, przy pomocy którego badania zostałyby sfinansowanie, jak wyżej, nic nie dzieje się za darmo, a zatem nie powodu by straszyć komercjalizacją badań. Świadczy to o głębokim niezrozumieniu funkcjonowania nauki, badania zawsze kosztują, bo drogi jest sprzęt, jego uruchomienie i każda wzajemna współpraca między wydziałami, ośrodkami, nawet w obrębie jednej uczelni, wymaga pieniędzy i generuje koszty. Bycie
w jednej uczelni nie oznacza automatycznie nakazu współpracy, jak badaczom jest ze sobą dobrze i znajdują wspólny język i środki, to zawsze taka współpraca będzie miała miejsce.
4. Gdy Akademia Medyczna w Bydgoszczy była wchłaniana przez UM w Toruniu nie słychać było głosów troski o pracowników bydgoskiej uczelni i ich los. Choć przecież istniało zagrożenie redukcji zatrudnienia np. w obszarze administracji.
Uprzejmie przypominam, ze Kodeks Pracy dokładnie przewiduje sytuację przejęcia pracowników z jednego zakładu pracy do drugiego. Powyższą problematykę reguluje art. 231.1 Kodeksu Pracy, zgodnie z którym w razie przejścia zakładu pracy lub jego części na innego pracodawcę staje się on z mocy prawa stroną w dotychczasowych stosunkach pracy.
Zgadzam się z jedynie z Pana argumentami, iż potrzebne są bardziej szczegółowe zapisy dotyczące podziału niż te funkcjonujące w obywatelskim projekcie ustawy. Mam nadzieję, że w trakcie prac komisji sejmowych uda nam się doprecyzować takie zapisy, aby postulowana przez mieszkańców Bydgoszczy inicjatywa stała się obowiązującym prawem.
W związku z faktem, iż obecnie nie ma w polskim prawie przepisów regulujących kwestię podziału uczelni wyższej, tym bardziej trzeba pochylić się nad wolą ludzi, aby Uniwersytet Medyczny w Bydgoszczy został przywrócony, bo przecież do tego ta ustawa się sprowadza.
Przywrócony, a nie utworzony. Bo przecież nikt, nawet Pan, z historii Bydgoszczy istnienia Akademii Medycznej nie wymaże.